Przeczytane: „451° Fahrenheita” - Ray Bradbury (1953, 2018) - Wydawnictwo Mag



Pierwszy raz z „451° Fahrenheita” miałem do czynienia w wakacje 1997 roku, kiedy miałem 14 lat i byłem na koloniach nad morzem. Pamiętam, że w jedno niedzielne popołudnie byliśmy na świetlicy, oglądaliśmy telewizję i wtedy chyba na Polsacie był emitowany film „451° Fahrenheita”. Najprawdopodobniej była to ta ekranizacja z 1966 roku w reżyserii François Truffaut.

https://m.imdb.com/video/vi961855001/?playlistId=tt0060390&ref_=ext_shr_lnk

Pamiętam, że film zrobił na mnie ogromne wrażenie, ale niestety więcej tego filmu nie widziałem. W czasach wczesnych DivX-ów i wczesnych torrentów nie był dostępny, a przynajmniej ja go nie spotkałem. Teraz po 26 latach trochę bym się bał obejrzeć ten film żeby sobie nie psuć wrażeń z dzieciństwa. Ale wiem, że można go sobie kupić na płycie Blu-ray albo obejrzeć na CDA, ale nie chcę. Nie chcę sobie psuć wspomnień, choć lubię stare filmy. Później się dowiedziałem, że film ten został nakręcony na podstawie powieści i bardzo chciałem przeczytać tę książkę. W końcu udało mi się kupić tę książkę w formie fizycznej i ją przeczytać. Na szczęście książka ta nie pójdzie na stos, przepraszam taki żart. Sam tytuł powieści odnosi się do temperatury, w której pali się papier. W przeliczeniu 451 stopni Fahrenheita odpowiada mniej więcej 233 stopniom Celcjusza. Taki sam numer noszą na kaskach strażacy w powieści.

Autorem powieści był amerykański pisarz Ray Bradbury (Raymond Douglas Bradbury - 22.08. 1920. - 5. 06. 2012) , a książka pierwszy raz ukazała się w 1953 roku. Oryginalny tytuł książki brzmi „451 Fahrenheit”. Pierwsze polskie tłumaczenie tej książki ukazało się nawet dosyć szybko, bo w 1960 roku. Chyba Cenzura nie miała zbyt wielu problemów do tego tytułu i dobrze. Gdzieś czytałem, że podobno Stanisław Lem krytykował tę książkę za jej infantylność. Czy ja wiem czy jest infantylna? Ja posiadam III wydanie tej książki z 2023 roku, choć pierwsze wydanie ukazało się w 2018 roku dzięki Wydawnictwu Mag, a dystrybucją zajęła się firma Dressler Dublin z Ożarowa Mazowieckigo. Tłumaczeniem książki na język polski zajął się pan Wojciech Szypuła. Książka składa się z około 170 stron, z czego sama powieść z około 150. Numer ISBN: 978-83-67793-12-4. Polskie wydanie zostało obłożone twardą okładką, a plusem jest czerwona tasiemka w środku, która może służyć jako zakładka. Już dawno nie widziałem tego patentu w książce. Książka jest podzielona na trzy części. Część pierwsza zatytułowana jest ”pożoga i salamandra”, część druga „sito i piasek”, a część trzecia „blask pełen mocy”. W książce nie ma jako takich rozdziałów. Wątki/ rozdziały są oddzielone trzema gwiazdkami w tekście, tak jak tutaj w kodzie markdown odpowiadającemu poziomej linii oddzielającej tekst.

W książce nie ma ani jednej ilustracji, tylko sam goły tekst. Jedyną ilustracją jest okładka przedstawiająca złowrogiego strażaka niczym Terminatora ze świecącymi się czerwonymi ślepiami. Od razu mi się skojarzył film „Terminator” Jamesa Camerona z 1984 roku i scena nalotu na bazę rebeliantów. Autorem ilustracji na okładce jest Dark Caryon. Ostatnie 20 stron książki, już za spisem treści, jest to krótki spis innych dystopijnych powieści science-fiction. Są to między innymi „Wszyscy na Zanzibarze " Johna Brunnera, „Trylogia ciągu" Williama Gibsona („Neuromancer" z 1984, „Graf Zero” z 1986 i ”Mona Liza Turbo” z 1988, czy nawet „Johnny Mnemonic” z 1981 roku, który jest usytuowany w tym samym uniwersum), „Trawa” autorstwa Sheri Tepper, „Przedrzeźniacz” autorstwa Waltera Tevisa i wiele innych. Choć nie przepadam za tego typu literaturą, to nie jest mój ulubiony gatunek, to chętnie przeczytam te pozycje. Aż sobie dodam te książki na listę życzeń. Między innymi powieść „451 stopni Fahrenheita” była inspiracją do nakręcenia filmu „Equilibrium” z 2002 roku w reżyserii Kurta Wimmera z Christianem Balem w roli głównej. Film ten oglądałem bardzo dawno temu i musiałbym sobie go odświeżyć, ale wtedy już zadawałem sobie pytanie, czy ten film nie był inspirowany „Fahrenheitem”. Z tego co pamiętam w tamtym świecie ludzie byli pozbawieni emocji dzięki zażywanym pigułkom. Ludzie są inwigilowani przez sztuczną inteligencję na przykład na skrzyżowaniach ulic, a „wywrotowcy” okazujący emocje są wyłapywani i eliminowani. Główny bohater grany przez Christiana Bale'a jest policjantem pracującym w czymś rodzaju „policji myśli”. Pewnego dnia niechcący rano upuszcza ostatnią pigułkę do zlewu i musi iść do pracy „na czczo” i w pracy musi udawać brak emocji. To jest bodźcem do przemiany głównego bohatera. Muszę sobie odświeżyć ten film. A może jednak też sobie odświeżę „451° Fahrenheita” z 1966 roku?



https://m.imdb.com/title/tt0238380/

Bardzo dobry jest też audiolog tej książki wydany na Audiotece i nagrany w formie słuchowiska. W roli narratora wystąpił Adam Ferency, w roli głównego bohatera Eryk Lubos, a w roli dowódcy straży pożarnej Mirosław Zbrojewicz (genialna kreacja). Choć nie przepadam za słuchaniem audiologów i wolę fizyczne książki, to tę książkę słuchało mi się dobrze, choć przeczytanie jej zajęło mi mniej czasu niż wysłuchanie audiologa. Audiolog trwa około sześć i pół godziny, a przeczytanie tej książki zajęło mi około czterech godzin.



https://m.imdb.com/title/tt0060390/

Akcja powieści rozgrywa się najprawdopodobniej w alternatywnej linii czasowej, w nieokreślonej, dystopijnej przyszłości Stanów Zjednoczonych Ameryki. Dokładna data akcji powieści nie jest znana. Książka pierwszy raz ukazała się w 1953 roku, a w tekście można przeczytać, że USA walczy na wojnie nie wiadomo z kim, być może z całym światem, może z ZSRR i jest też wzmianka o dwóch wojnach atomowych, które miały miejsce po latach 60. Ameryka to dystopijny kraj, w którym telewizja ogłupia obywateli i pierze im mózgi, a posiadanie książek jest nielegalne. Walkę z „nielegalną” literaturą toczy... Straż Pożarna, która zamiast gasić pożary... zajmuje się paleniem książek oraz mieszkań posiadaczy literatury, a czasem nawet aresztowaniem lub zabiciem delikwentów. Straż pożarna pełni tutaj rolę cenzorów czy ma uprawnienia nawet policji, choć w tym świecie też występuje policja. W świecie tym zlikwidowano także werandy, altanki i ganki przed domami, czy fotele bujane, żeby ludzie nie siedzieli przed domami z piwkiem w ręku i czasem nie myśleli o różnych sprawach. Zlikwidowano różne lunaparki, więc młodzież znajduje rozrywkę w czymś innym, a mianowicie w szybkiej i nielegalnej jeździe samochodami, głównie nocami. Głównym bohaterem książki jest jeden ze strażaków, około trzydziestoletni Guy Montag. Tylko w tej alternatywnej wizji przyszłości straż pożarna zajmuje się... paleniem książek, ma uprawnienia policji do aresztowania posiadacza zakazanej literatury, czy nawet do spalenia domu i do zabicia delikwenta. Na początku Montag jest niechętnie nastawiony wobec książek i wyższej kultury, lecz z czasem protagonista zaczyna się budzić, otwierać oczy i ogarniać otaczający go świat. Impulsem do przemiany głównego bohatera są powroty z pracy i od czasu do czasu przypadkowe spotkania z dziewczyną z sąsiedztwa, siedemnastoletnią Clarissą McClellan, która go pyta wprost, czy jest szczęśliwy, czy jest zakochany. Montag zdaje sobie sprawę, że nie jest szczęśliwy. Pewnego dnia Montag dowiaduje się, że Clarissa zginęła w wypadku samochodowym, co go bardzo unieszcześliwilło. Główny bohater powieści mieszka ze swoją żoną Mildred, która całymi dniami ogląda niskiej jakości ogłupiające programy w telewizji, głównie interaktywny serial „Rodzinka”. Montag uświadamia sobie, że rzeczywiście nie kocha Mildred, gdyż jest dla niego całkiem obcą osobą. Pewnego dnia po powrocie z pracy zauważył, że jego żona chciała popełnić samobójstwo poprzez połknięcie całej paczki tabletek nasennych i uświadomił sobie, że gdyby umarła, byłoby mu to obojętne. Drugim bodźcem do przemiany głównego bohatera jest typowa akcja „gaśnicza”, podczas której starsza właścicielka księgozbioru nie chce opuścić swoich książek i płonie razem z nimi. Po tym wydarzeniu Guy Montag zabiera do domu potajemnie jedną książkę. Jak się później okazało, nie była to pierwsza książka ocalona przez naszego bohatera z pożaru. Otóż Montag od pewnego czasu zabiera potajemnie po jednej książce i czyta je w swoim domu. Zdaje się, że przełożony Montaga kapitan Beatty jest oczytany i zaczyna podejrzewać Montaga o czytanie książek, gdy ten zaczyna zadawać różne dziwne pytania. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby Beatty w swoim domu potajemnie trzymał książki. Może tyle, bo chyba zdradziłem 1/3 powieści. Resztę sobie doczytajcie jak to się skończyło. Albo przeczytajcie streszczenie streszczenia. 😉



Wbrew temu, co można zobaczyć gołym okiem, książka ta wcale nie jest krytyką czytelnictwa czy wyższej kultury, wręcz przeciwnie. Jak sam autor wspominał „451° Fahrenheita” było krytyką konsumpcjonizmu, a przede wszystkim zgubnej i ogłupiającej roli telewizji na społeczeństwo, poprzez emisję niskiej jakości programów rozrywkowych czy teleturniejów i robieniem papki z mózgów telewidzom poprzez propagandowe i „pudelkowe” serwisy informacyjne. Jak sam autor miał mówić, telewizja wytworzyła pokolenie „morons” czyli pokolenie głupków. Skąd ja to znam. Obecnie robi to internet i media społecznościowe. Nie wiem czy to jest prawda, ale sam Stanisław Lem miał powiedzieć, że dopóki nie zobaczył internetu, nie wiedział, że na świecie jest tylu idiotów. Trzeba przyznać, że Stanisław Lem nie żyje już od 2006 roku. Gdyby zobaczył Internet teraz, to by się za głowę złapał. Czytając tę książkę bardzo się przeraziłem. Pomimo tego, że powstała ona 70 lat temu, to naprawdę bardzo ładnie przewidziała nasze czasy. Otóż w powieści bohaterowie żyją w rzeczywistości, w której książki są przeżytkiem, reliktem przeszłości, których prawie nikt nie czyta. Podobnie jak w naszych czasach, dzisiaj mało ludzi czyta książki. Lepiej pooglądać sobie shortsy na Tik Toczku albo na YouTubku, Fejsbuniu czy Instagramie, gdzie przykucie uwagi widza na dłużej niż 5 sekund jest nie lada wyczynem, ale do tego za chwilę dojedziemy. Jak sam autor pisze w powieści, już w młodości bohaterów, którzy są w wieku Beatty'ego, książki były uważane za przeżytek, które powoli wyparły radio i telewizja. W książce opisano jak z zewnątrz obłożono domy materiałem, który izoluje ogień i Straż Pożarna stała się zbędna, więc zamieniono jej kompetencje. Sam proces dzięki którym książki stały się „nielegalne” był spontaniczny. Żadna władza nie zakazywała książek żadnymi dekretami czy ustawami. Wszystko działo się powoli krok po kroczku, niczym jak ten syndrom gotowanej żaby. Na początku nikt nie protestował, a potem gdy ludzie się ocknęli (kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował), było już za późno. Podobnie było w Niemczech w 1933 roku, kiedy to pewien malarz z Austrii został Kanclerzem z Niemiec, na początku ludzie się cieszyli. Albo w 1917 roku w Rosji, kiedy w Petersburgu do ludzi przemawiał pewien łysy gość ubrany w czapkę z lekkim wąsem i brodą i namawiał ludzi do obalenia Car, a później zastąpił go pewien wąsacz i wiemy jak to się skończyło. Głównie na początku ludzie byli entuzjastycznie nastawieni, a protestujących albo zamykano w więzieniach, albo się ich pozbywano. Swoją drogą podejrzewam, że jedną z inspiracji do napisania tej powieści, było publiczne palenie książek w III Rzeszy i w ZSRR. Wracając do książki. W tym świecie wszystkie inne rozrywki są dozwolone (alkohol, muzyka, filmy, telewizja, nawet kolorowe pisemka i te pornograficzne), ale książek nie wolno posiadać. Władzom chodzi o to żeby zrobić z ludzi sterowane bezwolne zombie, którym władza będzie prać mózgi i mówiła, co mają robić i jak mają żyć. A książki są uznawane jako przejaw buntu przeciwko władzy, a ludzie oczytani są uznawani za niebezpiecznych, gdyż nie dadzą sobą manipulować. Media manipulują opinią publiczną, ponieważ USA prowadzą z kimś wojnę, a w mediach o tym nie mówią, a co jakiś czas słychać nad głowami przelatujące samoloty. Władze chcą aby społeczeństwo było szczęśliwe i nie chciały zaprzątać ludziom głowy jakąś wojną, choć od czasu do czasu któryś z mężów koleżanek Mildred dostawał powołanie do wojska. Powoli główny bohater powieści Guy Montag w końcu otwiera oczy i zaczyna samodzielnie myśleć. Widzi to, czego nie dostrzegają inni i nie jest z tego powodu szczęśliwy. Symbolem zmanipulowanego społeczeństwa jest żona głównego bohatera - Mildred oraz jej koleżanki, które od czasu do czasu spotykają się na plotki. Całe dnie spędzają w  swoich domach, gdzie oglądają ścianowizor (pierwowzór dużego plazmowego telewizora powieszonego na ścianie), w którym oglądają teleturnieje lub interaktywne seriale, w których postacie dzięki AI mogą się z nimi komunikować w czasie rzeczywistym i nawet wymawiać nasze imię dzięki programom komputerowym. Nie wiem czy już powstała taka technologia, ale myślę, że nie jest to aż takie science-fiction i być może za parę(naście) lat może to być realne. Już teraz AI potrafi w powiadomieniach e-mailowych zwracać się do nas po imieniu, ale jeszcze nie stworzono (chyba) interaktywnych seriali telewizyjnych, w których bohaterowie przebijają czwartą ścianę i zwracają się do nas. Pewnie za kilka lat będzie to możliwe. Czasami Mildred używa w uszach muszelek (pierwowzór dousznych słuchawek), w których słucha muzyki i które izolują słuchacza od świata zewnętrznego. Książka ta pokazuje jak ludzie zaczynają się izolować od siebie siedząc w czterech ścianach swoich domów. Ponadto pokazuje jak próżnym gatunkiem są ludzie i że przyjmowanie wiadomości w znacznych ilościach (długi film, długi tekst) może być nużące i to mnie w dzisiejszym społeczeństwie przeraża. Dłuższego artykułu nie przeczytam, dwugodzinnego podcastu nie wysłucham, bo szkoda czasu. A ja na przykład nie mam problemu z wysłuchaniem trzygodzinnego podcastu historycznego. Naprawdę muszę przyznać, że Ray Bradbury ładnie przewidział przyszłość dzisiejszego smartfonowego i Tik Tokowego społeczeństwa. Wszystko to się sprowadza do ogłupiania społeczeństwa poprzez emitowane programów rozrywkowych niskiej jakości, a odwracanie uwagi od spraw ważnych jaką jest na przykład wojna. Otóż w uniwersum książki Stany Zjednoczone są w stanie wojny. Nie powiedziano w książce z kim toczy się wojna, ale w książce wspomniano o dwóch wojnach atomowych od lat 60 i na pewno jest to kamuflowany strach przed zimną wojną ze Związkiem Radzieckim i ukazanie zimniej wojny w krzywym zwierciadle. Jak sam autor książki uważał, powieść ta nie miała na celu zdyskredytować książek czy wyższej kultury, wręcz przeciwnie. Książka była krytyką coraz bardziej popularnej telewizji (choć wynalazek ten był znany już w latach 30 XX wieku, to popularna stała się na początku lat 50 XX wieku) i jej ogłupiającej roli. Książka jest krytyką ogłupiającej niższej kultury (jak na przykład tasiemcowe seriale, głupie teleturnieje w telewizji) dającej ludziom poczucie złudnego szczęścia nad wyższą kulturą jak: teatr, opera, książki. Książka pokazuje jak ogłupiane jest społeczeństwo przez telewizję. Przykładem jest na przykład (masło maślane) transmitowana na żywo obława na Montagiem oraz „schwytanie” i zabicie podejrzanego (w rzeczywistości przypadkowy niewinny człowiek, który znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze), by tylko uszczęśliwić gawiedź. Jeśli chodzi o problematykę powieści, to chyba wszystko. Podejrzewam, że jest to powieść uniwersalna i za 100 lat będzie aktualna. Kilkaset lat temu, zwłaszcza po wynalezieniu drukarek przez Jana Guttenberga, książki dla zwykłego zjadacza chleba nie były ogólnodostępne, a raczej były dobrem luksusowym dla ludzi bogatszych i wykształconych. Taki prosty chłop (staropolskie a raczej starosłowiańskie słowo ”chołop” oznaczające niewolnika, potem tak nazywano mieszkańców wsi, a teraz mężczyzn) pańszczyźniany nie umiał czytać i książki nie były mu do niczego potrzebne. Dopiero się to zmieniło na przełomie XVIII i XIX wieku w epoce oświecenia i powołaniu Komisji Edukacji Narodowej w 1773 roku. Dawniej uważano, że książki są dla szlachty, a dla chłopów co najwyżej motyka. Choć zdarzało się, że mały procent chłopstwa umiał czytać i pisać. Szlachta obawiała się, że zbyt oczytane chłopstwo może być niebezpieczne. Później się to ziściło buntami chłopskimi przeciwko szlachcie. Najbardziej chyba znana jest tak zwana rabacja (rzeź) galicyjska z przełomu lutego i marca 1846 roku. Więc jak widać, problematyka tej książki wcale nie jest taka nowa. Podejrzewam, że w czasach starożytnych było podobnie.


Kto to obrócił? Kto wydał pozwolenie?


Muszę przyznać, że o dziwo książkę tą czytało mi się szybko i przyjemnie. Sama powieść zajmuje około 150 stron i skończenie jej zajęło mi jedno popołudnie, około cztery godziny. Książka ma wartką akcję, która trzyma w napięciu praktycznie do ostatniego rozdziału. Zwykle staram się nie przyznawać maksymalnej oceny. Żeby jakieś dzieło (książka, film, gra) dostało u mnie ocenę 10/10, to musi mieć to „coś” i musi do mnie trafić. Sam uważam, że w świecie nie ma rzeczy idealnych i ocena 9/10 jest wystarczająca. 10/10 musi mieć (prawie) ideał. Przyznaję, że „451° Fahrenheita” trafiło do mnie i ma w sobie „to coś". Jak dla mnie jest to jedna z najlepszych książek jakie w życiu czytałem, choć wielu ludzi przyznaje jej niższe oceny. Uważam, że jest to taki „must have” obok takich książek jak: „Rok 1984” i „Folwark zwierzęcy” George'a Orwella czy „Mechanicznej pomarańczy” Anthony'ego Burgessa. Każdy człowiek powinien przeczytać ją przynajmniej raz w życiu (ze zrozumieniem) i nie krzywić się na stracony czas. Jedyny minus (jakie minusy mordo) tej książki jest taki, iż jest ona... hmm... hmmm... wiem... jest za krótka. 

Popularne posty z tego bloga

Obejrzane: Fallout - Sezon 1 (2024) - Kilter Films, Big Indie Pictures, Bethesda Game Studios, Amazon MGM Studios

Przeczytane: Stanisław Lem - Szpital przemienienia (1955) - Wydawnictwo Cyfrant