Przeczytane: „Powrót do przyszłości" (1991) - George Pipe i Craig Shaw Gardner
W sierpniu 2024 roku przeczytałem sobie (w końcu) powieść, a raczej nowelizację na podstawie trylogii filmowej z serii „Powrót do przyszłości" według autorstwa scenariusza Boba Gale'a i Roberta Zemeckisa. Filmu „Powrót do przyszłości" chyba raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Najpierw przeczytałem sobie trzy części powieści w postaci plików PDF po angielsku. Znalezienie tych plików w internecie nie było trudne, a przeczytanie ich zajęło mi cały dzień. Cała książka zajmuje około 600 stron i przeczytanie, a raczej pochłonięcie jej, zajęło mi jedną sobotę. Tym bardziej, że znam tę historię na pamięć, a filmy oglądałem z milion razy. Autorem nowelizacji pierwszej części był George Pipe, który zmarł 6 września 1986 roku w wieku 53 lat na zawał serca wskutek alergii wywołanej przez ukąszenie pszczoły. Rok wcześniej, w roku 1985 napisał nowelizację książki „Powrót do przyszłości” najprawdopodobniej na podstawie jednej z wcześniejszych wersji scenariusza do filmu autorstwa Boba Gale'a i Roberta Zemeckisa, a jeszcze wcześniej napisał powieść na podstawie filmu „Gremliny" bądź „Gremliny rozrabiają" z 1984 roku. Natomiast część drugą i trzecią „Powrotu do przyszłości" napisał już Craig Shaw Gardner najprawdopodobniej w roku 1990 po premierze części trzeciej filmu. Autor ten także napisał nowelizacje takich filmów jak: „Batman" z 1989 roku i „Powrót Batmana" z roku 1992 w reżyserii Tima Burtona.
Okładka wersji zagranicznej
We wrześniu 2024 roku wpadł w moje ręce polski przekład tych powieści, a mianowicie książka zatytułowana „Powrot do przyszłości", a dokładniej „Powrót do Przyszłości w trzech opowieściach”. Książka ta ukazała się jako pierwsze wydanie z serii „Steven Spielberg przedstawia". Jest to gruba książka licząca sobie prawie 600 stron i jest mniej więcej w formacie zeszytu szkolnego A5 i oprawiona jest w miękką okładkę. Też trzeba uważać, aby niechcący nie uszkodzić książki, ponieważ kartki są lekko pożółkłe i zrobione z takiego cienkiego papieru, żeby przypadkowo podczas przewracania stron nie uszkodzić ich lub nie porwać. To samo tyczy się okładki przedniej i tylnej, żeby czasem niechcący nie pozaginać rogów. Jak na trzydziestoletnią książkę jest bardzo dobrze zachowana i postaram się aby nadal taka była. Nawet nie wiedziałem, że wyszedł polski przekład nowelizacji „Powrotu do przyszłości". Oczywiście wiedziałem, że została napisana nowelizacja tego filmu, ale o polskim przekładzie nie miałem zielonego pojęcia. Udało mi się ją wyhaczyć za prawie 50 złotych na bardzo znanym serwisie aukcyjnym na literę A. Według stopki redakcyjnej oryginał został wydany jednak w 1991 roku dzięki MCA Inc. Company. Natomiast polskie wydanie ukazało się bardzo szybko, bo już w 1992 roku dzięki Wydawnictwu Ryton. Drukiem i oprawą zajęła się Wojskowa Drukarnia w Łodzi. Copyright (c) for the Polish edition by Pegasus, Warszawa 1992. Autorem Okładki był pan Maciej Sadowski. Redakcją zajęła się pani Ewa Witan. Redakcją techniczną zajęła się pani Marzena Kiedrowska.
Nie wiem, czy jest w ogóle sens streszczać fabułę książki, bo jest ona praktycznie taka sama jak fabuła filmów, prawie 1:1 z drobnymi przeinaczeniami. Osoby, które oglądały filmy znają fabułę książki. A jeśli ktoś przez ostatnie 30-35 lat przeleżał pod kamieniem i jeszcze jakimś cudem nie oglądał filmów i nie zna ich fabuły...
Fabuła części pierwszej książki przedstawia się mniej więcej tak, ale nie chcę za bardzo spoilerować, jeśli ktoś nie oglądał filmów. Akcja książki rozgrywa się w fikcyjnym miasteczku Hill Valley położonym w Kalifornii gdzieś niedaleko od San Francisco na przestrzeni wielu lat. Akcja książki rozpoczyna się w piątek 25 października 1985 roku. Pewien tutejszy szalony naukowiec niejaki doktor Emmett Brown dokonuje historycznego odkrycia i ze swojego samochodu Delorean DMC-12 robi... wehikuł czasu.
Wehikuł czasu z Deloreana, co za debilny pomysł (co? Kto to napisał?). 🤣 Nie mógł zrobić wehikułu czasu z lodówki czy czegoś (pozdro dla kumatych)? 😉 Żeby ten samochód przeniósł się w czasie, trzeba rozpędzić go do 88 mil na godzinę. Tylko jest mały problem, ten samochód tyle nie wyciąga. Maksymalnie wyciągał chyba 85 mil na godzinę. Chyba, że się go zepchnie z góry, albo jest z podrasowanym silnikiem, a była w planach produkcja takiej wersji. Pomocnikiem i asystentem doktora Emmetta Browna jest tutejszy nastolatek, 17 letni niejaki Marty McFly, który marzy by zostać bogatą gwiazdą rocka i wyrwać się z tego miasta. Marty gra w swoim zespole rockowym Pinheads i spotyka się ze swoją dziewczyną Jennifer Parker. Można powiedzieć, że Marty jest zdolny, ale „lyń". Pewnej nocy na parkingu tutejszego centrum handlowego doktor Emmett Brown i Marty McFly przeprowadzają udany eksperyment z wehikułem czasu i wysyłają go o minutę w przyszłość. Następnie doktor Brown chce udać się 25 lat w przyszłość i zobaczyć jak świat będzie wyglądał po jego śmierci. Niestety pewien zabieg okoliczności albo przypadek sprawia, że doktor Emmett Brown ginie z rąk terrorystów, a Marty podczas ucieczki przed terrorystami wsiada do Deloreana i przypadkowo cofa się w czasie o 30 lat, do roku 1955. Tam niechcący zmienia bieg historii i przeszkadza w poznaniu się jego rodziców, przez co narazi swoje istnienie. Przy okazji będzie musiał odnaleźć młodszego doktora Emmetta Browna i poprosić by mu pomógł wrócić do przyszłości.
W części drugiej, zaraz po powrocie Marty'ego do przyszłości (co za heavy spoiler) doktor Emmett Brown zabiera Marty'ego i jego dziewczynę Jennifer do przyszłości, do roku 2015 by ratować dzieci Marty'ego oraz rodzinę Mcfly'ów przed upadkiem. Nieładnie wykorzystać wehikuł czasu do własnych potrzeb i zmiany historii. Właśnie o tym jest część druga, a także część trzecia, która zbiera rykoszetem od części drugiej. Nieszczęśliwy zbieg, a raczej ciąg, wydarzeń sprawi, że wehikuł czasu wpadnie w niepowołane łapska i wystarczy jedna zmiana w przeszłości, by wywołać tak zwany efekt motyla i alternatywną rzeczywistość. Żeby to naprawić i przywrócić normalną linię czasową, Marty'ego i doktora będzie kosztowało to sporo pracy i wysiłku, a także kolejnych ingerencji w i tak już naruszone kontinuum czasoprzestrzenne. Ale też nie chcę za bardzo spoilerować osobom, które jeszcze nie widziały filmów. Ciekawa historyjka z potencjałem, powinni na jej podstawie nakręcić film. A nie... Czekaj...
Naprawdę nie robisz mnie w chuja z tym wehikułem czasu? 🤣
Jeśli chodzi o treść, to najprawdopodobniej książki te opierają się na wcześniejszych wersjach scenariusza, ponieważ jest w książce sporo wyciętych i nagranych scen, które zostały usunięte z filmów: choćby w pierwszej części filmu na samym początku scena sprzedaży ciastek przez sąsiada Mcfly'ów. Scenka ta miała miejsce pomiędzy pierwszą konfrontacją Biffa z Georgem, a rodzinną kolacją. Przynajmniej wiemy skąd były te ciastka. O istnieniu tej sceny nie wiedziałem dosyć długo i pierwszy raz zobaczyłem ją dopiero na YouTube. W wydaniu trylogii na DVD bodajże z 2002 roku tej scenki tam nie ma, a przynajmniej ja jej nie pamiętałem.
Wycięta scena z Playboy'em 🤣
Czy scena jak doktor Brown w 1955 roku po sprowadzeniu wehikułu czasu do garażu i przed oglądaniem nagrania wideo z przyszłości sprawdza swoje rzeczy w walizce: suszarkę do włosów, gacie i... Playboya. 🤣
W książce chyba nie ma sceny, kiedy Marty prosi przypadkowo spotkaną starszą panią aby ta go uszczypnęla, po czym ta sprzedaje Marty'emu plaskacza w pysk. Ta scena miała miejsce zaraz po tym jak Marty sprawdzał datę w gazecie i przed pójściem do kawiarni Lou. W tej scenie do Marty'ego przychodzi ten policjant patrolujący centrum Hill Valley i Marty daje mu tą gazetę. Albo umknęła mojej uwadze. W ostatecznej wersji filmowej Marty po prostu odkłada tę gazetę do kosza na śmieci i idzie do kawiarni.
Za to w książce jest scena reklamy papierosów, która miała miejsce podczas oglądania telewizji w czasie kolacji z rodziną mamy Marty'ego - Lorraine Baines. Reklama ta została nakręcona i zagrał w niej aktor John McCoock znany chociażby z „Mody na sukces", ale ostatecznie nie trafiła do filmu, ale jest obecna w powieści. To jest taka ironiczna reklama o lekarzu przeprowadzającym operację płuc i już po wszystkim zapala papierosa. W książce jest dialog pomiędzy Martym a jego dziadkiem. Marty mówi, że palenie jest szkodliwe i wywołuje raka, a dziadek Marty'ego mówi, że niczego naukowo nie udowodniono.
Jaki Elvis? 🤣 Za rok pan o nim usłyszy. 🤣
W książce są sceny, które były w scenariuszu, a które najprawdopodobniej zostały nakręcone ale nigdy nie opublikowane, choćby ta kiedy doktor Brown wychodzi z domu by kupić Marty'emu parę ciuchów z lat 50, a potem Marty przymierza te ciuchy przed lustrem i ulizuje sobie włosy. Tam też pada aluzja do Elvisa Presley'a. Doktor Brown pyta się jakiego Elvisa, a Marty odpowiada, że mniej więcej za rok o nim doktor usłyszy. 🤣
Z tym Stricklandem. Nieważne czy to 1985 czy 1955 rok. Mam nadzieję, że facet nie jest pamiętliwy. 🤣
War. War (and history) never chsnges.
Czy też scena w stołówce kiedy Strickland przerywa bójkę Marty'ego i Biffa. Wtedy znowu Marty i Strickland stają twarzą w twarz i dochodzi między nimi do wymiany zdań. i mam nadzieję, że Strickland ma słabą pamięć, a wie że doktor Emmett Brown jest szalonym naukowcem. Tym bardziej, że podczas tej rozmowy Marty mu się przedstawił jako Marty... Brown. Teraz nie pamiętam czy były jeszcze w książce jakieś scenki z filmu, które zostały wycięte, o których nie wiemy.
„Eeey Puto! She's cheating Man! Sun of a beach, she's cheating!" Marty jako latynoski macho. Alternatywna rzeczywistość. 🤣
Czy też scenka jak po wejściu do liceum w Hill Valley Marty i Doktor idą korytarzem podczas lekcji i Marty szuka swoich rodziców chodząc od klasy do klasy. Przed drzwiami jednej z klas widzi swoją mamę i pokazuje ją doktorowi. Marty widzi ją jak mama ściąga na klasówce i nie jest z tego zadowolony. Po chwili następuje dzwonek na przerwę i dzieciarnia wyłazi na korytarz. A następnie mamy znaną z filmu scenę kiedy Marty pokazuje doktorowi swojego ojca. Nakręcono też, najprawdopodobniej podczas prób i dla jaj, wersję z Michaelem J. Foxem ubranym jak taki latynoski macho i bardzo przeklinającym. Zza kadru słychać było śmiechy ekipy, sam Robert Zemeckis krzyczał: „Action! ... Man!", a Christopher Lloyd powstrzymywał się aby parsknąć śmiechem.
Czy też chyba najbardziej kontrowersyjna wycięta scena w filmie, kiedy policjant pyta doktora Emmetta Browna o zezwolenie, a doktor Brown daje policjantowi łapówkę w postaci 50 dolarów. Policjant mówi, że tym razem doktor Brown chyba nie chce znowu czegoś spalić? Doktor Brown odpowiada: NAAAAAAHHHH! 🤣 Ale to jeszcze nie koniec sceny. Podchodzi Marty i ma wątpliwości co do randki ze swoją mamą. Później Marty pyta, a co jeśli gdy wróci do przyszłości i skończy jako gej. Doktor Brown chyba nie złapał żartu, bo słowo „gay” kiedyś oznaczało wesoły, a być może w latach 50 tak jeszcze nie nazywano osób homoseksualnych. Doktor Brown odpowiada, że powinien być szczęśliwy. Nie kumam tego żartu. Następnie Marty pyta doktora, co jeśli jego rodzice się nie zejdą, a on zniknie. Doktor odpowiada, że nie ma zielonego pojęcia. Pewnie nastąpiłby paradoks czasowy i Delorean pewnie też by zniknął.
Na pewno książka nie jest w 100% wierna filmowemu oryginałowi. Myślę, że w mniej więcej w 85-90% procentach trzyma się fabuły filmu, ale jest parę scen przeinaczonych, niektóre sceny zostały dodane, niektóre wydłużone względem firmowego oryginału. Albo na przykład przestawiono szyk wydarzeń względem filmu, na przykład w części drugiej jak dwie policjantki znajdują Jennifer leżącą w bocznej alejce.
W książce jest to umiejscowione pezed powrotem doktora Browna, a w filmie po powrocie doktora. Takich sytuacji w książce było kilka. Na przykład cały początek powieści zamieniono i nie rozpoczyna się ona w garażu doktora Emmetta Browna tylko w Hill Valley High School podczas lekcji historii, gdzie poznajemy Marty'ego. Na przykład scena schowania deloreana w 1955 roku za bannerem reklamowym została trochę zmieniona, gdyż w książce osiedle Lyon Estates było częściowo wybudowane i po prostu Marty ukrył Deloreana w... garażu swojego przyszłego domu, bo akurat klucz pasował. Scena pierwszego spotkania Marty'ego i doktora Emmetta Browna w roku 1955 została trochę zmieniona i wydłużona. Doktor Brown nie wierzy Marty'emu i odprawia go z kwitkiem. Marty postanawia poczekać aż się ściemni i przyjechać Deloreanem do garażu doktora Browna, bo chyba akurat miał przy sobie klucz do drzwi garażu doktora i liczył, że też będzie pasować. W tym czasie odwiedza jedno z kin w centrum miasta (chyba kino Town) i ogląda film „Atomic Kid", bo w tym drugim kinie („Essex") była „Królowa bydła z Montany" z Barbarą Stanwyck i Ronaldem Reaganem. Potem Marty udaje się z powrotem do Lyon Estates po Deloreana i pod osłoną nocy przyjeżdża nim do garażu doktora Emmetta Browna. Tutaj znów się włamuje używając klucza do garażu doktora, wjeżdża Deloreanem i budzi śpiącego doktora Emmetta Browna. Początkowo doktor Emmett Brown jest zły i chce wzywać policję, ale jak zobaczył Deloreana w garażu, to mu oczy chciały wylecieć z orbit. Co to za dziwny samochód? Tam takich scenek we wszystkich trzech częściach było trochę, trochę scenek zmienionych względem filmowego oryginału, trochę dodanych z wyciętych wersji filmy obraz scen wydłużonych względem filmowego oryginału.
Na pewno nie chcesz tego rewolwera?
Choćby scena na początku trzeciej części, gdy w tym kinie samochodowym w roku 1955, kiedy Marty ma się cofnąć do roku 1885. Doktor Emmett Brown chce dać Marty'emu swój rewolwer Colt Peacemaker, ten sam którego używał w roku 1985 w pierwszej części filmu, ale Marty odmawia argumentując że nie umie strzelać. Kłamczuszek, a podczas potańcówki ładnie strzelał do mechanicznego automatu. Marty znał ten rewolwer i pewnie nie chciał go brać do przeszłości żeby nie zrobić paradoksu czasowego. Jeszcze doktor Brown z 1955 roku próbuje odwieść Marty'ego od tego pomysłu, jeśli nie chce , to nie musi tego robić i może wracać do roku 1985, ale Marty odmawia. Argumentując, że nawarzyl tego piwa i teraz musi je wypić. W sumie doktor Brown będzie wiedział co go czeka, to mógłby wybrać dłuższą drogę na przygotowanie się. Nawet doktorowi Brownowi przychodziły myśli, żeby pojechać z Martym na Dziki Zachód jakby coś, ale mogłoby to stworzyć paradoks czasowy. Dwóch doktorów Brownów i Marty w jednym czasie. Tego żadne kontinuum czasoprzestrzenne nie wytrzyma 🤣 i też pewnie za dużo świadków. A co jeśli, nie daj Boże, coś by się stało młodszemu Doktorowi Brownowi?
W sumie mogliby dać młodszemu Doktorowi Brownowi dać się „karnąć" Deloreanem i chociaż wypróbować czy obwody czasowe działają i zrobić choćby próbną podróż w czasie o minutę w przyszłość, nawet z Martym w środku, jak to było z Einsteinem w pierwszej części. Jeszcze przed odjazdem doktor Brown mówi Marty'emu, że jakby mu się nie udało uratować jego starszej wersji, to żeby Marty dorwał tego „skurwysyna" (tu doktor użył wulgaryzmu) i tu nie patrzał na kontinuum czasoprzestrzenne i na konsekwencje. Marty odpowiada, że postara się nie zawieźć. Jestem ciekaw czy w tych nowych okolicznościach młodszy doktor Brown szybciej skleił ten podarty list od Marty'ego, albo po prostu o tym rozmawiali między scenami? Tym bardziej jak doktor Emmett Brown znał już swoją przyszłość z ewentualną śmiercią. Bo ani w filmie ani w książce nie poruszali kwestii podartego listu, a powinni.
Na przykład w książce jest też dłuższa scena pobytu Marty'ego na farmie sowich pra pra dziadków i podczas kolacji, niż ta przedstawiona w filmie. Jest tam trochę więcej dialogów niż w filmowym pierwowzorze.
Czy też scena z drugiej części, kiedy w roku 1955 stary doktor Emmett Brown wraca rowerem z centrum miasta po rozmowie z samym sobą do wehikułu czasu i widzi tuż przy tym banerze Lyon Estates starego farmera Otisa Peabodyego z pierwszej części filmu, któremu Marty zniszczył sosnę. Widzi, że farmer kłóci się z policjantem, że widział UFO. A za tym banerem był ukryty Delorean. Policjant go olewa i odjeżdża, a doktor Brown odciąga uwagę starego Peabodyego i mówi, że też widział latający statek i podał jakaś rahdomową pozycję po drugiej stronie miasta. Podobno była nakręcona ta scena, ale pewnie leży w archiwach Universalu, tylko zachowały się fotografie. Szkoda, bo mogliby dać tę scenę w filmie. Swoją drogą ciekawe czy stary farmer widział Deloreana ze starym Biffem czy tego z doktorem i Martym. Swoją drogą za dużo tych latających Deloreanów w 1955 roku. W książce jest scena jak już doktor Brown startuje Deloreanem zza tego baneru reklamowego, by spotkać się z Martym na dachu szkoły, to jeszcze Peabody strzelał do Deloreana ze swojej strzelby i pewnie dlatego uszkadza obwody czasowe i tak uszkodzone przez starego Biffa.
Szkoda, że w książce, podobnie jak w filmie, jest za dużo tak zwanych plot holi, czyli tak zwanych dziur w fabule. W książce można było na przykład bardziej zagospodarować czas pomiędzy ujęciami. Pod tym względem książka zbyt mocno trzyma się filmu. Na przykład nie jest pokazane co Marty i Doktor robili w dniach w czwartek i piątek 10 i 11 listopada 1955 roku, albo na przykład reakcję młodego doktora Emmetta Browna z 1955 roku na przeróbkę Mr Fusion i że teraz Delorean nie jest już na pluton tylko na domowe odpadki. Ja też rozumiem, że to jest spowolnienie akcji, ale fajnie byłoby przeczytać gdzie Marty spał u doktora przez ten tydzień, na przykład jak spożywali posiłki, o czym rozmawiali. Ale o intymnych czynnościach jak o wizytach w toalecie czy jak brali prysznic nie chcę wspominać, bo to już jest przesada. Albo na przykład kiedy doktor Emmett Brown rozmontował ten kabel prowadzący z wieży zegarowej do latarni, albo chociaż żeby sprzątnął ten wiszący zaczep z hakiem na kablu na środku ulicy, żeby przypadkiem ktoś w niego nie przyrżnął. W filmie ani w książce tego nie ma. Na przykład w powieści nie ma informacji co doktor Emmett Brown robił po podróży w czasie do roku 2015 pod koniec pierwszej części, czy też z budowy wehikułu czasu z lokomotywy. Albo co doktor Brown robił pomiędzy rokiem 1955 a 1985.
Dopiero te kwestie zostały pokazane w komiksach, które ukazały się w latach 2015-2016, nad którymi patronat miał Bob Gale, ale nie wszystko zostało wyjaśnione do końca. Na przykład mamy scenę jak w 1958 doktor Emmett Brown pracował już nad maszyną czasu i w tym roku związek Lorraine i George'a wisiał na włosku i oboje chcieli żeby Marty wrócił i oboje zwrócili się o pomoc doktora. A co miał biedny doktor Emmett Brown powiedzieć, że Marty to ich syn, że wrócił do roku 1985? I próbował na własną rękę ratować kryzys w związku George'a i Lorraine. Albo scena w październiku 1962 roku jak był Kryzys Kubański. Wojskowi wiedzieli, nie wiem skąd, ale wiedzieli 😉, że doktor Brown pracuje nad wehikułem czasu i chcieli go wykorzystać do niecnych celów. Ale jeszcze ta maszyna, a raczej komora czasu nie była gotowa do cofania się w czasie, tylko o skoki w przyszłość i nie była przeznaczona dla organizmów żywych. Wojskowi chcieli aby dzięki niej wysłać żołnierzy, a maszyna ta mogła wysyłać zaledwie małe przedmioty. Wtedy doktor Brown miał koszmarny sen i przyśnił mu się Marty jak wrócił z przyszłości Deloreanem i zabrał doktora do roku 1985, a tam wszystko zniszczone, niczym jak w Falloucie. Ale doktor Brown zaryzykował i nie chciał żeby wojskowi położyli łapę na jego wynalazku i wysłał list z wiadomością do samego siebie w przeszłość, a dokładniej dwa miesiące wstecz, do sierpnia 1962 roku, co zaowocowało pożarem posiadłości Doktora, ponieważ ta maszyna była w posiadłości Doktora i pewnie doktor poświęcił swój dom żeby zniszczyć maszynę.
Ale dobra, nie będę spoilerować różnic między filmem a książką i co tam było w komiksach. Ogólnie w większości trzon opowieści jest ten sam co w filmach. Jak ktoś oglądał filmy i nie jest fanatykiem „Powrotu do przyszłości", to nie wiem czy jest sens to czytać. Chyba, że ktoś jest turbo fanem filmu tak jak ja.
Ty jedź, a nie rób jakieś wygibasy. 🤣
Jeśli chodzi o samą książkę, to moim zdaniem część pierwsza napisana przez George'a Pipe'a zajmująca około 260 stron, jest najlepsza i jest lepsza niż nowelizacje dwóch następnych części autorstwa Craiga Shawa Gardnera. Ale to jest oczywiście tylko moje zdanie. George Pipe stara się wplatać w tekst opisy, które wiadomo spowalniają akcję i nie każdy lubi czytać opisy. Mamy na przykład opis centrum Hill Valley wraz z nazwami sklepów, które znamy z filmów. Mamy też tutaj sporo narracji z trzeciej osoby. Ale uważam, że nie wykorzystano do końca potencjału scenariusza filmu i na przykład nie załatano niektórych plot holi (dziur w fabule). Niestety książki te kurczowo trzymają się scenariusza filmu. Opisywane są tutaj scena po scenie z filmu i autorzy nie dodawał nic od siebie. Chyba że ci z Universalu z Bobem Galem na czele nie pozwolili ingerować autorom powieści. Powieść ma potencjał, ale nie został w stu procentach wykorzystany. Jak dla mnie pierwsza część mogłaby mieć nawet i 400 stron. Jest lekki zawód, ale nie jest źle. Jak dla mnie za pierwszą część mógłbym dać 8/10. Trochę gorzej jest z pozostałymi dwoma częściami napisanymi przez Craiga Shawa Gardnera, które są o wiele krótsze od części pierwszej i obie zajmują niewiele więcej niż połowę książki. Tutaj jest mały zawód, ale na szczęście nie po całej linii. Owszem też są tutaj opisy i narracja, ale wydaje mi się, że autor to pisał na odwal się, albo nie miał pomysłu jak poprowadzić narrację. Z samej części trzeciej ile można wyciągnąć samymi opisami i narracją Ameryki końca XIX wieku. Spokojnie pozostałe dwie części mogłyby być dwukrotnie grubsze, ale komu by się chciało czytać grubą na 800 stronic krowę. Może autorzy, zwłaszcza autor części drugiej i trzeciej, liczyli na to, że czytelnik sięgający po tę książkę, obejrzał ten film wcześniej, więc po co rozległe opisy czy narracja, skoro podczas czytania książki będzie w głowie miał sceny z filmu. A nic nie rozwija wyobraźni jak czytanie. Jak dla mnie części druga i trzecia to takie 6/10. Trochę zmarnowany potencjał, ale nie jest aż tak źle. Ogólnie bym dał tej książce jako całości 7/10. Jest nieźle, ale mogło być jeszcze nieźlej, jak to mawiał (chyba 🤔) Zenon Laskowik z kabaretu Tey. Ogólnie jest to książka skierowana raczej dla turbo fanów filmu, bo nikt normalny tego raczej nie przeczyta. Samą książkę czytało mi się łatwo i szybko, o czym chyba wcześniej pisałem. Książkę tą normalnie pochłonąłem w ciągu jednego dnia. A to pewnie przez to, że znałem tę historię i uwielbiam ten film, więc czytało mi się to lekko i przyjemnie. Ogólnie mógłbym się trochę przyczepić do polskiego przekładu, a raczej do korekty. Miejscami wypadały głupotki i błędy rzeczowe, jak na przykład na początku trzeciej części, kiedy na parkingu tego kina samochodowego Doktor Brown chciał wysłać Marty'ego do roku 1885. Właśnie raz tam w tekście widnieje rok 1885 a raz 1855, więc gdzie Marty chciał jechać? 30 lat to jest jednak dużo, tym bardziej że Hill Valley zostało założone chyba w roku 1871 jak dobrze pamiętam.
Ogólnie książka jest bardzo dobra, zwłaszcza pierwsza część. Nie jest ona arcydziełem literatury, ale jakimś tam crapem na szczęście też nie jest. Jeśli znacie bardzo dobrze ten film i nie jesteście fanatykami, to powieści nie musicie czytać. Chyba, że nie żal Wam wydać prawie 50 złotych za używany egzemplarz. Odpowiem „ludologicznie": „a mnie się podoba".