Przeczytane: Dimitry Glukhovsky - „Futu.re" (2013, 2015 PL) - Wydawnictwo Insignis Media
Jedną z ostatnich książek jakie mi się udało przeczytać, była powieść „Futu.re" autorstwa Dimitrija Glukhovsky'ego. Ja o tej powieści słyszałem dawno temu i była ona na mojej kupce wstydu i miałem zamiar ją przeczytać. Autorem książki jest znany rosyjski pisarz młodego pokolenia, Dimitry Glukhovsky, czyli autor bardzo znanej powieści „Metro 2033", którą też „recenzowałem" na swoim blogu oraz jej dwie następne kontynuacje: „Metro 2034" i „Metro 2035". Autor ten jest persona non grata w Rosji między innymi na antyrządowe nastawienie wobec rosyjskich władz i potępianie ataku Rosji na Ukrainę w roku 2022, które w Rosji jest uznane za przestępstwo. Przez to został zaocznie skazany przez rosyjskie sądy i przekroczenie granicy Rosji byłoby równoznaczne z jego aresztowaniem. Dlatego też Dimitry Glukhovsky mieszka poza granicami swojego kraju. Gdzieś tam kiedyś czytałem, że premier Rosji Dimitry Miedwiediew domagał się dla Dimitrija Glukhovsky'ego 8 lat więzienia, ale słyszałem w wywiadzie na kanale Kamila Paciorka - Imponderabilia, że nawet mogą mu grozić 15 lat odsiadki. Ponadto też książki Dimitrija Glukhovsky'ego zostały zakazane w Rosji, podobnie jak na przykład książka „Wysadzić Rosję" autorstwa Jurija Felsztyńskiego i Aleksandra Litwinienki.
Pierwszy raz powieść ta ukazała się w roku 2013 dzięki wydawnictwu Nibbe & Wiedling Literary Agency. Polskie tłumaczenie książki ukazało się dwa lata później, bo w roku 2015 dzięki Wydawnictwu Insignis Media. Przekładem książki na język polski zajął się pan Paweł Podmiotko. Autorem ilustracji zamieszczonych w książce jest Sergey Kritskiy. Projektantem oryginalniej okładki książki był Ilya Yatskyevitch. Konwersją okładki na język polski zajął się Tomasz Brzozowski. Redakcją na język polski i korektą książki zajęli się: Piotr Mocniak, Tomasz Brzozowski oraz Pracownia 12A.
Ja sobie kupiłem e-booka tej książki w serwisie Publio za około 35 złotych, ale też zastanawiam się nad kupnem wersji fizycznej tej książki, tylko znowu powstaje problem miejsca. Muszę sobie kupić stojącą witrynkę na książki. Dawno temu widziałem tę książkę w Empiku i nawet miałem zamiar ją kupić, tylko najprawdopodobniej cena mnie odstraszyła.
„Futu.re" ogólnie jest to... thriller? Ciężko jest zaliczyć tę książkę do jednego gatunku. Jest to połączenie futurystycznej dystopii, thrillera politycznego, dramatu psychologicznego, dramatu społecznego, powieści sensacyjnej i być może po części horroru. Wszystko jest tak wymieszane ze sobą. W pewnym sensie też bym nazwał tę książkę satyrą pokazującą nasze czasy w krzywym zwierciadle.
Fabuła
Postaram się tutaj za bardzo nie spoilerować, żeby nie psuć innym czytelnikom niespodzianki, więc przedstawię ogólnie wizję świata przedstawionego w tej książce i ogólnie przedstawię zarys fabuły.
Akcja powieści rozgrywa się w połowie XXV wieku, a dokładniej bodajże w latach 2454-2455, jak dobrze zapamiętałem. Jest to dystopijna wizja przyszłości ludzkości i świata. Z Ziemi zniknęły nasze państwa i zastąpiły je mega mocarstwa jakby rodem z powieści „Rok 1884" George'a Orwella czy „Człowiek z wysokiego zamku" autorstwa Philipa K. Dicka. Akcja tej powieści rozgrywa się na kontynencie europejskim, który stał się jednym mocarstwem, państwem-miastem. Ziemia stała się przeludniona (bo się ciągle ruchają - jak mówi jeden z bohaterów książki). Na Ziemi żyje ponad bilion ludzi, a w samej Europie 120-140 miliardów, o ile dobrze pamiętam. Europa stała się takim wielkim panstwem-miastem, gdzie zabudowano ogromny teren kontynentu wysokimi budynkami, aby upchać ludzi. Mamy tutaj ogromne wieżowce pnące się kilka kilometrów w górę, na których szczytach mieszkają możni tego świata, a na dole mieszka nieśmiertelna biedota, która mieszka w małych klitkach. Europejskie miasta połączono siecią wind i takiej jakby kolei, która jeździ w takich w tunelach aerodynamicznych. Europa poradziła sobie z przeludnieniem w drastyczny sposób. Otóż w XXI wieku wymyślili szczepionkę, która hamuje... starzenie się ludzi (ale nie czyni ich nieśmiertelnymi, umrzeć można nadal, wbrew temu co można usłyszeć o tej książce), ale mylnie ludzie mówią, że są nieśmiertelni. Ludzie zatrzymują się mniej więcej na 30 roku życia, nie chorują, nie starzeją się (idealni wieczni pracownicy) i można powiedzieć, że będą żyć wiecznie, o ile nic nie strzeli im do łba. Ale wszystko ma swoją cenę. Politycy z rządzącej Partii Nieśmiertelności ubzdurali sobie, że aby walczyć z plagą przeludnienia, zakażą rodzenia dzieci. Ale popęd seksualny pozostaje. Dlatego też wymyślono tak zwane pigułki szczęśliwości, które chyba gaszą popęd seksualny i dają poczucie szczęścia jak... po skończonym akcie seksualnym? Dlatego zakazali rodzenia dzieci. I też dano pigułki dzień po, poronne, jak ktoś nie może wytrzymać bez seksu. Ciążę należy zarejestrować w urzędzie, bo w przeciwnym przypadku dziecko zostanie zarekwirowane przez bojówkę Partii Nieśmiertelności zwaną jako Nieśmiertelni. Ubierają się oni w czarne płaszcze i maski z posągu Apollina, którą można zobaczyć na okładce książki. Po prostu zabierają niezarejestrowane dziecko, a jednemu z rodziców wstrzykują antidotum na wieczność i taka osoba zaczyna się starzeć z siedmiokrotną prędkością niż normalny człowiek, czyli w jeden dzień starezeje się o tydzień. Rekordziści dożywali do 10 lat, a później umierali ze starości. Takie zarekwirowane dziecko trafia do tak zwanego Instytutu, a bardziej jest to coś w rodzaju jednostki wojskowej dla dzieci, nie chcę używać słowa obóz koncentracyjny pod przykrywką szkoły, gdzie dzieci te uczą się na przyszłych Nieśmiertelnych, a raczej są indoktrynowane i są im prane mózgi. Po zarejestrowaniu ciąży dziecko nie jest odbierane, ale jedno z rodziców musi ponieść karę poprzez wstrzyknięcie zastrzyku starości, czyli tak zwanej iniekcji akceleratora. Fajna ta przyszłość, ale seksu nie zakazali, nawet domy publiczne są. Z których nawet korzystają Nieśmiertelni. I jednym takim Nieśmiertelnym jest główny bohater powieści, Jan Nachtigall 2T (numer obozowy z Instytutu 717), który został odebrany matce w wieku 4 lat i wysłany do „Instytutu", gdzie przeszedł „szkolenie" i został jednym z Nieśmiertelnych. Cała książka jest przedstawiona w narracji pierwszoosobowej w czasie przeszłym, więc wiemy, że bohater to wszystko sobie wspomina. W książce jest też kilka rozdziałów, które są retrospekcjami i które opisują jak wyglądała nauka w Instytucie. Na początku główny bohater jest takim zwykłym karierowiczem, który tylko wykonuje swoje zadania i ma wszystko gdzieś. Pójść pod podany adres, zarekwirować dziecko jeśli było niezarejestrowane i wstrzyknąć jednemu z rodziców akcelerator starzenia się i fajrant. Ale z biegiem czasu poznaje jedną kobietę, zakochuje się w niej i przechodzi wewnętrzną przemianę.
Akcja powieści rozpoczyna się, kiedy naszego protagonistę zaprasza do siebie jeden z możnych tego świata, a mianowicie jeden z wierchuszki Partii Nieśmiertelności, senator Schreier i zleca naszemu protagoniście zabójstwo rzekomego terrorysty i aktywisty Partii Życia, niejakiego Rocamory oraz jego żony Annelie, która podobno zaszła z nim w ciążę. Początkowo nsasz bohater się waha i pyta z czemu nie sprzątną go służby specjalne albo policja, tylko Nieśmiertelni.To nie należy do obowiązków Nieśmiertelnych, owszem wstrzykują zastrzyki starości, ale nie mordują ludzi i wszystko robią zgodnie z prawem, jakie ono by nie było. Nasz protagonista niechętnie przyjmuje to zadanie i tu zaczynają się kłopoty. Co może pójść nie tak? W sumie wszystko. To może tyle jeśli chodzi o fabułę, bo też nie chcę zdradzać zbyt wiele, a i tak napisałem zbyt dużo.
Przede wszystkim książka ta porusza problematykę o marzeniach osiągnięcia nieśmiertelności przez człowieka, marzeniach o pokonaniu śmierci, pokonaniu procesu starzenia się, pokonaniu wszelkich chorób, lęku przed starością i śmiercią. Od zarania dziejów człowiek chciał zrównać się Bogu i chciał zostać nieśmiertelny, przestać się starzeć, być wiecznie młody i zdrowy i chciał pokonać śmierć. W końcu, w świecie przedstawionym w tej powieści, człowiekowi udaje się pokonać gen starzenia się w połowie XXI wieku, dzięki czemu ludzie mogą żyć wiecznie. Książka ta jest reklamowana, że ludzie w niej stali się nieśmiertelni. Nie do końca jest to prawda. Owszem ludzie mogą w tym świecie żyć „wiecznie", nie starzeć się, nie chorować, ale nie są nieśmiertelni. Nadal można tutaj umrzeć: na przykład z powodu wypadku, upadku z wysokości, utopienia się, popełnienia samobójstwa, wskutek zastrzelenia i tak dalej. Po prostu ludzie tu nie są nieśmiertelni, ale się nie starzeją, nie chorują, mogą żyć „wiecznie" i nie mogą umrzeć z przyczyn naturalnych. Ten świat wydaje się sielanką, utopią, ale tak nie jest. Jak wcześniej pisałem świat został podzielony na wielkie super państwa. Mamy tutaj Europę, Rosję, Chiny, chyba Amerykę Północną, Amerykę Południową, Afrykę, Indie zaś zostały zniszczone przez wojnę atomową z Pakistanem i nie nadają się do zamieszkania przez opad radioaktywny. Bardziej rozwinięte państwa jak Europa i USA naszprycowały swoich mieszkańców szczepionką na wieczność, a kraje gorzej rozwinięte żyły jak ludzkość od wieków, czyli według starego porządku świata. Do Europy napływali nielegalni imigranci z Azji i Afryki poprzez Barcelonę, która stała się takim azylem w Europie, w celu szukania nowego życia i chęci zaszczepienia się przed starością. W Ameryce Łacińskiej było podobnie, choć tam kwitnął nielegalny przemyt szczepionek z Europy na nieśmiertelność i po prostu rządziło tam prawo dżungli. Kto miał pieniądze i dał więcej, ten mógł sobie zapewnić długowieczność. Tak to się mniej więcej przedstawiało w tym świecie. Europa jest przedstawiona jako Utopia, sielanka, że ludzie niby są wolni, że niby mogą robić co chcą, że mogą pojechać gdzie chcą. Czyżby? Można powiedzieć, że „Futu.re" jest taką krytyką konsumpcjonizmu i bardziej takiego korpo życia, gdzie ludzie po robocie idą na siłownię. Człowiek w tej wizji przyszłości został tutaj przedstawiony jako taki homo idiotus, człowiek pozbawiony możliwości samodzielnego myślenia, rozwoju intelektualnego, taki obecny Tik-Tok brain. Jak to mówił jeden z bohaterów żeby się nażreć, wysrać i wyspać. Dobrym tego przykładem są słowa pewnej starszej kobiety, która się pyta głównego bohatera, co ludzkość osiągnęła w ostatnich 100 latach. Jak znajdę ten cytat, to przytoczę go dosłownie.
„Nie robimy niczego ze swoją wiecznością. Jaką wielką powieść napisano przez ostatnie sto lat? Jaki wielki film nakręcono? Jakiego wielkiego odkrycia dokonano? Przychodzą mi do głowy same starocie. Niczego nie zrobiliśmy ze swoją wiecznością. Śmierć nas popędzała. Śmierć zmuszała nas do pośpiechu. Zmuszała nas do korzystania z życia. Śmierć była kiedyś wszędzie widoczna. Wszyscy o niej pamiętali. Nadawała strukturę: oto początek, oto koniec."
Można powiedzieć, że ludzie są w tym świecie wiecznie młodzi, wiecznie zdrowi (idealni niewolnicy), żyją pełnią życia (ale co to za życie), ale czy są szczęśliwi?
Pod przykrywką Utopii kryje się tutaj dystopia. Może nie taka hardkorowa jak w powieściach George'a Orwella „Rok 1984" i „Folwark zwierzęcy", Philipa K. Dicka „Człowiek z wysokiego zamku", „Fahreinheit 451" Ray'a Bradbury'ego, „Battle Royale" Koushuna Takamiego, czy „Wielkiego marszu" Richarda Bachmana (Stephen King) i wielu innych, ale zawsze. Już na początku opisywałem jak mniej więcej wygląda ten świat. Idealny on nie jest. Europa zmagała się z falą przeludnienia i imigracji ze strony Afryki i Azji (Dimitry Glukhovsky przewidział to, choć książka ta powstała gdzieś na początku konfliktu w Syrii zapoczątkowanym arabską wiosną ludów w 2011 roku i na dwa lata przed wielką imigracją do Europy w roku 2015). Można powiedzieć, że ta powieść w pewnym sensie przewidziała niektóre rzeczy i jest satyrą pokazującą niektóre negatywne aspekty życia w Unii Europejskiej. Dlatego też budowano ogromne drapacze chmur ciągnące się kilka kilometrów w górę. Większość populacji Europy żyła w klitkach, boksach 2x2x2 metra (jak na przykład główny bohater powieści), patodeweloperzy mogliby się uczyć z tej powieści. Trochę mnie zdziwiło, że główny bohater powieści, bijące serce Partii Nieśmiertelności, oficer tak zwanej Falangi, żyje w slumsach i w takich warunkach. Jako członek Nieśmiertelnych powinien żyć na trochę lepszym poziomie, ale co tam. Po prostu książka ta stara się zetrzeć z problemem przeludnienia planety, które niewątpliwie mniej więcej nastąpi. Nie wiadomo jak świat ten sobie poradził na przykład z kwestią podboju kosmosu, bo tutaj chyba nic o tym nie pisze. Niby minęło 400 lat od naszych czasów, ale technologia raczej aż tak za bardzo nie poszła do przodu względem naszych czasów, a przynajmniej odnoszę takie wrażenie. Książka ta w pewnym sensie zagłębia się w ludzką psychologię. Ludność w tej książce tak naprawdę nie jest szczęśliwa. Często są faszerowani antydepresantami, czyli tak zwanymi pigułkami szczęścia czy błogości, aby sprawiać wrażenie szczęśliwych. Po części książka ta też jest krytyką koncernów farmaceutycznych, które trzepią ogromne miliardy za wciskanie ludziom placebo: a to tabletek na gardło, przeciwbólowe i przeciwgorączkowwe, a to jakiś syropik na gardełko, kropelki do noska i tak dalej. Co też zostało napisane wprost w tej powieści i to chyba nawet zostało powiedziane ustami głównego bohatera. Przykładem są ogromne telebimy z reklamami antydepresantów z pięknymi kobietami. Przypomniała mi się scena z filmu „Łowca androidów" („Blade Runner") Ridley'a Scotta z 1982 roku z Harrisonem Fordem i Rutgerem Hauerem, gdzie mamy ogromny telebim z japońską gejszą, która też połyka jakąś tabletkę.
Ponadto w książce jest pokazana manipulacja ludnością przez media masowego przekazu i pranie mózgów oglądającym telewizję. Można powiedzieć, że książka ta przewidziała wzrost popularności AI czyli sztucznej inteligencji, która w dzisiejszych czasach jest już powszechna w mediach społecznościowych. Jakieś głupie filmiki wygenerowane przez AI na Facebooku czy Tik-Toku. W tej powieści też jest to pokazane jak media manipulują społeczeństwem, gdyż można skopiować cyfrowo niewygodną osobę władzom, pozbyć się jej i zastąpić ją w studiu telewizyjnym cyfrowym avatarem, a nawet taką osobę cyfrowo odmłodzić. I praktycznie nikt się nie połapie, że to cyfrowy avatar czy hologram, jak ich tam nazywają.
Ale najgorszą częścią tej dystopii było tak zwane „Prawo o wyborze", czyli zakaz rozmnażania się i posiadania dzieci, bo któryś tam senator z Partii Nieśmiertelności był bezpłodny i nie mógł mieć dzieci, więc zróbmy z tego prawo pod przykrywką problemu przeludnienia Europy. Ale paradoksalnie uprawianie seksu nie było zakazane i nawet robili to członkowie Partii Nieśmiertelności czy nawet oficerowie Falangi (czyli Nieśmiertelni) chodzili do burdeli żeby odreagować po robocie. Wtedy kobiety zażywały pigułki „dzień po" aby nie zajść w ciążę. Albo jak ktoś nie chciał uprawiać seksu, to mógł brać pigułki rozkoszy, czy jak one się nazywały. Po prostu społeczeństwo nie było szczęśliwe w tym ukrytym totalitarnym państwie. Ludzie nierzadko popełniali samobójstwa, ale to był temat tabu. Była tutaj powszechna inwigilacja społeczeństwa poprzez wszędobylskie kamery, czy komunikatory na rękach w postaci bransoletek, które pełniły formę dzisiejszych smartfonów. Niektórzy w ramach protestu chcieli mieć dzieci i woleli żyć krócej i umrzeć, niż żyć wiecznie i bez dzieci. Można powiedzieć, że powieść ta pokazuje jak zatraca się podstawowa komórka społeczna jaką jest rodzina. Rodzina? A na co to komu? Promowany jest tutaj kult wiecznie młodych, zdrowych i silnych ludzi, którzy będą idealnymi niewolnikami i będą zapierdalać na swoich wiecznych panów po wieki. System przedstawiony w tej książce nie jest idealny, bo jest to system kapitalistyczny, gdzie społeczeństwo Europy w większości nie jest bogate i bez perspektyw na lepszą przyszłość. Rzeczywiście fajna wizja mieszkać w kubiku 2x2x2 metra po wieki. Przynajmniej ja to tak odbieram. Książka ta jest przedstawiona jako thriller polityczny, gdzie politycy na szczytach władzy grają w te swoje brudne gierki, pokazane jest tutaj sztuczne kolesiostwo, a za jego plecami będzie knuł z innym. Pokazane jest tutaj wykorzystywanie Falangi jako narzędzi do własnych celów. Przykładem jest główny bohater powieści, który staje się kozłem ofiarnym.
Podsumowanie. Po przeczytaniu tej książki czuję lekki niedosyt. Ogólnie książka ta jest bardzo dobra, ale „czegoś" jej brakło. Opowieść jest ciekawa, trzyma w ogromnym napięciu tak mniej więcej do połowy, a później to wszystko siada, chociaż sama końcówka znowu jest na wznoszącej. Mamy tutaj tutaj taką sinusoidę. Powieść ta jest dosyć nierówna. Początek jest świetny, końcówka niezbyt, choć sam koniec jest znów na wznoszącej. Scenariusz tej powieści był dosyć przewidywalny i myślałem, że może skończyć się podobnie. Nawet parę plot twistów, które występują w tej powieści aż tak za bardzo mnie nie zaskoczyło, gdyż zakładałem takie możliwości. Ale też nie chcę za bardzo zdradzać fabuły tej książki. Moim zdaniem największym minusem tej książki jest to, że jest ona trochę za długa. Mogłaby być ona trochę krótsza. Ebook zajmuje ponad 1110 stron, a po odliczeniu ilustracji autorstwa Sergey'a Kritskiy'ego, które są na samym końcu książki, liczy ona dobie około 1038 stron. Widziałem tę książkę kiedyś w formie fizycznej w Empiku (zastanawiałem się nad jej kupnem) i jest to ogromna cegłówka i gruba kobyła, która rzekomo liczy sobie około 660 stron, chociaż moim zdaniem wyglądała mi na więcej. Na szczęście nie wydawała mi się na taką grubą kobyłę jak „To" Stephena Kinga czy „Battle royale" Koushuna Takamiego, które zajmują około 1000 stron. Kolejnym minusem tej książki jest to, że im bliżej końca, tym ciężej mi się ją czytało. Pojawia się zbyt dużo przemyśleń głównego bohatera niż narracji. Ciągle tylko Annelie! Annelie! Przez to książkę tą czytałem prawie cały tydzień. Pierwszą część pochłonąłem dosyć szybko, natomiast druga połowa tak mnie wymęczyła. To chyba tyle jeśli chodzi o minusy tej książki. Ogólnie jest to bardzo dobra powieść, tylko troszkę czegoś zabrakło. Jest potencjał, ale nie został on do końca wykorzystany. Myślę, że ta książka ma potencjał żeby stać się klasykiem, o ile już nim się nie stała. Nie wiem jaki będzie odbiór tej książki na przykład za 50 lat, czy na przykład przetrwa próbę czasu, choć jej przesłanie raczej będzie ponadczasowe i uniwersalne. Jak dla mnie to jest takie mocne 8/10 i gdyby nie przeciągnięta fabuła i ta druga połowa książki, to może nawet byłaby i nawet „dycha". Tak czy owak i tak polecam tę książkę do przeczytania.