Przeczytane: Andrzej Sapkowski - „Trylogia Husycka" (2020) - Wydawnictwo superNOVA
Uwaga! W tekście będą znajdować się spoilery, bo nie lubię recenzji bezspoilerowych, a recenzję bezspoilerową może napisać każdy bez konsumowania danego dzieła. Więc jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji przeczytać tych książek, proszony jest o opuszczenie sali. Niech czuje się ostrzeżony.
Witam wszystkich Państwa bardzo serdecznie w kolejnej notce na moim blogu, a tym razem zajmiemy się serią książek, która potocznie nazywana jest „Trylogią Husycką" i zastanawiam się czy opisać wszystkie trzy książki cyklu w jednej notce, czy opisać każdą z książek osobno. Jeszcze zobaczymy ile tekstu i pracy zajmie mi napisanie tej notatki.
Zdaję sobie sprawę, że o tych książkach napisano i powiedziano już pewnie wszystko i zapewne mój wpis nie będzie oryginalny lecz wtórny (ale przynajmniej nie wygenerowany przez AI, tylko napisany rękami człowieka), bo zapewne wszystkie informacje zawarte w poniższej notce Państwo znajdą w internecie, pewnie w innych recenzjach tych książek, bądź na stronach typu Wikipedia. A ja od razu mówię, że nie jestem zawodowym historykiem, a raczej historykiem amatorem, gościem który lubi historię, ale nie jest ekspertem w tej dziedzinie. Jeśli ktoś z Państwa oczekuje pracy doktorskiej na temat wojen husyckich, materiału wręcz naukowego na ten temat, sorry, nie ten adres. Tam są drzwi. Zawsze możecie sobie sami napisać i nagrać taki materiał. Nikt Wam nie broni. Ja jestem prosty i niewykształcony chłop, który w życiu przeczytał „Janka Muzykanta", „Antka" i pół „Anielki".
Do przeczytania potocznie zwanej „Trylogii Husyckiej" zabierałem się od bardzo dawna. Ten cykl chciałem już przeczytać od jakiegoś czasu ze względu na jego sławę, ogólnie dobre recenzje, choć nie wszystkim on się spodobał. Cykl ten zbierał różne oceny od 9-10/10 do niskich ocen rzędu 4/10. Autora cyklu tych książek raczej nie trzeba nikomu bliżej przedstawiać, bo jest nim nikt inny jak pan Andrzej z Sap... to znaczy pan Andrzej Sapkowski, czyli twórca słynnej sagi o Wiedźminie Geralcie z Rivii. Do przeczytania „Trylogii husyckiej" zabierałem się od wielu lat, gdyż słyszałem, że to są świetne książki i dotykają tematu, który (przynajmniej u mnie) był tylko liźnięty na lekcjach historii, a mianowicie buntu czeskiego duchownego i jednego z „praojców" niemieckiego protestantyzmu - Jana Husa, który się sprzeciwił wobec naukom kościoła rzymskokatolickiego i który został stracony w 6 lipca 1415 roku podczas Soboru w Konstancji, ale także wojen husyckich, które przez następne 20 lat dotykały terenów Środkowej Europy siejąc terror, mord, pożogę, co też Czechom jest do dziś wypominane. Wojny husyckie to były te wszystkie krucjaty antyhusyckie zorganizowane przez cesarza Zygmunta Luksemburskiego (późniejszego króla Czech) i biskupa wrocławskiego Konrada V, oraz rejz husyckich na Śląsku, dowodzonych przez Prokopa Wielkiego, który objął dowództwo nad wojskami husyckim po śmierci Jana Žižki w 1424 roku. Wojny husyckie skończyły się, można powiedzieć, krwawym remisem, a może nawet klęską Husytów. W 1434 roku doszło do rozłamu wśród wojsk husyckich. Podczas jednej z bitew, bodajże pod Lipinami, mniej radykalny oddział Husytów - Utrakwiści pokonali bardziej radykalnych Taborytów i zaczęli się układać z Zygmuntem Luksemburskim, czego efektem była koronacja Zygmunta jako króla Czech. Ostatecznie ugodę między katolikami a husytami podpisano w 1436 roku podczas Soboru Bazylejskiego, gdzie uznano autonomię odłamu husyckiego i pozwolono na przyjmowanie komunii świętej pod dwiema postaciami. Te wydarzenia historyczne dały podwaliny na powstanie reformacji w Niemczech na początku XVI wieku. Wiek później w Niemczech niejaki Marcin Luter zreformował kościół i był twórcą kościoła protestanckiego w Niemczech, a Jana Husa uważano za jednego za „praojców" powstania tego odłamu chrzescijaństwa. Ponadto też „Trylogia Husycka" była jedną z inspiracji do powstania dwóch gier komputerowych z cyklu „Kingdom Come Deliverance", których akcja dzieje się w roku 1403, czyli na 12 lat przed śmiercią Jana Husa i 22 lata przed nawiązaniem akcji w tym cyklu. A nawet jedną z postaci pobocznych w grze jest sam Jan Žižka. Z chęcią bym zobaczył losy Henryka ze Skalicy w czasie wojen husyckich, ale to się raczej nie stanie.
Tytuł „Trylogia Husycka" to jest nazwa potoczna, ale raczej wszyscy wiedzą o co chodzi. W skład trylogii husyckiej wchodzą trzy powieści: „Narrenturm", „Boży bojownicy" i „Lux perpetua". Poszczególne części „Trylogii Husyckiej" były wydawane co dwa lata dzięki Wydawnictwu superNOVA. Pierwsza część trylogii „Narrenturm" została wydana w roku 2002, część druga „Boży bojownicy" została wydana w roku 2004, natomiast ostatnia część trylogii „Lux perpetua" została wydana w roku 2006 i książki te są do dziś wydawane. Ja sobie kupiłem trzy e-booki w serwisie Publio wydane w 2016 roku przez Wydawnictwo superNOVA, gdzie każda książka kosztowała około 33 złote i w sumie za każdą z nich to jest nieduża cena, gdyż te książki do najcieńszych nie należą, a niektóre książki mogą kosztować o wiele więcej. W wersji elektronicznej książki te zajmują średnio po 700 stron. Pierwsza część trylogii zajmuje 767 stron, druga część zajmuje 825 stron, a ostatnia część zajmuje 717 stron. Nie wiem jak to jest w przypadku wersji fizycznych tej książki, ale podejrzewam, że będzie podobnie, na pewno nie są to cienkie książki. Zastanawiam się nad kupnem wersji fizycznych tych książek, tym bardziej, że te wydania książki z 2016 roku nadal są dostępne w sprzedaży i kosztują około 33-35 złotych za każdy tom, więc jak na taką książkę to jest stosunkowo niedużo. Problem w tym, że kończy mi się miejsce na półce i powoli nie mam gdzie tych książek trzymać. Nie wiem kto mi je ciągle dokupuje. Jak go znajdę, ukatrupię... Jest też takie bardziej kolekcjonerskie wydanie „Trylogii Husyckiej" bodajże z 2020 roku w twardych okładkach i w takiej obwolucie, „walizeczce" z autografem Andrzeja Sapkowskiego na ścianie bocznej, a cena tego zestawu wynosi około 220 złotych i też się zastanawiam nad kupnem tego zestawu. Cena nie jest problemem, bo z jednej wypłaty czy tam z dwóch tyle kasy mogę poświęcić, ale kończące się miejsce w pokoju. A nie chcę pakować tych retro sprzętów: Commodorków, Atarynek, PSX-a, The 400Mini czy The Spectrum do pudełek, chociaż... nie korzystam z nich zbyt często. Nieważne. Może w ten weekend przejadę się do Empiku, może akurat te książki będą. Jak pamiętam, proza Andrzeja Sapkowskiego zawsze tam była w tym „Trylogia Husycka" także i nie powinno być większych problemów z jej kupnem.
„Trylogię Husycką" ciężko jest zakwalifikować do jednego gatunku literackiego. Powieścią historyczną nie można jej nazwać w 100%, chociaż w książce występuje sporo postaci historycznych oraz wydarzeń, które wydarzyły się naprawdę. Cykl ten to jest fikcja literacka, której tłem są wydarzenia historyczne, które rozgrywają się w tle, coś jak „Krzyżacy" czy „Quo Vadis" Henryka Sienkiewicza. Nie jestem historykiem, ale też czytałem opinie, że Andrzej Sapkowski trochę rozminął się z wydarzeniami, trochę poprzeinaczał fakty, ale nie mnie to oceniać. Nie jestem zawodowym historykiem. Chylę czoła przed Andrzejem Sapkowskim i jego wiedzą historyczną z tamtego okresu. Ponadto w książce występują elementy fantastyczne takie jak: magia, czarna magia, wywoływanie duchów, nekromancja i próby wskrzeszania trupów, transformacja ciała w ptaka czy teleportacja w przestrzeni, hordy szkieletów wykonujących dance macabre, halucynacje, czy też sabat czarownic odbywający się na jednej z gór niedaleko Ząbkowic Śląskich (ówczesny Frankenstein). Ponadto w powieści występują różne stworzenia fantastyczne, typu: wiedźmy, czarnoksiężnicy, alpy, niziołki, żywiołaki, wampiry, wilkołaki, ożywieńcy, duchy, utopcy, golem, czy byty astralne z innych wymiarów (najprawdopodobniej anioły lub demony).
Akcja „Trylogii Husyckiej" rozgrywa się głównie w latach 1425-1434 z małymi przerwami i przeskokami w czasie (oraz w przestrzeni) podczas Wojen Husyckich. Miejscem akcji „Trylogii Husyckiej" są głównie tereny ogólnie Śląska. Akcja powieści rozgrywa się trochę na terenach: Dolnego i Górnego Śląska, Opolszczyzny, Czech, Moraw, Łużyc, Polski, Niemiec, ale także drobne epizody na innych ziemiach jak: Francja podczas tak zwanej bitwy o śledzie w lutym 1429 roku czy w szwajcarskiej Lucernie. Akcja pierwszej powieści „Narrenturm" rozgrywa się mniej więcej od wiosny 1425 roku do przełomu roku 1425/1426 głównie na terenach Dolnego Śląska. Akcja drugiej części tryptyku zatytułowana „Boży bojownicy" przenosi się o dwa lata (a raczej o półtora roku) w przyszłość i rozpoczyna się latem 1427 roku w Pradze, a kończy się na przełomie lat 1428/1429 na Dolnym Śląsku. Chociaż w tej części występują retrospekcje do wydarzeń pomiędzy książkami, które się wydarzyły w roku 1426. Natomiast akcja trzeciej części trylogii „Lux perpetua" rozpoczyna się zaraz po zakończeniu akcji części drugiej, bo w styczniu 1429 roku i z małymi przeskokami w czasie kończy się w roku 1434.
Na okładkach wszystkich trzech książek widzimy fragmenty obrazu niderlandzkiego malarza Pietera Bruegla zatytułowany „Triumf śmierci" z 1562 roku.
Mały update. Kupiłem sobie wydanie fizyczne tej książki w postaci tej tak zwanej edycji kolekcjonerskiej za około 219 złotych, zależy od sklepu. Ta edycja kosztuje około 219 złotych. Jakbyście chcieli kupić każdą część z osobna, to można znaleźć za około 35 złotych za tom, więc jak komuś nie zależy, to lepiej wydać za te książki w tej formie. Początkowo myślałem, że to będzie taka forma walizeczki czy czegoś w tym rodzaju, ale te książki obłożone są takim tekturowym pudełkiem, a książki są włożone na dół grzbietami do góry. Właśnie na tych grzbietach namalowany jest autograf Andrzeja Sapkowskiego. Czy to jest warte swojej ceny? Czas pokaże. Jak zobaczyłem w stopkach redakcyjnych, jest to wydanie książki z 2020 roku. Książki te formatem są mniejsze niż zeszyt szkolny A5. Myślałem, że te książki będą większe. Ale na szczęście plusem jest to, że ta tekturowa skrzyneczka z trzema książkami nie jest taką cegłówką. Bałem się, że to będzie większe. Książki te są wykonane solidnie, z twardymi okładkami i są szyte pod grzbietami, więc mam nadzieję, że nie rozlecą się te książki po pewnym czasie. W książkach tych nie ma ani jednej ilustracji, tylko sam goły tekst. Dzieciaczki z Tik-Toka chyba się zapłaczą. Książki te są napisane taką średnią czcionką, chyba 9 lub 10. Nie jest to drobny maczek, ale też nie są to ogromne litery. Książki te zajmują troszkę mniej stron niż wersje z e-booka.
Fabuła - będą spoilery!
Tytuł pierwszego tomu cyklu „Narrenturm"
pochodzi z języka niemieckiego, co w tłumaczeniu oznacza „wieżę błaznów". Słowo „Narr" w tłumaczeniu na język polski oznacza „błazna", natomiast słowo „Turm" oznacza „wieżę". W czasach średniowiecza oznaczała ona miejsce odosobnienia dla osób chorych psychicznie. Najprawdopodobniej tytuł książki odnosi się do więzienia Inkwizycji, a oficjalnie do szpitala dla obłąkanych w mieście Frankenstein (Ząbkowice Śląskie), do którego trafia główny bohater cyklu w drugiej części pierwszego tomu.
Głównym bohaterem cyklu jest młody drobny szlachcic pochodzący ze Śląska Reynevan, zwany także Reinmarem z Bielawy. Kiedy go poznajemy już na samym początku powieści (w dość nieprzychylnych okolicznościach) w 1425 roku ma on 23 lata, więc przyszedł na świat w okolicach 1402 roku. Jego ojcem był rycerz, który zginął w bitwie pod Grunwaldem w 1410 roku i który walczył po stronie Zakonu Krzyżackiego. Trzeba przyznać, że Reinmar z Bielawy jest przystojnym elegancikiem, za którym oglądają się panny i który sam ogląda się za spódniczkami. Ponadto Reynevan był z wykształcenia lekarzem, ale także pałał się medycyną, że tak powiem... niekonwencjonalną, której Kościół oficjalnie nie popierał. Nazwijmy to po imieniu, Reinmar z Bielawy był czarodziejem. Nauk tajemnych uczył się między innymi podczas studiów w czeskiej Pradze na Uniwersytecie Karola, lecz w 1419 roku uciekł z Czech po wybuchu powstań husyckich. Na początku powieści poznajemy go podczas zdrady małżeńskiej, kiedy uprawia miłość z burgundzką szlachcianką Adelą von Stercza, żoną szlachcica Gelfrada von Sterczy, który wyruszył na wyprawy przeciwko Husytom. Niestety Reynevan zostaje nakryty na zdradzie przez braci Gelfrada von Sterczy i którzy zaczynają gonić głównego bohatera. Podczas gonitwy przypadkowo ginie jeden z braci von Stercza i chyba przypadkowy duchowny jak dobrze pamiętam, albo został ciężko ranny. Nie pamiętam już czy zmarł czy nie. Reinmarowi udaje się uciec, ale facet ma przechlapane u rodziny von Sterczów i wśród stanu duchownego.
Bracia von Stercza wynajmują oprychów aby schwytali Reinmara z Bielawy, a także biskup wrocławski Konrad V chciałby się pozbyć Reynevana. Nasz protagonista próbuje schronić się u swojego starszego brata Peterlina z Bielawy, ale niestety brat naszego protagonisty został zamordowany. Reinevan podejrzewa o to braci von Sterczów i poprzysięga im zemstę. Niestety Reynevan staje się jednym z podejrzanych o morderstwo brata i musi się ukrywać. Już nie pamiętam jak to tam dokładnie było, ale Reynevan dostał polecenie od jakiejś ważnej duchownej persony, aby udać się do Strzegomia do zakonu demerytów, czyli duchownych, którzy popadli weniełaskę. Można powiedzieć, że to takie więzienie dla księży. Po drodze Reinmar poznaje polskiego rycerza Zawiszę Czarnego, który go odprowadza przez jakiś czas. W Strzegomiu Reynevan dostaje od przeora polecenie, aby udać się na Węgry i przeczekać tam aż sprawa ucichnie. Jako eskortę zostaje mu przydzielony były ksiądz demeryta, niejaki Szarlej. Na pierwszy rzut oka wydaje się taki pyskaty i trochę cwaniaczkowaty, ale to jest poczciwa morda i będzie towarzyszyć Reinmarowi praktycznie do końca trzeciej części trylogii. Wcześniej Szarlej był franciszkaninem i zwolennikiem nauk Jana Husa. Szarlej brał udział w buncie z 18 lipca 1418 we Wrocławiu, zwanym defenestracją wrocławską i popadł w niełaskę Kościoła. Dzięki wstawiennictwu kanonika Otto Beessa Szarlej uniknął kary śmierci i został zamknięty w strzegomskim klasztorze karmelitów. Został warunkowo wypuszczony, żeby pomóc Reynevanowi w ucieczce na Węgry. Niestety obu panom nie będzie dane udać się na Węgry, gdyż ciągle będą napotykać się na kłopoty. Jak nie ze strony braci von Sterczów, to ze strony papieskiej inkwizycji, której namiestnikiem na ziemię wrocławską jest były znajomy Reynevana z czasów studiów w Pradze - inkwizytor Grzegorz Hejncze, zwany też przez biskupa Konrada V „Grzesiem". Ponadto ze strony biskupa Konrada V za Reinmarem wyruszył czarnoksiężnik Birkart Grellenort, który jest przywódcą zakonu tak zwanych Czarnych Jeźdźców i który najprawdopodobniej stoi za śmiercią Peterlina.
Birkart Grellenort jest potężnym czarnoksiężnikiem i nekromantą, który potrafi także przybrać postać ptaka, pomurnika albo czarnego kruka.
Pod koniec sierpnia 1425 roku podczas podróży Reinmar i Szarlej w jednym z zakonów dokonują egzorcyzmów nad rzekomo opętanym zakonnikiem. Panowie dokonują niby egzorcyzmów, lecz z połowicznym skutkiem. Otóż podczas egzorcyzmów znajdował się wielki przygłupi zakonnik, który w czasie trwania egzorcyzmów zajadał się miodem z słoika i w jego ciało wstąpił nieznany duch. Zakonnik postanawia dołączyć do Reinmara i Szarleja. Później nazwali go Samsonem Miodkiem, ze względu na słuszną budowę ciała. Niestety swoją aparycją wyglądał na takiego wiejskiego głupka, co też często wykorzystywał. Podczas tak zwanych egzorcyzmów dokonywanych przez Szarleja, niechcący przywołali jakiś byt astralny z innego wymiaru (najprawdopodobniej demona lub anioła, choć niektórzy uważali że dżina albo dybuka), który wstąpił w ciało Samsona, a duszę pierwotnego właściciela odesłało najprawdopodobniej do innego wymiaru. Choć sam Samson później wykluczył, że jest dybukiem, to nigdy nie zdradził kim naprawdę jest, a opisy w książce nie mówią tego wprost, ale najprawdopodobniej Samson jest aniołem zamkniętym w ciele wielkiego przygłupa. Samson postanawia przyłączyć się do Szarleja i Reinmara dopóki nie znajdą sposobu na odesłanie jego duszy do domu. Ale później Samsonowi się odwidziało i chciał zostać w tym ciele aż do śmierci.
Nasza cała trójka ciągle wplątuje się w kłopoty, jak nie są ujęci przez jedną grupę, to przez drugą, ale zawsze udaje im się uciec. Podczas jednej z ucieczek Reinevanowi pomaga tajemnicza młoda dziewczyna, która przedstawia się jako Nikoletta Jasnowłosa, ale jej prawdziwe nazwisko brzmi Jutta de Apolda, choć też będzie się przedstawiała nazwiskiem Katarzyny Biberstein, córki hrabiego w mieście Frankenstein.
W międzyczasie Reinmar z Bielawy dowiaduje się, że jego ukochana Adela von Stercza znajduje się na dworze księcia Jana Ziębickiego i postanawia udać się do Ziębic, by spotkać się z ukochaną. Tam się okazuje, że odbywa się turniej rycerski, a jego ukochana... Adela von Stercza jest... złą kobietą i odrzuca zaloty Reinmara, że go nie zna i jeszcze oskarża go o czary. Tutaj nasz protagonista się odkochuje. Tam Jan z Ziębic postanawia ująć Reinmara, ale znowu z pomocą przychodzi mu Nikoletta Jasnowłosa, a raczej Jutta de Apolda i oboje się w sobie zakochują.
W międzyczasie nasza trójka bohaterów przypadkowo wplątuje się w polityczną intrygę. W kilka dni po ucieczce z turnieju rycerskiego na Ziębicach nasi bohaterowie postanawiają przenocować w starej szopie w Dębowcu, który był grangią (folwark) klasztoru Cystersów w Kamieńcu. Akurat pech chciał, że w tym miejscu miała tajna narada, w której brało udział kilka wpływowych osobistości: książę i biskup wrocławski Konrad V, książę Ludwik z Brzegu, Kaspar Schlick (doradca króla Zygmunta Luksemburczyka), kardynał Jordan Orsini legat papieski i jego sekretarz Mikołaj z Kuzy, Krzyżak Godfryd Rodenberg (wójt z Lipy), Puta z Czastolowic (starosta kłodzki), Albrecht von Kokditz (starosta świdnicki), biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki i paru innych. Panowie knuli wiele politycznych intryg. Jedną z takich intryg była napaść na poborcę podatków na rzecz wyprawy krzyżowej i wymordowanie (prawie) całego orszaku poborcy podatkowego. Jak się później okazało, napadu dokonano 13 lub 15 września 1425 roku, a jedyną osobą która przeżyła tę masakrę była córka jednego z rycerzy, Elencza von Stietencron. Pech chciał, że nasi bohaterowie parę dni wcześniej spotkali grupę poborcy i przez jakiś czas z nimi podróżowali. Sprawca napadu nie jest znany, ale najprawdopodobniej był to Birkart von Grellenort i jego Czarni Jeźdźcy, którzy działali na rzecz biskupa Konrada V. Nie wiadomo co się stało ze zrabowanymi pieniędzmi, ale najprawdopodobniej zdefraudował je sam biskup Konrad V, ale nie ma dowodów na to. Oczywiście podejrzanym o dokonanie tej zbrodni staje się nasz protagonista.
Parę dni później nasi bohaterowie znajdują się w okolicach Frankensteinu (Ząbkowic Śląskich), gdzie spotykają pewnego druida i potężnego czarodzieja. Próbują dowiedzieć się od niego o pochodzeniu Samsona Miodka i jak odwrócić przywołanie bytu. W tym samym czasie Nikoletta Jasnowłosa i prawdziwa Katarzyna Biberstein podczas podróży zostają napadnięte przez bandę opryszków i nasi bohaterowie postanawiają pomóc paniom. Tutaj nasi bohaterowie się rozdzielają. Reinmar postanawia ratować Juttę. Oboje uciekając przed napastnikami przypadkowo trafiają na sabat czarownic, który odbywa się w równonoc jesienną na jednej z gór niedaleko Ząbkowic Śląskich. Tutaj Nikoletta Jasnowłosa przedstawia swoje (niby) prawdziwe nazwisko jako Katarzyna Biberstein, córka księcia Bibersteina, który rządzi we Frankensteinie (Ząbkowicach Śląskich). Ale tak naprawdę Nikoletta Jasnowłosa aka Katarzyna Biberstein nazywa się Jutta de Apolda i jest córką wpływowej rodziny szlacheckiej. Podczas sabatu oboje odbywają stosunek płciowy, później Reinmar ma z tego powodu wyrzuty sumienia, Nikoletta się na niego denerwuje i odchodzi. Później Reinmar będzie ją szukał przez jakiś czas, gdyż rodzice ukryli ją w jednym z klasztorów, ale to już w drugiej części.
Następnego ranka Reinmar szukając Nikoletty schodzi z góry w stronę Frankensteinu. W mieście spotyka Samsona i Szarleja, ale niestety Reinmar i Szarlej zostają schwytani przez inkwizycję i umieszczeni w szpitalu dla obłąkanych i stąd też jest taki tytuł tej książki, który w tłumaczeniu na język polski oznacza mniej więcej wieżę klaunów, co oznaczało ośrodek dla umysłowo chorych. A w rzeczywistości była to katownia inkwizycji. Tam Reinmar, Szarlej i kilku innych więźniów spędzają w celi prawie do końca 1425 roku, kiedy więzienie zostaje odbite przez grupę najemników, Samsona i barda Tybalda Rabbe. Następuje przełom lat 1425/1426 i nasi bohaterowie postanawiają uciec ze Śląska do czeskiej Pragi. Tak mniej więcej przedstawia się fabuła pierwszego tomu.
Niestety z przedstawienia głównej postaci wyszło mi z grubsza streszczenie pierwszej części. Mogłem trochę przeinaczyć wydarzenia zawarte w tej książce, gdyż po przeczytaniu tego wszystkiego można mieć mętlik w głowie. Pojawia się tyle postaci pobocznych, że nie wiadomo która będzie ważna w przyszłości, a która nagle zaraz zginie, co jest normą u Andrzeja Sapkowskiego, albo która nagle pojawi się w drugiej albo trzeciej części trylogii. Ale także w powieści występuje tyle miejscowości, że człowiekowi może się to wszystko zlewać. Naprawdę tutaj trzeba mieć bardzo dobrą pamięć do nazwisk i miejsc, albo notować sobie w notatniku
Tytuł drugiego tomu „Trylogii Husyckiej" („Boży Bojownicy" odnosi się do wojsk husyckich, zwłaszcza do radykalnego ramienia - tak zwanych Taborytów dowodzonych przez Prokopa Białego zwanego też Prokopem Wielkim. Tytuł książki odnosi się najprawdopodobniej do pieśni „Ktož jsú boží bojovníci", która uchodziła za hymn Husytów i była odśpiewywana przez wojska husyckie przed bitwami, tak jak u nas „Bogurodzica". Odśpiewywanie tej pieśni przez wojska husyckie pojawia się dosyć często w tej powieści.
Powieść ta zaczyna się latem 1427 roku w czeskiej Pradze. Reinmar i Samson osiedli w mieście i pracowali w jednym z hospicjów i wynajęli kątem mieszkanie u pewnej wdówki pani Blażeny Pospichalovej, która miała chrapkę na Reinmara, ale która później zostanie drugą połówką Szarleja. Trzeba nadmienić, że Reinmar przeszedł na Husytyzm, ale do armii nie wstąpił. Natomiast Szarlej wstąpił do husyckiej armii i brał udział z Husytami w tournee po Europie w roku 1426, ale tego lata Szarlej spędzał urlop w Pradze i postanowił z przyjaciółmi spełnić obietnicę daną Samsonowi i pomóc mu w opuszczeniu ciała nierozgarniętego i wielkiego mnicha. Ale później Samsonowi się odwidzi i spodoba mu się w tej powłoce i nie będzie chciał szybko wracać.
Postanawiają udać się na Zamek Troski (ten sam z gry „Kingdom Come Deliverance 2"), ponieważ był tam potężny czarodziej, Rupillius Ślązak,
który mógłby pomóc Samsonowi. Niestety pech chciał, że w tym samym momencie Prokop Wielki chciał powierzyć misję dywersyjną na Śląsku akurat Reinmarowi i przygotowanie gruntu pod husycką rejzę, która ma ruszyć na Śląsk na początku 1428 roku. Po prostu Prokop Wielki chce aby Reinmar został husyckim szpiegiem. Reynevan próbuje bezskutecznie wyperswadować Prokopowi, że na Śląsku jest spalony i że wszyscy go tam znają i że nie nadaje on się na szpiega, ale Prokop nie chce o tym słyszeć. Ale powrót na Śląsk będzie okazją do zakończenia niektórych spraw, a przynajmniej chociaż odnalezienia dwóch kobiet, które kochał, czyli Adelę von Sterczę i Nikolettę Jasnowłosą. I tutaj mogą mi się pokićkać wydarzenia, a raczej ich chronologia. Reinevan mniej więcej tutaj dowiaduje się, że Katarzyna von Biberstein zaszła w ciążę i że rok temu urodziła dziecko, przez co hrabia von Biberstein jest cięty na Reinmara. Reinmar zdał sobie sprawę, że jest ojcem.
Pod koniec października 1427 roku Reinmar postanawia iść sam na Zamek Troski, gdyż jest to forteca nie do sforsowania, jako francuski paniczyk i poeta, który podróżuje po Europie. Po prostu chce tam wejść od frontu. Ale Reinmar coś długo nie wraca i nasi przyjaciele zaczynają się o niego martwić i zaczynają się poszukiwania.
Niestety po drodze Reinmar zostaje zaatakowany przez węgierskich zbójów i łowców niewolników i przetransportowany razem z innymi przypadkowo poznanymi i złamanymi czeskimi wieśniakami na Zamek Troski, w celu sprzedania ich jako niewolnicy. Na zamku Troski rządzi chyba ten sam Pan & Władca co w grze „Kingdom Come Deliverance 2", albo może jego syn. Teraz mi nazwisko wyleciało z pamięci, a nie chce mi się jego szukać. Hrabia czy Książę von Bergov chyba. No i tam na zamku Troski zbiera się szlachecka hołota ze Śląska, która robi sobie targ niewolników, a raczej rzekomych Husytów, których będą mogli sobie stracić we własnych miastach ku zadowoleniu gawiedzi. Obrzydliwe kreatury.
Ale najbardziej w całej trylogii zdenerwowała mnie postać córki jednego z „Panów Hrabiów" - niejaka Deuce von Pack, 15 letnia gówniara o twarzy anioła, z jednym okiem zielonym a drugim błękitnym, a z charakterem diabła, która za hobby znalazła sobie zabijanie ludzi... oszczepem. Dlatego też będę nazywał ją Gówniarą z Oszczepem. Jeszcze na zamku Troski wybrała sobie ofiarę, jednego biednego chłopaka, któremu niby darowała życie, a potem w uciekającego cisnęła oszczepem. Co to? Nazistowska łapanka, albo selekcja w Auschwitz? Na następną ofiarę wybrała sobie akurat Reinmara z Bielawy, bo tamtego próbował ostrzec, ale panowie szlachta szybko go rozpoznali. Nie wiem, czy na Śląsku w średniowieczu wszyscy się znali? A może wynaleźli potajemnie fotografię? Albo wszyscy mieli smartfony? Oczywiście Reinmar był zbyt cenny, więc wybrano gówniarze inną „ofiarę". Przyznaję, że jest to chyba jedyna znienawidzona postać w tej książce przeze mnie. I życzyłem jej rychłej i boleśniej śmierci. Deuce von Pack pojawia się tylko tutaj w drugim tomie, ale... spoiler... wraca w tomie trzecim i zostaje kochanką czarnoksiężnika Birkharta von Grellenorta, ale także przystępuje ona do Czarnych Jeźdźców. Życzyłem jej rychłej śmierci i jakaż to była radość kiedy kwiczała osaczona przez naszych bohaterów i miażdżona przez koła młyńskie, a uciekający Birkart von Grellenort nie mógł nic zrobić, by ją uratować. Ale o czym to ja... A tak, Zamek Troski. Zostawmy tę kurwę w spokoju. Dobrze, że zdechła zmiażdżona przez koła młyńskie. Szkoda, że nie słyszałem jej kwiku... Co? Tak, tak, Zamek Troski.
Na Zamku Troski pan i władca von Bergov uwięził Reinmara z Bielawy w najciemniejszych odmętach lochów, gdzie znalazł doczesne szczątki maga Rupilliusa Ślązaka, którego szukał. Ale jak się okazało, ów potężny mag, a nawet czarnoksiężnik, przetransportował swoją duszę do innego ciała i odwiedził Reinmara w lochu w noc Saovine (u nas znaną jako Halloween), albo wigilię Wszystkich Świętych dzięki Samsonowi. Samson dostał się na Zamek Troski i spotkał tam Rupilliusa Ślązaka. Tam podobno panowie porozmawiali o prawdziwej naturze Samsona, ale ten nie chce zdradzić swojej tożsamości. Rupillius Ślązak pomaga wydostać się Samsonowi i Reinmarowi tajnym wyjściem z Zamku Troski, ale u wyjścia już czaił się na nich Birkhart von Grellenort. Reinmara uratował Samson, którego wystraszył się Birkhart von Grellenort, a raczej wyczuł jego nadnaturalną aurę i uciekł.
Tutaj w tym momencie splot wydarzeń może mi się pomieszać, bo tak jak pisałem, postaci pobocznych i miejsc jest dużo i wszystko może się pomieszać. Trzeba mieć dobrą pamięć do nazwisk postaci i miejscowości, a najlepiej wszystko sobie notować na kartce. Tak jak pisałem, przeczytam sobie tę trylogię jeszcze raz, na spokojnie i pewnie będę do niej wracał niejednokrotnie. Naprawdę, teraz na przykład nie pamiętam kiedy dokładnie Reinmar poznał na przykład takie postacie jak Tybbalda Rabbe czy Urbana Horna, na pewno w „Narrenturm", ale kiedy?
Mniej więcej w tym samym czasie Birkhart von Grellenort dowiaduje się, że przeżył jeden świadek napadu na poborcę podatkowego sprzed dwóch lat, a mianowicie Elencza i postanawia się jej pozbyć. Okazuje się, że Elencza pracuje w jakiejś podrzędnej gospodzie. Przed śmiercią ratuje ją tajemniczy zakapturzony jeździec, który później okaże się Gelfradem von Sterczą, który planuje pomszczenie śmierci żony Adeli von Sterczy z rąk Jana Ziębickiego. Gelfrad pomaga Elenczy ukryć się u ciotki Reinmara, ale później Czarni Jeźdźcy w trzecim tomie też ją tam znajdą. Albo to było w retrospekcji? Kurczę, już nie pamiętam. Będę musiał sobie przeczytać tę trylogię jeszcze raz.
W tym czasie Reinmar i Samson łączą się z Szarlejem i spędzają noc w pewnej karczmie, która okazuje się szulernią. Tam Samson Miodek przy pomocy czarów wygrywa w kości tamtejszą kelnerkę i striptizerkę, rudowłosą Marketę, która wcześniej należała do Adamitów, skrajnego odłamu Husytów, którzy lubili się publicznie rozbierać, których nawet zwalczali Jan Hus i Jan Žižka. Tam dochodzi do walki, po czym nasi bohaterowie się ewakuują. Samson i Marketa zakochują się w sobie i przerośnięty zakonnik umieszcza Marketę w Pradze u wdowy Blażeny Pospichalovej, z którą zaś kręci Szarlej.
Tutaj nasi bohaterowie chyba się rozstają. Reinmar chyba znowu natrafia na złych ludzi, którzy go uprowadzają (nowe, nie znałem) i podczas postoju w karczmie słyszy rozmowę dwóch ludzi, którzy okazują się strażnikami więziennymi w lochach ziębickiego zamku i że są współodpowiedzialni za gwałcenie i śmierć Adeli von Sterczy. Reinmar w gniewie zabija jednego żołnierza... rozwalając mu łeb o blat stołu. W końcu Reynevan pokazał gniew. Dochodzi do karczemnej bitki. Reinmara ratuje tajemniczy zakapturzony mężczyzna, który okazuje się Gelfradem von Sterczą. Gelfrad nie zabija Reinmara, ale mu się przedstawia. Reynevan poprzysięga mu zemstę za śmierć Adeli. Gelfrad nie pozwala. Mówi, że sam zabije Jana Ziębickiego. Ale jeśli mu się nie uda, to niech Reynevan ich pomści. Reinmar składa przysięgę Gelfradowi von Sterczy. Tutaj panowie się rozstają. To było jakoś na przełomie listopada i grudnia 1427 roku.
Jeszcze gdzieś tam w tym samym czasie po ucieczce z Zamku Troski Reinmar postanawia udać się do Frankensteinu, by spotkać się z Katarzyną Biberstein i ich dzieckiem, ale wiedział, że hrabia von Biberstein będzie na niego cięty. Po drodze spotyka pewną szlachciankę, którą zwą Zieloną Damą, czy jakoś tak i która też jedzie w tamtą stronę wraz ze swym orszakiem. Wydaje się, że flirtuje ona z Reinmarem i chce go zaciągnąć do łóżka, ale chłopak się opiera i ją zbywa. Później się okaże, że to Agnes de Apolda, prawdziwa matka Nikoletty, to znaczy Jutty de Apoldy i nie godzi się ona na związek jej córki z Reinmarem. Oboje trafiają na zamek we Frankensteinie i Reinmar prosi hrabiego von Bibersteina o widzenie z Katarzyną i dzieckiem. Hrabia Biberstein ma inne plany wobec Reinmara, ale się zgadza za wstawiennictwem Zielonej Damy. Kiedy przychodzi prawdziwa Katarzyna z dzieckiem, okazuje się, że to nie Nikoletta i tym samym Reinmar ratuje głowę. Jak się potem okazało, tej nocy kiedy Reinmar zabawiał się z Nikolettą podczas sabatu czarownic, prawdziwa Katarzyna Biberstein zaszła w ciążę z innym, najprawdopodobniej z jednym z porywaczy. Tutaj chyba życie Reinmarowi uratowała Zielona Dama, która powiedziała mu, że jest matką Nikoletty i nigdy mu nie powie, gdzie ukryła córkę. Ale spokojnie Agnes, wywiad działa.
Gdzieś mniej więcej w tym samym czasie Reinmar dowiedział się, że jego ukochana Jutta de Apolda vel Nikoletta jest przetrzymywana w Białym Kościele, żeńskim zakonie, którego przeorką jest siostra biskupa wrocławskiego Konrada i parę razy odwiedza Nikolettę na miejscu.
Wiosną 1428 roku husycka rejza rusza na Śląsk. Zaczynają się dantejskie sceny: palenie wsi i miast, masowe mordowanie niewinnych ludzi, istny horror. Reinmar i jego przyjaciele uczestniczą w husyckiej rejzie, ale Samsonowi się to nie podoba i daje znaki do nieba, jakby przepraszał Boga, że w tym uczestnicy. Niestety 18 marca 1428 roku w bitwie pod Nysą Reinmar i Samson zostają ciężko ranni, a Samson prawie umiera. Już był bliski powrotu do domu. Samson i Reinmar trafiają do szpitala polowego w Oławie, gdzie Reynevan spotyka uratowaną Elenczę przez tajemniczego zakapturzonego mężczyznę. Elencza opiekowała się rannym Reinevanem i Samsonem. Reinmar dochodzi do siebie szybciej niż Samson. W tym czasie Reynevan dowiaduje się, że w święto Trzech Króli, 6 stycznia 1428 roku Gelfrad von Stercza przeprowadził nieudany zamach na Jana Ziębickiego, kiedy ten wychodził z kościoła. Straż przyboczna złapała Gelfrada von Sterczę. Po tej hecy z Adelą von Sterczą, Jan Ziębicki był skłonny wygnać Gelfrada von Sterczę, ale ten poprzysiągł zemstę za śmierć żony i że nie odpuści, więc Jan Ziębicki nie miał wyboru i skazał Gelfrada von Sterczę na śmierć. Dlatego Reynevan poprzysięga zemstę na Janie Ziębickim za śmierć Adeli i Gelfrada.
Kiedy Samson Miodek dochodzi do siebie, obaj wyruszają do Białego Kościoła do Nikoletty. Tam Samson Miodek postanawia rozstać się z Reinmarem i wyrusza do Pragi, do swojej ukochanej Markety. Sam Reinevan spędza późną wiosnę i lato z Nikolettą na uprawianiu miłości i tego typu rzeczach, ale następuje wrzesień 1428 roku i Reinmar wzywany jest na wojnę. Koniec wakacji.
W listopadzie 1428 roku Reinmar postanawia odwiedzić Nikolettę w Białym Kościele, ale okazuje się, że został on napadnięty chyba przez Grzegorza Hejncze i Inkwizycję, albo przez Czarnych Jeźdźców, już nie pamiętam. Nikoletta zostaje pojmana i wywieziona gdzieś daleko i na następne spotkanie będzie trzeba im czekać rok i trzy miesiące. Reinmar też zostaje pojmany, ale po drodze pomagają mu chyba Szarlej i Samson. Potem się okaże, że ani Grzegorz Hejncze ani Birkhart von Grellenort też nie wiedzą, dokąd została uprowadzona Nikoletta. Fajny burdel mają w papierach.
Książka kończy się zaraz po Bitwie pod Starym Wielisławiem, która stoczyła się w nocy z 27 na 28 grudnia 1428 roku, gdzie wojska husyckie zrobiły zasadzkę na maszerujące wojska Ślązaków i zakończyła się zwycięstwem Husytów. W tej bitwie Reinmar z Bielawy zabija księcia Jana Ziębickiego i dokonuje krwawej zemsty na Adeli i Gelfraddzie von Sterczach.
Tutaj mniej więcej Reinmar spotyka Łukasza Bożyczkę, przydupasa Grzegorza Hejncze z Inkwizycji. Łukasz Bożyczko zna kilka sztuczek, choćby teleportowanie się. Szantażuje on Reinmara na współpracę na dwa fronty za cenę życia Nikoletty. Reinmar się na to nie godzi i jest gotów poświęcić życie ukochanej dla sprawy, ale potem mu przejdzie wraz z postępem tournee wojsk husyckich po Europie. Później się okazuje, że nikt nie wie gdzie się podziała Nikoletta. Tak ją dobrze ukryli.
Ostatnia część cyklu nosi tytuł „Lux Perpetua", która w tłumaczeniu na język polski oznacza „Światłość Wiekuista", która niechaj im świeci. Co? Nic, nic...
Akcja trzeciego tomu rozgrywa się w latach od początku 1429 roku zaraz po zakończeniu „Bożych Bojowników" do wiosny 1430 roku, a później następuje przeskok do wiosny 1434 roku.
Akcja trzeciej części cyklu rozpoczyna się sceną jak Reinmar z Bielawy w towarzystwie Elenczy von Stietencron (bo ją po drodze uratował) zostaje wezwany do Wrocławia przed oblicze biskupa Konrada V, a ten zamiast wsadzić Reinmara do pierdla albo go zabić na stosie, to... nakłada na Reynevana tylko ekskomunikę i dokonuje na nim apostazji i wyklucza go z kręgu Kościoła Katolickiego za współpracę z Husytami i zabicie księcia Jana Ziębickiego, po czym Reinmar zostaje wygnany. A mógł zabić. Co? Pewnie zrobił to dlatego, że jaki smród zrobił się po aferze z Janem Ziębickim i małżeństwem von Sterczów. Biskup wolał nie popełniać błędu Jana Ziębickiego i wolał wygnać Reynevana.
Ale to nie zniechęca Reinmara, gdyż ten ogarnięty obsesją odnalezienia swojej ukochanej Jutty de Apoldy (Nikoletty Jasnowłosej) już miesiąc później powraca do Wrocławia i przy pomocy dwójki przyjaciół postanawia nastraszyć ojca Felicjana Gwizdka, który okazał się konfidentem i awansował w strukturach Kościoła i który awansował w strukturach Inkwizycji. Reinmar podejrzewa Inkwizycję, że to ona porwała Juttę z Białego Klasztoru i pewnie przetrzymują ją w jednym z klasztorów. Reinmar używa czarów maskujących żeby ludzie go nie rozpoznali i w końcu dopadają ojca Felicjana. Reinmar grozi ojcu Felicjanowi żeby przeszpiegował Inkwizycję i dowiedział się gdzie jest Jutta (Nikoletta) i daje mu na to 10 dni. Reinmar popełnia srogi błąd, gdyż ojczulek Felicjan poznał go po głosie mimo czarów maskujących, do tego Reynevan łazi sobie po Wrocławiu jak gdy nigdy nic. Tutaj niespodziewane zatrzymują go ludzie, którzy wiedzą kim on jest. Tutaj ratuje go nieznana kobieta, która później okazuje się młodą zł około 20 letnią Żydówką - Rixa Cartafila de Fonseca, która jest szpiegiem na usługach Krakowa i króla Władysława Jagiełły. Instruuje Reynevana, żeby spotkali się za kilka dni w chyba Raciborzu. Niestety podczas ucieczki z Wrocławia Reinmar zostaje pochwycony przez najemników i wtrącony do więźniarki. Wśród najemników i schwytanych więźniów Reynevan znajduje kilka znanych sobie osobistości, oraz jednego rannego Czarnego Jeźdźca, który postanowił, że tak powiem, zostać świadkiem koronnym.
Jak się dowiedzieli, mieli zostać wymienieni za brata jakiejś tam szychy, bogatego mieszczanina, który niedługo ma otrzymać tytuł szlachecki. Jak się później okazało, do wymiany doszło na moście na ziemiach Cieszyńskich. Po drugiej stronie osobą, która dokonała wymiany więźniów był... Urban Horn, znajomy Reynevana i husycki szpieg. Jaki ten Śląsk mały, zwłaszcza w średniowieczu. Gdzie nie pójdziesz i się nie spojrzysz, same znajome twarze.
Po wymianie więźniów Urban Horn poznaje Reinmara, a następnie wojska husyckie zastawiły zasadzkę na drugą stronę transakcji. W tym czasie nagle pojawili się Szarlej i Samson Miodek, którzy uratowali Reinmara. Tutaj znowu drogi Reinmara i Urbana Horna znowu się rozchodzą, a nasz bohater znowu jednoczy się z przyjaciółmi. Tutaj dowiaduje się od Szarleja i Samsona, że w Pradze wybuchła wojna domowa pomiędzy katolikami a zwolennikami Husytów i za wczasu dali dyla z wdową Pospichalovą, z którą teraz kręci Szarlej i Marketą, ukochaną Samsona i osiedlili się na wsi w Szumperku. Tam udała się trójka naszych bohaterów żeby trochę odpocząć.
Wkrótce Reynevan potajemnie pod osłoną nocy odjeżdża, zostawiając przyjaciół. Wkrótce spotyka księcia Zygmunta Korybutowicza, bratanka króla polskiego Władysława Jagiełły, który ma chrapkę na koronę czeską. Korybutowicz prosi Reinmara aby ten wywołał ducha irlandzkiego wróżbity, który był chyba na dworze Jagiełły, czy kogoś tam. Reynevan przywołuje ducha zmarłego wróżbity, który przepowiada przyszłość, która nie podoba się księciu Korybutowiczowi. Duch przepowiada, że wkrótce umrze papież Marcin V, Władysław Jagiełło i jego brat książę Witold, ale na tronie polskim zasiądzie syn Jagiełły Władysław III znany później jako Warneńczyk, a na tronie czeskim zasiądzie Zygmunt Luksemburski, a sam Zygmunt Korybutowicz umrze zanim Zygmunt Luksemburski zostanie królem Czech. Oczywiście przepowiednia nie podoba się księciu, ale Reinmar odradza kłócić się z duchami.
Wkrótce później Reinmar spotyka się z przydupasem Inkwizycji, niejakim Łukaszem Bożyczką, czarnoksiężnikiem, który potrafi się teleportować i zdradza mu przepowiednię ducha. Bożyczko po zdobyciu informacji próbuje pozbyć się Reinmara, ale ratuje go Rikka de Fonseca, która potrafi być niewidzialna i słyszała całą rozmowę.
W tym czasie Grzegorz Hejncze wraca do Wrocławia z Watykanu, akurat wyjechał wtedy, gdy po Wrocławiu kręcił się Reinmar z Bielawy. Jeszcze po drodze zahaczył o szwajcarską Lucernę. W międzyczasie Grzegorz Hejncze zawiera chwilowy rozejm z Urbanem Hornem i razem ze swoimi wojskami postanawiają spalić zamek Birkharta von Grellenorta. Zabijają pozostałych Czarnych Jeźdźców i puszczają zamek z dymem. Po powrocie do Wrocławia biskup Konrad i Grzesiu się kłócą. Konrad zakazuje Hejnczemu nawet tknąć Birkharta von Grellenorta. Czyżby szykowała się wojna na linii Kuria-Watykan?
W tym czasie , gdzieś na początku 1430 roku, wojska husyckie szykują się na podbój Niemiec, ziem w okolicach Lipska. Oczywiście Reinmar i jego przyjaciele też biorą udział w husyckiej rejzie. Jakby tego było mało, za nimi wyruszyli Birkhart von Grellenort w towarzystwie Łukasza Bożyczki i odbudowanych Czarnych Jeźdźców. Po cholerę? Nie wiadomo. Aha i jeszcze wcześniej Birkhart von Grellenort zakochał się w Gówniarze z Oszczepem Deuce von Pack, która z tatusiem zawitała do Wrocławia i która była zauroczona Pomurnikiem. Pomurnik widząc w niej chyba czyste zło, zamiast ją zabić, bo była świadkiem morderstwa dokonanego przez niego, to się z nią chędorzy i jeszcze robi z niej swoją prawą rękę w szeregach odbudowywanych Czarnych Jeźdźców. Chociaż jej mówi, że Czarny Jeździec to niebezpieczna robota i czy jest pewna, że chce wstąpić w ich szeregi. A mógł zabić. Widać, że dziewczyna była nim zafascynowana i chciała posiąść wiedzę na temat czarnej magii.
W tym czasie dowiadujemy się co się stało z Nikolettą. Okazuje się, że została umieszczona w dwóch niemieckich klasztorach. Po nieudanej próbie ucieczki z jednego z nich, została przeniesiona do innego klasztoru w głąb Niemiec. Tam poznaje inną dziewczynę o imieniu Weronika, córkę szlacheckiej pary i obie dziewczyny się zaprzyjaźniają. Na początku 1430 roku dziewczyny dowiadują się, że husycka rejza jest tutaj na niemieckiej ziemi i obie postanawiają uciec. Nikoletta ma nadzieję, że spotka kogoś znajomego i być może spotka się z Reinmarem. Weronika zaś ma romantyczne marzenia o spotkaniu jakiegoś Husyty, ale Nikoletta persfaduje jej, że to niebezpieczni ludzie, którzy gwałcą i mordują wszystko co się rusza, o czym wkrótce obie dziewczyny się przekonają. Obie dziewczyny wykorzystują wizytę duchownych w klasztorze i razem z nimi dają dyla. Reinmar i jego przyjaciele minęli się o włos, można powiedzieć, gdyż przybyli do klasztoru w kilka dni po ucieczce Nikoletty, więc wiedzieli, że jest ona niedaleko. W tym czasie wojska husyckie palą i grabią kolejne wsie, oblegają kolejne miasta i mordują niewinnych ludzi. Sama Nikoletta i Weronika omal nie stały się ofiarami Husytów, gdyż były świadkami jak wojska husyckie zaatakowały niewinnych uchodźców. Tutaj Weronice przechodzi romantyczna myśl o romansie z jakimś Husytą. Dziewczyny postanawiają ukryć się w jednym z miast, gdzie Nikoletta poznaje tam... Tybbalda Rabbe, husyckiego dywersanta, który wciska mieszkańcom i uchodźcom kit propagandy. Nikoletta prosi Tybbalda Rabbe o pomoc w odnalezieniu Reinmara, a ten poznaje Nikolettę. To był pierwszy moment, kiedy łezka poleciała mi z oka. Tybbald Rabbe oznajmia jej, że rankiem następnego dnia dadzą dyla, bo Husyci są blisko. Niestety Husyci zaczęli oblegać miasto w nocy i trójka naszych bohaterów postanawia wykorzystać chaos i uciec z miasta. Podczas ucieczki natrafiają na Czarnych Jeźdźców i się rozdzielają. Nikoletta uciekła w jedną stronę, a Tybbald Rabbe z Weroniką uciekli w drugą stronę. Czarni Jeźdźcy pojechali za Nikolettą. Rankiem o świcie Tybbald Rabbe i Weronika spotykają Reinmara, Rixę de Fonsecę, Samsona i Szarleja. No żesz... jak na złość. Tybbald opowiada, że kilka godzin temu rozstali się z Nikolettą po oblężeniu na miasto. Płacząca Weronika oznajmia, że chce wrócić do Klasztoru, chyba jej przeszła romantyczna myśl o spotkaniu jakiegoś Husyty. Tyle widzieliśmy Weronikę. Ktoś tam miał odprowadzić Weronikę do klasztoru.
W tym czasie Czarni Jeźdźcy dopadli Nikolettę w ruinach jakiejś wsi. Tam Birkart von Grellenort zatruwa Nikolettę trucizną uwarzoną przez jego macochę wiedźmę, choć Pomurnik miał inne plany wobec Nikoletty. Niestety w tym samym czasie we wiosce zatrzymały się jakieś wojska i Czarni Jeźdźcy musieli się ukryć. Po tym jak wojska odjechały, Birkhart von Grellenort wyszedł wyjrzeć na dwór i Czarni Jeźdźcy, ku ich zaskoczeniu, zostali zaatakowani przez... Reinmara i jego kolegów. Z Czarnymi Jeźdźcami rozprawili się dosyć szybko, a Reynevan jednym strzałem z kuszy powalił z konia Birkharta von Grellenorta i Deuce von Pack. Pomurnik uciekł, ale przyjaciele Reynevana osaczyli Gówniarę z Oszczepem w młynie, gdzie zdechła zmiażdżona przez młyńskie koła, a uciekający Birkart von Grellenort słyszał jej kwik. Wkrótce Rixa de Fonseca znalazła Nikolettę, ale było już za późno. Jej ciało już gniło od trucizny zaaplikowanej przez von Grellenorta. Reynevan próbował ją uleczyć, ale na próżno. To był drugi moment, kiedy łezka uleciała mi z oczu. Nie pozostało nic jak ulżyć w cierpieniu umierającej Nikoletty. W tym momencie miałem ochotę przestać czytać dalej tę powieść.
Jakiś czas po śmierci Nikoletty umarł też Samson Miodek. Jeszcze w nocy przed dniem jego śmierci, odbył dwuznaczną rozmowę z Reinmarem, że jutro odejdzie. Nie wiadomo o co mu chodziło, czy o powrót do Szumberka i do Markety, czy o powrót... tam. Następnego dnia Samson umarł śmiercią równocześnie bohaterską i głupią. Podczas kolejnej bitwy w jednym mieście Samson Miodek słyszy płacz dzieci wydobywający się z płonącego budynku. Najprawdopodobniej był to jakiś sierociniec, gdyż Samson wbiega tam i wychodzi z dwunastką małych dzieci, z dwójką małych na rękach i z dziesiątka większych dzieci, które szły za nim. Tutaj nastąpił cud, bo wojska które ze sobą walczyły, nagle zastygły i jakby zrobiły szpaler dla idącego Samsona i dzieci, a ich bronie... wyginały się i kłaniały się Samsonowi. Niestety Samson umarł od ran podniesionych w pożarze. W tym samym czasie Marketa i pani Blażena Pospichalova były na mszy świętej w kościele, kiedy umierał Samson i tutaj też były znaki. Jak dobrze pamiętam, chyba witraże ożyły, albo coś takiego i Marketa wiedziała, że Samson nie żyje. Wtedy uchodząca za niemowę Marketa, pierwszy raz się odezwała.
Po tym wszystkim Reinmar ma wszystkiego dość. Przez jakiś czas przebywa w Pradze i postanawia wstąpić do klasztoru. Reinmar dowiaduje się, że Szarlej przebywa z wojskami husyckim gdzieś na Górnym Śląsku (szybcy są) i ostatnio byli widziani niedaleko Siewierza. Reynevan spotyka Szerleja gdzieś w okolicach Będzina czy Bytomia i mówi mu, że chce wstąpić do klasztoru. Szarlej próbuje odwieźć przyjaciela od tego pomysłu i proponuje dać dyla razem do Konstantynopola. Reinmar odmawia. Szarlej proponuje Reinmarowi klasztor chyba w Sieradzu czy gdzieś tam, jak dobrze pamiętam, gdyż Szarlej ma tam znajomych. Tutaj przyjaciele się żegnają. Reynevan udaje się do Polski, a Szarlej nie wiadomo, najprawdopodobniej dezerteruje do Konstantynopola.
W drodze do Polski Reinmar spotyka grupę znajomych najemników, a teraz raczej wędrownych bandytów. Pewnej nocy są świadkami potajemnego spotkania biskupów wrocławskiego i krakowskiego w podrzędnej karczmie niedaleko Siewierza, gdzie dyskutowali o polityce. Jak to? Kościół wtrąca się do polityki? Nie może być. Ranem nasi bohaterowie odjeżdżają i wkrótce napadają na pewien klasztor. Jak później się okazało, był to klasztor na Jasnej Górze w Częstochowie. Tam Reynevan sprzeciwia się swoim kompanom, a nawet chroni swoim ciałem obraz Matki Boskiej Częstochowskiej przed napastnikami. Poranionego Reynevana kompani zostawiają na śmierć, ale jego ratuje biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki i jego orszak. Ale i tak nie chroni to Reynevana przed osadzeniem w więzieniu. Jeszcze biskup robi te znane szramy na policzku Maryji. Po co? Nie wiem. Chyba żeby obciążyć winą napastników.
Książka kończy się w roku 1434, a nawet troszkę później, ale za chwilę też to wyjaśnię. Mamy przeskok w czasie o 4 lata, z wiosny roku 1430 na wczesną wiosnę 1434. Reinmar przebywał w jednym z najcięższych więzień dla więźniów politycznych, kiedy uwolniła go z ciemnicy... Rixa de Fonseca przy pomocy... Szarleja, wstawiając się u jednego z ważniejszych duchownych. Podczas rekonwalescencji naszego protagonisty Szarlej opowiadania Reinevanowi co się wydarzyło przez te cztery lata na świecie, jak wygląda sytuacja polityczna i że ten incydent na Jasnej Górze też nie był bez znaczenia. Reinmar zorientował się, że wszystkie przepowiednie ducha się sprawdziły. Szarlej odprowadza Reinmara do Pragi, do znajomych i proponuje mu dać dyla do Konstantynopola. Reinmar znowu odmawia zasłaniając się „sprawą", ale szybko pojmie, że to są tylko mrzonki. Tutaj Szarlej i Reynevan ostatni raz się widzą (czyżby?) i się rozstają. Szarlej jedzie do Konstantynopola, a Reinmar na kolejną husycką rejzę. Ale ostatecznie wojaczka przechodzi mu 30 maja 1434 roku w bitwie pod Lipinami, gdzie oddziały Prokopa Wielkiego zostały zmasakrowane, a sam Reynevan uciekł z pola bitwy. Wtedy otrzeźwiał i odechciało mu się wszelakiej wojaczki za „sprawę". Po prostu miał wszystkiego dość. Teraz Reinevan osiadł w Pradze i miał kilka opcji do wyboru, być może podążyć za Szarlejem do Konstantynopola, albo gdzieś się ustatkować. Do 1453 roku jeszcze daleko. Ale najpierw postanowił udać się do Wrocławia i zabić Birkharta von Grellenorta. Dlatego w Pradze poprosił swojego przyjaciela, starego aptekarza i mistrza alchemii, żeby przygotował mu truciznę, która zabije czarnoksiężnika. Po przyrządzeniu specyfiku Reinmar udał się do Wrocławia, ale nie musiał używać tej trucizny, gdyż.... Birkharta von Grellenorta zabiła... bratanica Reinmara, córka zamordowanego Peterlina. Po prostu z bliska wyjęła strzelbę i wypaliła do Grellenorta. Szkoda, że w klatkę piersiową a nie w twarz. Też trzeba przyznać, że książę , a zarazem biskup wrocławski Konrad V uczynił z Grellenorta szarą eminencję na Dolnym Śląsku, kogoś w rodzaju marszałka województwa, starosty, czy innej szychy. Po prostu Birkart von Grellenort był drugą najważniejszą osobą na Dolnym Śląsku zaraz po księciu i biskupie Konradzie V. Po tym wszystkim Reinmar opuszcza Wrocław i postanawia osiąść na wsi tuż przy boku Elenczy von Stietencron. Jak pewnie pamiętacie Elencza to była ta dziewczynka, która jako jedyna przeżyła napad na poborcę podatkowego w 1425 roku w pierwszym tomie, na którą później polował Birkart von Grellenort, którą zaopiekowała się ciotka Reinmara i która opiekowała się rannym Reinevanem w oławskim szpitalu wiosną 1428 roku w drugim tomie. Tak się kończy ta powieść.
Przemyślenia.
Nie wiem co tutaj napisać o tych książkach. Akcja tej trylogii jest przedstawiona jako opowieść pewnego podstarzałego wędrowca podczas postoju w jednej karczmie, który wszystko wie. Najprawdopodobniej tym mężczyzną jest starzejący się Szarlej, który na samym końcu powieści w epilogu oznajmia, że udaje się do Konstantynopola i tymi samymi słowami, kiedy Szarlej żegnał się z Reinmarem poraz ostatni. Mam nadzieję, że to nie dzieje się w roku 1453. W epilogu przedstawia on wydarzenia historyczne do roku 1437, więc opowiada on historię na pewno w kilka lat po zakończeniu akcji powieści. Druga opcja jest taka, że to może być starzejący się Reinmar z Bielawy, ale ja optuję za opcją Szarleja. Też czytałem takie teorie, że to też mógł być Samson Miodek po „przesiadce" do innego ciała, ale nie optuję za tą opcją. Kwestia kim jest narrator nigdy nie została wyjaśniona. Pozostają tylko domysły. Ponadto w tekście niekiedy występuje postać starego kronikarza, który pół wieku później, czyli w okolicach lat 1480, spisuje dzieje Reinmara z Bielawy. Tym krokinarzem jest stary zakonnik z zakonu, chyba w okolicach Żagania, jak dobrze pamiętam, ale w tekście chyba nigdy nie pada jego nazwisko, a przynajmniej ja nie pamiętam. Mam teorię, że to może być starzejący się Reinmar z Bielawy, ale dowodów na to nie ma. To są takie moje teorie.
Na początku przejdźmy do minusów tej książki, bo jest ich niewiele. W zasadzie mam do tej książki dwa zastrzeżenia. Moim zdaniem pierwszym minusem tej książki jest zbyt wartka akcja. Ale na pewno „dzieciom Tik-Toka" przypadnie ona do gustu. Dopaminka i te sprawy. Moim zdaniem tutaj akcja pędzi za szybko, na łeb na szyję. Już to wcześniej pisałem, że nasi bohaterowie szybko wpadają w kłopoty, by za chwilę jakimś cudem się z nich wyrwać, by zaraz wpaść w następne i tak w koło Macieju. Też to pisałem parokrotnie, że nasi bohaterowie spotykają zbyt wiele postaci pobocznych, które zaraz znikają (albo zaraz giną), by się z nimi spotkać w następnym tomie książki, albo w ostatnim, kiedy już za bardzo nie pamiętasz tej postaci. I nie mam tu na myśli postaci typu: biskupa Konrada, Grzegorza Hejncze, Birkharta von Grellenorta, Nikoletty, Urbana Horna czy Tybbalda Rabbe, tylko mniejsze postacie. Na przykład czytając drugi tom książki, nie skojarzyłem kim jest Elencza, dopiero za chwilę sobie uświadomiłem, że to jest ta dziewczynka, która przeżyła zamach na poborcę podatkowego we wrześniu 1425 roku. To samo dotyczy miejsc i szczerze mówiąc, przy pisaniu streszczenia tych książek miałem mały mętlik w głowie, bo to wszystko działo się szybko i człowiekowi mogło się to wszystko pomieszać. Tutaj jest za duży natłok informacji, o nie, zaczynam gadać jak dziecko Tik-Toka. Dlatego też czytałem ten cykl przez trzy tygodnie, dawkując sobie jedną książkę na tydzień. Podejrzewam, że każdą z nich mógłby pewnie pochłonąć w dwa popołudnia. Te książki czyta się fajnie, ale na dłuższą metę stają się męczące.
Po drugie, odnoszę takie wrażenie, że Andrzej Sapkowski zapędził się w kozi róg i nie wiedział jak skończyć tę opowieść. Odnoszę takie wrażenie, że końcówka trzeciego tomu była pisana na „odwal się", żeby tylko czytelnicy dostali tę książkę, ale to jest tylko moje zdanie. 3/4 ostatniego tomu trzyma wysoki poziom, ale końcówka zawiodła mnie po całości. Ale przez to uważam ostatni tom zarówno za najlepszy i równocześnie najgorszy w całej trylogii (zdecyduj się). To chyba tyle jeśli chodzi o minusy tych książek. Czasem też mi zaczęły przeszkadzać łacińskie wtrącenia do wypowiadanych zdań. Zalecałoby się żeby czytelnik znał łacinę, chociaż na końcu każdej z książek są przetłumaczone sentencje z łaciny na język polski. To chyba tyle jeśli chodzi o minusy tych książek.
Przede wszystkim „Trylogia Husycka" to jest satyra na ówczesną późną średniowieczną Europę, a wojny husyckie są tylko tłem dla wszystkiego. Chociaż nie brakuje w tym utworze nawiązań i easter eggów nawiązujących do dzisiejszych czasów, głównie przez wypowiadane kwestie przez postacie, przez co czasami pojawiał się uśmiech na mojej twarzy. Przede wszystkim utwory te są krytyką kościoła katolickiego i to widać gołym okiem. Pokazana jest obłuda wyższych warstw kościelnych, walka o władzę i pieniądze, obżarstwo, pijaństwo, popełnianie siedmiu grzechów głównych przez władze kościelne, wtrącanie się kościoła do polityki i przymykanie oczu na czarną magię, choć wszędzie dookoła płoną stosy. Z tym też walczyli w teorii Husyci, gdyż jeden z czterech punktów stawiany przez Husytów mówił o odebraniu władzom kościelnym bogactwa i tytuły szlacheckie i żeby kościół nie wtrącał się do polityki. Zwłaszcza, że władze kościelne były często władzami świeckimi. Przykladem jest postać biskupa wrocławskiego Konrada, który był potomkiem królewskiej dynastii Piastów i posiadał tytuł książęcy. Wtedy w stanie duchownym nie było to rzadkością. Można powiedzieć, że bardziej radykalne skrzydło Husytyzmu było praprzodkiem komunizmu. Andrzej Sapkowski nie bierze jeńców w tej powieści. Tutaj dostaje się wszystkim: zarówno Polakom, Czechom, Ślązakom, Niemcom, stanowi duchownenu, niższemu stanowi szlacheckiemu, jak i wyższej arystokracji. Pokazane są tutaj chyba wszystkie grzechy i przywary wszystkich warstw społecznych późnego średniowiecza. Średniowieczna szlachta w tej powieści niewiele różniła się od białych kolonizatorów z czasów końca XIX wieku, którzy kolonizowali Afrykę (na przykład Kongo za króla Leopolda II czy tereny Namibii kolonizowane przez Niemców, lub tereny RPA przez Anglików) i tamtejszą ludność traktowano jak traktowała szlachta niższe stany w powieści Andrzeja Sapkowskiego. Tylko trochę żal boguwinnych mieszkańców cywilnych, którzy byli mordowani zarówno przez władze kościelne jak i przez husyckie rejzy. W średniowieczu chłop i mieszczanin to mieli naprawdę przechlapane.
Chciałbym napisać parę słów o Reynevanie aka Reinmarze z Bielawy. Kiedy go poznajemy, ma on 23 lata, niby już dorosły facet, ale zachowujący się jak 18 letni szczyl, uganiający się za spódniczkami. Na początku postać ta mnie irytowała swoim postępowaniem i sposobem wyławiania się. Wyobraziłem go sobie jako takiego przystojnego blond włosego fircyka, takiego stereotypowego narcyzykia i kobieciarza w stylu Jaskra z „Wiedźmina". Na początku też nie był tak odważny jak później i często poddawał się bez walki. Ale w drugim tomie chłopak się wyrobił. Reinmara z Bielawy mógłbym spokojnie umieścić jako bohatera z epoki romantyzmu, choć do takiego Gustawa/Konrada z „Dziadów" Adama Mickiewicza trochę mu brakuje. Główny bohater przechodzi wewnętrzną przemianę i to kilka razy, przekłada życie ukochanej Jutty de Apoldy vel Nikoletty ponad sprawę wypraw husyckich, by potem mu się odwidziało. Gdyby te powieści powstały prawie 200 lat temu w epoce romantyzmu, to może byłyby dziś klasykami. Bo w powieściach tych nie brakuje elementów fantastycznych, charakterystycznych dla epoki romantyzmu.
Przede wszystkim podoba mi się styl narracji pisany przez Andrzeja Sapkowskiego. Nie ma tutaj upiększania, jest bród, smród, ubóstwo, jest brutalnie, krew leje się tutaj strumieniami. Przede wszystkim muszę pogratulować Andrzejowi Sapkowskiemu wiedzy historycznej, bo ja na przykład nie znałem wielu staropolskich nazw narzędzi, których używano w średniowieczu. Andrzej Sapkowski żągluje w tej powieści językiem. Pojawiają się tutaj staropolskie słowa, często padają tutaj wulgaryzmy, czasem jakieś sentencje po łacinie, czy w języku czeskim bądź niemieckim. Ale często tutaj postacie w dialogach posługują się nowoczesną polszczyzną niż tą średniowieczną, co pewnie niektórym może psuć immersję świata, ale czy to minus?
Muszę przyznać, że „Trylogia Husycka" bardzo mi się spodobała, choć na samym początku postać Reinmara bardzo mnie irytowała. Nie wiem jak ocenić te książki. Czytając te powieści bardzo dobrze się bawiłem (co w tym zabawnego przy opisie husyckich rzezi na ludności cywilnej i ludzkiej tragedii), ale będę musiał sobie przeczytać te książki jeszcze raz, aby być może zobaczyć szczegóły, których nie zauważyłem czytając pierwszy raz. Jak dla mnie są to świetne książki i „czegoś" tu mi zabrakło, aby dać maksymalną ocenę. Być może są trochę za długie i przeczytanie jednej powieści ciągiem pewnie by mnie wymęczyło. Być może przez to, że robiłem sobie małe przerwy i każdą z tych książek czytałem po 5-6 dni. Tak czy siak każdą z tych książek oceniam na ocenę 9/10. Licząc średnią wychodzi 🤔 ... 27:3= 9. 😉🤣 Dobra, już bez jaj.
PS: Po przeczytaniu „Trylogii Husyckiej" aż nabrałem ochoty do przeczytania jednych z moich ulubionych lektur szkolnych, a mianowicie „Krzyżaków" i „Quo Vadis" Henryka Sienkiewicza, choć za książkami Henryka Sienkiewicza nie przepadam. Pamiętam, że w szkole podstawowej miałem odruchy wymiotne jak czytałem „W pustyni i w puszczy" czy też „Potop". Może też odświeżę sobie po latach właśnie „W pustyni i w puszczy" oraz „Trylogię" Henryka Sienkiewicza, jak już nie ma szkolnej presji i przymusu, oraz wiszącego miecza Domoklesa w postaci kartkówek czy odpytywania przez nauczycielkę z tych lektur, których bardzo się obawiałem. Ale czytając perypetie Reinmara i Nikoletty aż mi się przypomnieli „Krzyżacy" Henryka Sienkiewicza i tragiczne losy miłości Zbyszka z Bogdańca i Danusi. Chociaż Nikoletcie chyba bliżej było do Jagienki. Muszę przyznać że „Krzyżaków" czytałem 28 lat temu, w 1996/1997 roku, kiedy chodziłem do siódmej klasy podstawówki. A „Quo Vadis" czytałem jesienią 1998 roku, kiedy już chodziłem do szkoły średniej. Trochę mi wstyd, że nie wracałem do tych książek po tylu latach, tym bardziej, że mam te książki w domu na półce.