Przeczytane: Stanisław Lem - „Cyberiada” (1965) - Wydawnictwo Cyfrant


https://woblink.com/ebook/cyberiada-stanislaw-lem-3986u

Luty 2024 roku rozpocząłem od przeczytania „Bajek robotów” i „Cyberiady” Stanisława Lema. O ile te pierwsze mają taki luźniejszy klimat, o tyle to drugie ma klimat cięższy i nie polecam czytania tego młodszym czytelnikom. Czemu? To już wyjaśnię w ostatnim akapicie w podsumowaniu. Pewnie dostanę baty za to, że tak nisko oceniłem tę książkę, ale mam do tego prawo.

„Cyberiada” pierwszy raz ukazała się w 1965 roku dzięki Wydawnictwu Literackie. W jej skład weszły trzy ostatnie opowiadania z „Bajek robotów” o konstruktorach Trurlu i Klapaucjuszu. W następnych latach „Cyberiada” była uzupełniana o nowe opowiadania, choćby o zamykające książkę ostatnie chyba cztery opowiadania, które były cyklicznie dodawane do nowych wydań. Ostatnim odpowiadaniem jest wydane w 1979 roku opowiadanie „Powtórka” odpowiadające o Kręślinie i Cewinnie. Ja sobie zakupiłem cyfrowe wydanie na Woblinku. Jest to wydanie z 2018 roku, które ukazało się dzięki Wydawnictwu Cyfrant, choć pierwsze wydanie ukazało się w 2013 roku. Ja posiadam wydanie drugie poprawione. Podobnie jak w przypadku „Bajek robotów” na stronie tytułowej widzimy zdjęcie Stanisława Lema wykonane w okolicach 1970 roku i pochodzące z domowego prywatnego archiwum. Projektem graficznym okładki zajęła się ponownie pani Anna Maria Suchodolska. W książce wykorzystano także ryciny autorstwa pana Daniela Mroza. Wersja cyfrowa składa się z około 547 stron, a wydanie fizyczne zajmuje około 100 stron mniej. Przeczytanie tej książki może zająć pewnie ze dwa popołudnia, ewentualnie cały dzień, jeśli ktoś ma samozaparcie. Ja niestety „glimałem” tę książkę pezez tydzień, choć pierwszą połowę pochłonąłem szybko. Kłopoty zaczęły się przy ostatnich opowiadaniach, które były dodawane cyklicznie przy nowych wznowieniach książki. Nawet miałem nie kończyć tej książki, ale zaparłem się i ją ukończyłem.


Akcja „Cyberiady” rozgrywa się w bardzo odległej przyszłości, około 150 milionów lat w przyszłości. Gdzieś tam w tekście jest napisane, że rozgrywa się ona 300 milionów lat po erze środkowego Mezozoiku czyli Jurze, a Jura zakończyła się około 145 milionów lat temu, więc można sobie mniej więcej policzyć. Ludzi (tutaj zwani „bladawcami” albo „bladymi”, czasami też ludźmi) praktycznie już nie ma, albo ukryli się gdzieś we Wszechświecie. Głównymi bohaterami opowiadań są zaawansowane roboty którejś tam generacji, które wyglądem i zachowaniem przypominają bardzo ludzi. Przychodzą na świat, albo są konstruowani, rosną, starzeją się, mają swoją świadomość i uczucia, odczuwają potrzeby snu i jedzenia, starzeją się i umierają. Zupełnie jak ludzie. Sama książka składa się z 20 luźno podwiązanych ze sobą opowiadań. Wyjątkiem jest pierwsze opowiadanie o królewiczu Ferrycym i królewnie Krystali, w którym robot książę Ferrycy zakochał się w księżniczce Krystali, która zaś chciała wyjść za mąż za „bladawca” (człowieka). Spokojnie to opowiadanie mogłoby znaleźć się w późniejszych wydaniach „Bajek robotów". Pozostałe opowiadania opisują perypetie dwóch konstruktorów, antromorficznych robotów: Trurla i Klapaucjusza, którzy są najlepszymi przyjaciółmi, ale także największymi rywalami. Ja bym ich relację nazwał „szorstką przyjaźnią” jak to było 20 lat temu w przypadku pewnego premiera (Leszka Millera) i prezydenta (Aleksandra Kwaśniewskiego) z jednego środowiska politycznego. Z jednej strony ze sobą rywalizowali, ale w sytuacjach zagrożenia życia pomagali sobie wzajemnie. W „Cyberiadzie” podobnie jak w „Bajkach robotów” mamy uniwersum średniowieczno-cybernetyczne, gdzie mamy królestwa rozłożone na różnych planetach, w których głównie panują realia średniowieczne. Mamy królestwa, zamki, miasta, wioski, królów którzy często są okrutnymi despotami albo erotomanami, księżniczki, rycerzy i tym podobne. Wszystko to jest uzupełnione futurystyczną technologią. Opowiadania są trochę dłuższe niż w „Bajkach robotów", ale tematyka i morały są podobne, choć może bardziej dojrzałe i złożone. Nie brakuje tutaj bardziej zagadnień filozoficznych o sensie instnienia, skąd przyszliśmy, dokąd zmierzamy, co było przed naszymi narodzinami (skonstruowaniem) i co będzie po naszej śmierci. Książka ta porusza zagadnienia dążenia do tak zwanej NFR - Najwyższej Fazy Rozwoju, ogólnej szczęśliwości i doskonałości. Ale jak sami możemy przeczytać w „Cyberiadzie” mimo dobrych chęci, nie jest to możliwe i nawet chęć bezinteresownego pomagania innym może się źle skończyć. Cała akcja tej książki jest jedną wielką metaforą, przecież ci wszyscy bohaterowie, choć są mechaniczni, praktycznie niczym nie różnią się od ludzi. Nie brakuje tutaj też odwołań do realnego świata i sytuacji gospodarczo-politycznej.

W „Cyberiadzie” podobnie jak w „Bajkach robotów” Stanisław Lem doskonale operuje językiem polskim wymyślając różne neologizmy, wymyślając imiona postaci, nazwy planet, królestw, miast i tym podobnych. Podobnie jak w „Bajkach robotów” Stanisław Lem umiejętnie łączy język staropolski z futurystycznym i wymyśla nieistniejące wyrazy, a wręcz cały nowy język. Jeśli ktoś nie jest zaznajomiony z tym uniwersum, musi się domyślać się o co chodzi. Przydałaby się osobna encyklopedia wyjaśniająca niektóre nazwy i zagadnienia, ale pewnie powstałaby gruba księga. Być może i już jest taka Lemopedia. Ja tylko współczuję wszystkim tłumaczom, którzy przekładali książki Stanisława Lema na inne języki.


Co do „Cyberiady” mam małe problemy. Jest to bardzo fajna i dobra książka, lecz niestety bardzo nierówna. W przeciwieństwie do „Bajek robotów” opowiadania te są ze sobą luźno powiązane, ponieważ w większości z nich głównymi bohaterami są konstruktorzy Trurl i Klapaucjusz. Pierwsze, otwierające opowiadanie o królewiczu Ferrycym i królewnie Krystali nie jest związane z Trurlem i Klapaucjuszem i mogłoby spokojnie znaleźć się w późniejszych wydaniach „Bajek robotów”. Wracając do „Cyberiady”, jest to książka nierówna. O ile te pierwsze opowiadania (między innymi o maszynie robiącą wszystko na literę N, o ośmiopiętrowej maszynie liczącej, czy o maszynie spełniającej życzenia, podróże Trurla i Klapaucjusza) czytało mi się bardzo dobrze, to już pod sam koniec było coraz gorzej i lekturę tą „glimałem” ponad tydzień. Do wynalezienia przez Trurla małego „Cyfrania” było ok, ale te ostatnie rozdziały... Te opowieści dwóch odmrożeńców, którzy spadli do ogródka Trurla... Czy te opowiadania o Kręślinie i Cewinnie w klimatach średniowiecznych oraz Cresslinie i Cewinnie w klimatach zimnowojennych i o cofaniu czasu (choć to drugie było lepsze) tak mnie wymęczyły, że masakra. Aha i jeszcze mniej więcej w połowie książki długie opowiadanie o trzech maszynach i królu Genialonie też mnie wymęczyło. A i jeszcze jedno opowiadanie z podróży Trurla i Klapaucjusza mnie wymęczyło, bodajże wyprawa piąta i o zabawach króla Baleryona, w którym bohaterowie pozamieniali się ciałami przy pomocy specjalnych rogów i trzeba było wszystko odwracać. Nie lubię tego typu fabuły, a zwłaszcza w filmach. Przykład to na przykład komedia „Świąteczna gorączka” z Arnoldem Schwarzeneggerem, albo bohater zrobi na początku filmu coś głupiego, a potem przez cały film próbuje to odkręcić. Może ktoś lubi takie zawiłe perypetie bohaterów, ja nie i mnie to męczy. Nie mogłem się doczekać aż to opowiadanie się skończy. Miałem ochotę je „skipnąć”, bo nie dawałem rady, ale przemęczyłem je do końca. „Cyberiada” nie jest to zła książka, ale moim zdaniem mogłaby być trochę krótsza, przynajmniej do skonstruowania przez Trurla małego „Cyfrania”. Próbowałem też dwukrotnie przebrnąć przez ostatnie rozdziały słuchając ich w postaci audiobooka na Audiotece, ale niewiele z tego zapamiętałem, dlatego że ostatnie rozdziały słuchało się 2,5 godziny, z czego raz byłem po pracy i mi się przysnęło słuchając tego. Lepiej jest czytać tekst niż go słuchać, więcej do głowy wpadnie (przynajmniej w moim przypadku). Nie polecam tej książki młodszym czytelnikom.

Dlatego daję tej książce „tylko” ocenę 7/10. Jak on tak może Stanisława Lema obrażać! Przecież 7/10 to jest zła ocena, wręcz crap! Nie podobało mu się. Pod ścianę z nim i rozstrzelać. 

Popularne posty z tego bloga

Przeczytane: „451° Fahrenheita” - Ray Bradbury (1953, 2018) - Wydawnictwo Mag

Cursed Tomb (2023) [Commodore 64] - Protovision

Lester (2023) gra Commodore 64 - Knifegrinder