Tears For Fears - "The Tipping Point" (2022)




Nie ukrywam, że Tears For Fears jest jednym z moich ulubionych zespołów muzycznych, a pierwszy raz (nieświadomie) widziałem ich na początku lat 90, kiedy w TVP często pokazywano teledysk do piosenki "Sowing the Seeds of Love", tylko nie pamiętam w jakim to było programie. Później gdzieś w radio usłyszałem "Everybody wants to rule the World" i się napaliłem na ten utwór, gdyż też pamiętałem tę piosenkę z dzieciństwa. Potem miałem tę piosenkę nagraną w całości na kasecie i katowałem ją non stop, a kasetę tą traktowałem niczym relikwię. Potem też nagrałem z radia "Sowing the Seeds of Love" i też "Shout". Nie wiem czy to wszystko nagrałem w Radia Złote Przeboje (które na przełomie wieków w Katowicach nosiło nazwę Radio Karolina i puszczali wtedy piosenki w całości bez zagadywania). Dopiero później dzięki kablówce i telewizji VH1 dowiedziałem się, że te posenki śpiewa ten sam zespół, ale nie tylko te. Dzięki VH1 poznałem inne piosenki Tears For Fears, takie jak: "Head over Heels", "Pale Shelter" (wykorzystane w "GTA Vice City"), czy "Mad World" (które też pamiętam z dzieciństwa). Tak się zaczęła moja "miłość" do Tears For Fears. Jakimiś mniej legalnymi źródłami dopadłem ich trzy pierwsze albumy oraz składankę typu "Greatest Hits" i zgrałem je sobie do plików mp3, bo wtedy w Polsce internet dopiero raczkował i ciężko było zdobyć oryginalny album, nie to co teraz. Wtedy był taki okres czasu, że non stop katowałem trzy pierwsze albumy Tears For Fears, oraz ich składankę typu greatest hits "Tears Roll Down" z 1992 roku. Dzięki nim odkryłem, że "znałem" więcej piosenek Tears For Fears, które pamiętałem z lat dzieciństwa. Między innymi były to: "Start of the Breakdown" z albumu "The Hurting", "Listen" czy "The Working Hour" z albumu "Songs from the Big Chair". Gdzieś musiałem usłyszeć te piosenki w dzieciństwie (najp w Trójce) i musiały mi się zakodować. 

Ale później odpokutowałem swoje grzechy, poprawiłem się i kupiłem sobie albumy Tears For Fears w oryginale. Ciekawostką jest to, że pierwszymi płytami winylowymi jakie kupiłem, były dwa pierwsze albumy (a raczej nowiutkie reedycje) Tears For Fears: "The Hurting" z 1983 roku i "Songs from the Big Chair" z 1985 roku. Później też kupiłem je na płytach CD oraz album "The Seeds of Love" z 1989 roku. Teraz też poluję na "The Seeds of Love" na płycie winylowej. 

Kiedy ich zacząłem słuchać pod koniec szkoły średniej (mniej więcej lata 2002-2003), Tears For Fears było że tak powiem trupem i raczej nic nie wskazywało na ich reaktywację, zwłaszcza w oryginalnym składzie: Roland Orzabal i Curt Smith, gdyż panowie nie byli w dobrych stosunkach. A przynajmniej tak myślałem. Podobno już podczas nagrywania albumu "The Seeds of Love" dochodziło do konfliktów, czego efektem było opuszczenie zespołu przez Curta Smitha w 1991 roku, a sam Roland Orzabal nagrał praktycznie dwa solowe albumy pod szyldem Tears For Fears: "Elemental" z 1993 roku i "Raoul and the Kings of Spain" z 1995 roku. Panowie podobno nie odzywali się do siebie przez 9 lat, aż do roku 2000. Gdzieś tam w 2004 roku gruchnęła wiadomość, że zespół się reaktywuje w oryginalnym składzie i że nagrywają nowy album. Nie ukrywam, że się cieszyłem. Dopiero we wrześniu 2004 roku w USA został wydany ich szósty album "Everybody Loves a Happy Ending", a w Europie ukazał się on pół roku później. Album ten promował singiel "Closest Thing to Heaven", który często katowałem. Płyta fajna, bardzo dobra, ale raczej przeszła bez echa i z mieszanymi recenzjami, raczej neutralnie-negatywnymi, a szkoda. Potem zespół zamilkł na długie 17 lat, w międzyczasie tylko koncertując i od czasu do czasu wypuszczając jakąś jedną wolną (w sensie bez albumu) piosenkę studyjną. 

__________________________________________

The Tipping Point

Dobra zostawmy moje opowieści z krypty i zajmijmy się Tears For Fears tu i teraz. 


Jakoś w okolicach przełomu września i października 2021 roku gruchnęła wiadomość, że Tears For Fears wraca i mają zamiar wydać nowy album. Z jednej strony byłem podekscytowany, z drugiej strony martwiłem się czy panowie dadzą radę. Czy ich struny głosowe dadzą radę, gdyż ich głosy są charakterystyczne, a trzeba przypomnieć, że obaj panowie są rocznik 1961 i niedługo skończą po 61 lat (Curt Smith 24 czerwca, a Roland Orzabal 22 sierpnia). A też trzeba przypomnieć, że od premiery ich ostatniego studyjnego albumu minęło 17,5 roku, a był nim "Everybody Loves a Happy Ending" z 2004 roku. Ale ten czas leci. 7 października 2021 na ich oficjalnym kanale na YouTube został wrzucony teledysk promujący ich najnowszy singiel "The Tipping Point", a później tak nazwano cały album. 3 grudnia 2021 został wrzucony teledysk do piosenki "The Snall Thing", a 10 lutego 2022 klip do utworu "Break the Man". Po przesłuchaniu tych utworów byłem spokojny o nowy album. Tytułowa piosenka "The Tipping Point" to taka wolna ballada soft rockowa śpiewana przez Rolanda Orzabala, mówiąca o stracie bliskiej osoby po długiej chorobie. Najprawdopodobniej inspiracją do napisania tej piosenki była śmierć żony Rolanda Orzabala - Caroline - w lipcu 2017 roku, która zmagała się z chorobą alkoholową. Sam też wiem jak to jest, bo straciłem ojca na początku września 2021 roku po długiej chorobie, stąd też jestem taki pojeba... Co? Natomiast piosenka "Break the Man" opowiada o marginalizowaniu mężczyzn (a to szowiniści), a stylistycznie nawiązuje do pierwszych albumów Tears For Fears, a zwłaszcza "The Hurting". W piosence słychać można powiedzieć echa piosenki "Pale Shelter". 

Wiedziałem, że gdzieś pod koniec lutego 2022 roku będzie planowana premiera nowego albumu, ale o tym... zapomniałem. Najnowszy album "Tears For Fears" miał swoją premierę w piątek 25 lutego 2022 roku, ale przez okropne wieści napływające od naszych wschodnich sąsiadów, całkowicie o tym zapomniałem. Po prostu przestałem o tym myśleć. Przez pierwszy tydzień chodziłem jak zombi, cały czas o tym myślałem o Ukrainie i nie mogłem spać w nocy przez tę okropną wojnę. Teraz trochę się poprawiło. Nie śledzę mediów muzycznych, ale podobno według "speców" muzycznych "The Tipping Point" był jednym z najbardziej oczekiwanych albumów w 2022 roku. Oby się nie skończyło z renenzjami jak z "Everybody Loves a Happy Ending". Ja ostatnio nie kupuję albumów muzycznych, bo nie mam fizycznie miejsca gdzie je trzymać, ale dla "Tears For Fears" zrobię wyjątek. Ostatnim albumem jaki kupiłem, był album "Zaraza" Kazika z 2020 roku. A w roku 2021 kupiłem sobie box zespołu Dżem z okazji urodzinowego koncertu na 40 rocznicę, który zawiera 2 płyty CD, 2 płyty DVD i 1 płytę Blu-Ray. Koncert ten odbył się w katowickim Spodku 30 marca 2019 roku, na którym oczywiście byłem i też na Steemit napisałem swoją pseudo relację. Trudno w to uwierzyć, że za kilka dni miną 3 lata od tego koncertu. To były ostatnie płyty jakie sobie kupiłem. 

Samo wydanie "The Tipping Point", które posiadam, zostało wydane w formie kartonowej książeczki (czyli w tak zwanym eco packu), za którymi nie przepadam. Wolę te klasyczne plastikowe tak zwane jewel boxy, ale wiadomo plastik jest teraz "be". Jak jest cienki eco pack, to jeszcze pół biedy, ale gruby potrafi się odkształcić pod wpływem nacisku, dlatego wolę te klasyczne plastikowe jewel boxy, jakie były w latach 90 i do połowy lat 00. Sam eco pack to taka rozkładana książeczka na dwie części. Pod każdą ze stron okładki mamy zrobioną kartonową "kieszeń". Tuż pod stroną tytułową okładki ukryto klasyczną książeczkę z tekstami piosenek, zdjęciami artystów (ale oni się zrobili "dziadziusie"), czy też z creditsami na przedostatniej stronie książeczki. Autorką okładki tytułowej albumu jest hiszpańska artystka Cinta Vidal, urodzona w 1982 roku w Barcelonie. 


Lista utworów:

1. No Small Thing
2. The Tipping Point
3. Long, Long, Long Time
4. Break The Man
5. My Demons
6. Rivers Of Mercy
7. Please Be Happy
8. Master Plan
9. End Of Night
10. Stay

__________________________________________

Mimo 60-ki na karku Roland i Curt wokalnie nadal dają radę, a muzycznie panowie nadal oscylują w granicach popu, alternatywnego rocka, czy też soft rocka. Choć nie powiem, że Roland też ma ciągotki do bardziej ostrych brzmień. Tekstami nadal dotykają społecznych problemów, nie chcę mówić, że ocierają się o politykę. W niektórych piosenkach słychać wpływ pierwszych trzech albumów i widać, że panowie całkowicie się nie odcięli od korzeni. Przykładem jest piosenka "Break the Man", gdzie gołym uchem słychać wpływ debiutanckiego albumu i piosenki "Pale Shelter" (fani GTA Vice City pewnie ją pamiętają). Na przykład piosenka "Master Plan" i jej takie późno beatlesowskie brzmienie od razu mi się skojarzyła z piosenką "Sowing the Seeds of Love". Nie pamiętam która piosenka na tej płycie gdzieś tam miała ten charakterystyczny rytm basu z piosenki "Everybody wants to rule the World". Na pewno fani starszych albumów Tears For Fears pewnie to wyłapią i pewnie jeszcze inne smaczki. Na tej płycie na próżno szukać hitów na miarę: "Mad World", "Shout", "Everybody wants to rule the World", "Sowing the Seeds of Love", czy "Woman in Chains", ale myślę że najlepiej w ucho na tej płycie wpada chyba "Break the Man", które stylistycznie nawiązuje do dwóch pierwszych albumów, a zwłaszcza debiutanckiego "The Hurting". Ale mnie po pierwszym przesłuchaniu płyty urzekła piosenka "Please Be Happy" śpiewana przez Curta Smitha. To taka ballada jednocześnie smutna i podnosząca na duchu, stylistycznie oscylująca gdzieś w okolicach późnych Beatlesów. Osobiście jest to moja ulubiona piosenka na tym albumie. 

Nie będę pisać jako takich dyletancko-grafomańskich "recenzji" samych piosenek, gdyż żyjemy w erze mediów społecznościowych i każdy kto ma dostęp do internetu (może oprócz Rosjan i Koreańczyków z północy i krajów trzeciego świata), teraz może poświęcić te 40 minut i sobie posłuchać prawie każdy album muzyczny. Jak to kiedyś powiedział Frank Zappa: "Pisanie na temat muzyki jest jak tańczenie na temat architektury". Tym bardziej, że wcześniej zostały wrzucone teledyski kilku piosenek na YouTube, a także wszystkie piosenki z tego albumu w wersji audio. Wielu wykonawców teraz tak robi w ramach promocji. Czy też na przykład wysłuchać ten album na Spotify, jak ja zrobiłem, zanim się nie zdecydowałem na zakup płyty.

Gdyby ktoś chciał, to może sobie przesłuchać ten album, chociażby na Spotify czy YouTube:

https://open.spotify.com/album/6xKxlHD3mWkKoMtl3ZVyLt

https://youtube.com/playlist?list=PLFT2U25Xu77W71IhPH7cuqi-E_ybgW7DG


Jak dla mnie to bardzo dobry album, tylko może wydany o kilka lat za późno. Mam nadzieję, że profesjonalni recenzenci nie zjadą go tak jak poprzedni sprzed 17 lat, bo w sumie nie czytałem recenzji tego albumu i sam piszę "na gorąco". Mam nadzieję, że to nie jest ostatnie słowo tego zespołu i że wydadzą jeszcze jakiś album, ale nie za 17 lat. Moim marzeniem jest być na ich koncercie na żywo i wydzierać na całe gardło "Shout! Shout! Let it all out!" czy też cover Radiohead "Creep", bo też grywają go na koncertach. 

Miało być krótko, a wyszło jak zawsze. :) 

Popularne posty z tego bloga

Przeczytane: „451° Fahrenheita” - Ray Bradbury (1953, 2018) - Wydawnictwo Mag

Cursed Tomb (2023) [Commodore 64] - Protovision

Lester (2023) gra Commodore 64 - Knifegrinder