Resident Evil:Witajcie w Raccoon City (2021) - reż. Johannes Roberts


https://www.imdb.com/title/tt6920084/


Witam wszystkich Państwa bardzo serdecznie, a w dzisiejszym odcinku kącika "kurtularnego" chciałbym się z Państwem podzielić swoimi przemyśleniami na temat filmu "Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" (tytuł oryginalny "Resident Evil: Welcome to Raccoon City". Od razu powiem, że film mi się nawet spodobał, więc Ci którym się nie spodobał, proszeni są o opuszczenie tego wątku, bo później nie chcę nikogo banować za chamskie i obraźliwe komentarze wobec mojej osoby. Nie lubię banować ludzi (a wręcz kocham). A uwierzcie mi, uwielbiam zapach banów o poranku. 

Muszę przyznać, że "Resident Evil: Welcome to Raccoon City" był jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów w tym roku, tuż zaraz po serialu "Resident Evil Infinite Darkness", który oglądałem w lipcu 2021 roku na Netfliksie. O tym, że powstają te filmy wiedziałem jakoś pod koniec 2020 roku. Okres zdjęciowy do "Resident Evil: Witajcie w Raccoon City" trwał od 17 października do 24 grudnia 2020 roku. Pamiętam, że twórcy chwalili się w mediach społecznościowych, głównie na Instagramie, zdjęciami z planu, gdzie pokazywano fotografie komisariatu policji i sierocińca w Raccoon City. Wiedziałem też, że film ma być rebootem serii, ma powstać na podstawie scenariusza gier i ma się odciąć od serii z Milą Jovovic. Ale po niewielkim zawodzie po obejrzeniu serialu Netflixa (ocena 6/10) nie miałem jakichś wygórowanych oczekiwań wobec tego filmu, gdyż nie chciałem się zawieść. Raczej spodziewałem się także mocnego średniaka na ocenę 6/10, ale film przeszedł moje najświeższe oczekiwania, lecz nie jest jakimś arcydziełem filmowym na miarę "Obywatela Kane'a".

"Resident Evil: Witamy w Raccoon City" jest amerykańsko niemieckim horrorem akcji klasy B (ale także z elementami komedii), bazującym na popularnej serii gier komputerowych stworzonych przez japoński Capcom. Producentami filmu były studia: Constantin Film i Sony Pictures Entertainment. Dystrybucją filmu zajęła się firma United International Pictures. Budżet filmu wynosił 25 milionów dolarów, a sam zarobił niewiele więcej, bo około 31 milionów dolarów. Film miał światową premierę 24 listopada, natomiast w Polsce film miał swoją premierę 3 grudnia 2021 roku. Reżyserem i scenarzystą filmu jest Brytyjczyk Johannes Roberts znany z horrorów klasy B lub C takich jak: "Po tamtej stronie drzwi", "Podwodna pułapka", czy "Nieznajomi: Ofiarowanie". Początkowo producentem filmu miał być James Wan (reżyser takich horrorów jak: "Obecność", "Piła", czy też "Aquaman" i "Szybcy i wściekli 7"), a scenarzystą miał być Greg Russo, który zrezygnował i zajął się pisaniem scenariusza do rebootu filmu "Mortal Kombat" z 2001 roku.



Fabuła filmu jest miksem dwóch pierwszych części gry "Resident Evil", co pewnie najbardziej ortodoksyjnym fanom franczyzy nie przypadnie do gustu. Zwłaszcza, że fabuła filmu nie trzyma się w 100% fabyły gry i powiedziałbym, że jest luźną adaptacją scenariusza gier, choć twardy szkielet fabuły został. Ja na szczęście nie jestem ortodoksem, więc mnie to nie przeszkadza.

Akcja filmu rozgrywa się w nocy z 30 września na 1 października 1998 roku. Fabuła filmu skupia się na Claire Redfield (w jej rolę wcieliła się brytyjska aktorka i modelka z brazylijskimi korzeniami - Kaya Scodelario), która po wielu latach powraca do Raccoon City, gdyż wpadła na trop mogący pogrążyć firmę "farmaceutyczną" Umbrella Corporation. W tym celu spotyka się ze swoim starszym bratem - Chrisem Redfieldem (zagrał go kanadyjski aktor Robbie Amell) - ale także oficerem oddziału S.T.A.R.S. policji w Raccoon City. Oczywiście Chris jej nie wierzy i zaczyna obwiniać siostrę, że kilka lat temu opuściła Raccoon City, po czym oznajmia jej, że musi iść do roboty. Wkrótce dochodzą informacje, że z posiadłości Spencera położonej niedaleko Raccoon City dochodzą jakieś hałasy, a poprzedni wysłany oddział nie powrócił. Brzmi znajomo. Żeby to sprawdzić, komendant policji w Raccoon City Brian Irons (zagrał go kanadyjski aktor Donal Logue) wysyła oddział S.T.A.R.S. w składzie: Albert Wesker (zagrał go Tom Hopper), Jill Valentine (zagrała ją Hannah John-Kamen znana chociażby z filmu "Player Number One"), Chris Redfield, Brad Vickers (zagrał go Nathan Dales) zostają wysłani do posiadłości Spencera, by sprawdzić co się stało. Można się tylko domyślać, co się wydarzyło w willi Spencera. W tym samym czasie pracę w policji rozpoczyna żółtodziób Leon S. Kennedy (zagrał go kanadyjski aktor Avan Jogia), kiedy nagle w Raccoon City zaczynają wybuchać zamieszki, a mieszkańcy mieszkańca zaczynają chorować i dziwnie się zachowywać. Można się domyślać w co oni się zmienią. To może tyle, żeby za bardzo nie spoilerować.



Film ten od samego dnia premiery stał się przedmiotem kontrowersji. Zbierał on różne recenzje, a internauci oceniali ten film całym wachlarzem ocen od 1 do 10/10, a średnie oceny tego filmu oscylują około 5/10. Jak dla mnie to taki bardzo mocny średniak z potencjałem na 7/10. Ja oglądając ten film świetnie się bawiłem, oglądałem znane scenki z gier wraz z kultowymi tekstami i miejsca dobrze znane z gier. Mnie ten film się spodobał, choć nie oczekiwałem od niego nie wiadomo czego. Niestety też dali o sobie znać w negatywny sposób najbardziej ortodoksyjni fani serii, a raczej bym powiedział ultrasi lub psychole. Zaczęli oni grozić w mediach społecznościowych Avanowi Jogii, aktorowi grającemu postać Leona Kennedy'ego, za to że zagrał w filmie taką życiową pi... niedorajdę. W rezultacie aktor pokasował swoje profile w mediach społecznościowych. To już naprawdę trzeba mieć na...walone we łbie. Mnie też się nie podobało, że zagrał taką życiową niedorajdę, ale to nie jest jego wina. Zagrał to, co mu podali w scenariuszu. Ale przez to film zyskał trochę wątków komediowych. 

Na pewno najbardziej ortodoksyjni fani gier będą mieć zastrzeżenia co do scenariusza filmu, że nie trzyma się on kurczowo scenariusza gier i że zmiksowali oni dwie pierwsze części razem w jednym filmie. Przypomnę, że akcja pierwszej części gry dzieje się dwa miesiące wcześniej niż akcja części drugiej i trzeciej. Ale ja też się tego spodziewałem, że film nie będzie 100% ekranizacją gier, a raczej adaptacją na twardym szkielecie fabuły. Spodziewałem się, że część wydarzeń będzie trochę przeinaczona. Ale nie powiem, że rozdzielenie obu części gry na dwa osobne filmy mogłoby być dobrym pomysłem. Naprawdę sceny rozgrywające się w posiadłości Spencera miały swój klimat grozy i z tej części gry można by zrobić dobry film trwający około 100 minut, bo tyle mniej więcej trwa "Resident Evil: Witajcie w Raccoon City". Podobnie można by nakręcić osobno część drugą, a nawet połączyć z nią część trzecią, która dzieje się równolegle do dwójki.

Ogólnie film ten jest bardzo dobrze zrealizowany jak na film klasy B. Zdjęcia bardzo dobre. Gra aktorska jest nawet dobra. Tylko okiem mogą trącić efekty specjalne, z których już się nabijali fani podczas pokazów pierwszych trailerów. Widać, że komputerowe efekty specjalne są budżetowe, ale nie powiem, Lickera zrobili bardzo dobrze. Bardzo też mi się podobała scenografia w filmie. Bardzo dobrze odwzorowano budynek komisariatu policji w Raccoon City i główny hall, czy też wnętrze sierocińca w Raccoon City i bramę wejściową. Tutaj widać gołym okiem, że twórcy filmu wzorowali się na remake'u gry "Resident Evil 2" z 2019 roku. W filmie nie brakuje smaczków i nawiązań do oryginalnych części gry, jak i do remake'ów. Pewnie niektórzy będą się przyczepiać co do charakteryzacji zombiaków, ale mnie to nie przeszkadza. Film ten ma swój klimat grozy i występuje w nim kilka jumpscare'ów, ale na szczęście nie są aż takie chamskie. Na szczęście zawału nie dostałem. Bardzo podobało mi się wykorzystanie piosenek z epoki, chociażby utwór Jennifer Paige "Crush" z 1998 roku, czy dobrze znany z trailerów utwór zespołu 4 Non Blondes "What's Up" z 1992 roku. W filmie nie brakuje muzyki klasycznej, a mianowicie "Sonaty Księżycowej" autorstwa Ludviga van Beethovena. 

Film ten trwa około 107 minut i powiem Wam, że oglądało mi się go z zapartym tchem. Czas spędzony przy tym filmie upłynął mi szybko i dobrze się przy nim bawiłem. Jak dla mnie 7/10. Można obejrzeć, ale nie trzeba.

Popularne posty z tego bloga

Obejrzane: Fallout - Sezon 1 (2024) - Kilter Films, Big Indie Pictures, Bethesda Game Studios, Amazon MGM Studios

Przeczytane: „451° Fahrenheita” - Ray Bradbury (1953, 2018) - Wydawnictwo Mag

Przeczytane: Stanisław Lem - Szpital przemienienia (1955) - Wydawnictwo Cyfrant