Przeczytane: "Battle Royale" (1999,2021) - Koushun Takami, Wydawnictwo Vesper



Mniej więcej w kwietniu 2021 roku gruchnęła wiadomość, że w naszym kraju ma się ukazać polskie tłumaczenie powieści autorstwa Koushuna Takamiego zatytułowana "Battle Royale" i wydana w 1999 roku. Byłem wtedy podekscytowany, kiedy się o tym dowiedziałem, ponieważ bardzo chciałem przeczytać tę książkę, był to dla mnie "must have" do przeczytania. Ale niestety w Polsce była ona praktycznie niedostępna, jedynie można było kupić na zagranicznych aukcjach przekłady tej książki na język angielski. Polskich przekładów tej powieści nie widziałem. Chociaż raczej nie mam problemów z czytaniem tekstów w języku angielskim, to jednak wolałem polski przekład. I mniej więcej w okolicach kwietnia 2021 roku spadła pewna wiadomość niczym manna lub grom z jasnego nieba. Jak zobaczyłem reklamy tej książki na Facebooku, najprawdopodobniej na profilu wydawnictwa Vesper i ten krwisto czerwony projekt okładki z obrazkiem przedstawiający dziewczynę z kataną (miecz samurajski) w rękach, a pod spodem napisany tytuł, to byłem bardzo podekscytowany. Niewiele się zastanawiając zamówiłem sobie tę książkę w preorderze. Z tego co pamiętam, to premiera powieści miała miejsce jakoś w maju 2021 roku, a samą książkę otrzymałem mniej więcej w tym samym czasie. A samą powieść przeczytałem jakoś w wakacje 2021 roku, miej więcej w lipcu 2021 roku. Powieść ta wywarła na mnie ogromne wrażenie, spodziewałem się, że może być dobra, ale przerosła ona moje najśmielsze oczekiwania. Zastanawiam się czy nie będzie to moją Top książką 2021 roku. Przymierzałem się do napisania "recenzji" tej książki już kilkukrotnie, ale nie wiedziałem jak za to się zabrać, od czego zacząć. 

Geneza powstania tytułu jest dosyć prosta. Jak sam autor wspomina we wstępie, nazwa "battle royale" wywodzi się z... amerykańskiego wrestlingu. To jest taki tryb death match, gdzie na ringu zaczyna walkę z 30 chłopa i może wygrać tylko jeden. Jako dzieciak na początku i pod koniec lat 90 lubiłem oglądać wrestling (WWF, WCW) i wiedziałem, że są takie walki, ale wtedy nie wiedziałem, że ten tryb tak się nazywa. Podobne jest "royal rumble", gdzie walkę rozpoczyna dwóch wrestlerów i co jakiś czas (60 bądź 90 sekund) dołącza kolejny zapaśnik. Odpaść z rywalizacji w "royal rumble" można przez wylecenie z ringu ponad najwyższą liną. Pierwszy raz w życiu termin "Battle Royale" usłyszałem jakoś w maju 2017 roku, kiedy Kaftann ogrywał nową grę zatytułowaną "Playerunknown's Battlegrounds", zwaną w skrócie PUBG. Oczywiście nie była to pierwsza gra tego typu, bo wcześniej wyszedł ten tryb w survivalowej grze z zombiakami zatytułowanej "H1Z1", ale boom na tego gry wybuchł po sukcesie "Playerunknown's Battlegrounds". Wtedy też zacząłem szukać informacji o tym gatunku, robić mały research. Dowiedziałem się, że ten gatunek gier komputerowych wyewoluował z moda do gry "Arma II", który został wydany w 2013 roku i był zatytułowany "DayZ". Niedługo potem została wydana samodzielna gra zatytułowana "DayZ", a wtedy był boom na wszelkiego rodzaju gry survivalowe, zwłaszcza z zombiakami w tle. Ale gracze byli znudzeni ciągłym "symulatorem chodzenia" po ogromnej mapie i nudą, więc modder, niejaki Brendan Greene znany też pod pseudonimem Playerunknown (tak ten Playerunknown) zrobił mod z trybem battle royale do gry "Arma II", a w 2015 roku stworzył taki sam tryb do gry "Arma III" i tak się zaczęło. Niedługo później Sony zatrudniło go do prac nad grą "H1Z1" i trybem battle royale do tej gry. Ale niestety niedługo potem stracił on kontrolę nad tym projektem i widząc w jakim kierunku zmierza ta gra, postanowił odejść z Daybreak Game Company i zrobić swoją własną grę tego typu. I tak narodził się "Playerunknown Battlegrounds", który do grudnia 2017 roku był w fazie wczesnego dostępu. Ja tam trochę grałem w tę grę, tak od czerwca do września 2017 roku. Na początku nawet mi się podobało, ale skończyło się rage quitem. Widziałem gościa kampiącego się w bazie wojskowej na tej pierwotnej mapie, to podszedłem do niego od tyłu i chciałem go zabić. Wyje... w niego pół magazynku z AK-47 i nic. Superman. A on odwraca się, 1 strzał i leżę martwy. Wtedy były testy nowego trybu FPP w tej grze i grałem w trybie FPP. Jak się wkurzyłem i przypierdzieliłem w laptop, to się wyłączył. Na szczęście dało się go włączyć. Potem się okazało, że zniszczyłem partycję dysku D, ale systemowa partycja C działała. I tak komputer działał do kwietnia 2021 roku, aż całkiem padł. Potem już nie wróciłem do PUBG i gier tego typu. W międzyczasie, 25 lipca 2017 roku wystartowała taka gra wydana przez Epic Games, taka strzelanka TPP z cukierkową grafiką 3D i strzelaniem do zombiaków, bardziej skierowana dla młodszych graczy. "Fortnite" się nazywała, może ktoś kojarzy. Gierka zapowiadała się fajnie, ale dwa miesiące później, pod koniec września 2017 roku zaimplementowali tryb battle royale i się zaczął boom na tę grę. Ja jednak wolę tryb "ratowanie świata", zwłaszcza jak jest event hallowenowy "Koszmarów Czar". Trochę spróbowałem pograć, ale dałem sobie spokój. Nigdy więcej w żadną grę typu BR nie grałem, no może w "Fall Guys". Potem zaczęły powstawać inne gry z gatunku battle royale, między innymi "Apex Legends". Ja osobiście nie lubię trybu battle royale w grach i staram się unikać szerokim łukiem. Po prostu nie lubię przegrywać, mam za niski nierokujący skill do tych gier i jestem strasznym nerwusem. Niedługo później udało mi się obejrzeć japoński film "Battle Royale" z 2000 roku w reżyserii Kinji Fukasaku, który był ekranizacją powieści Koushuna Takamiego z 1999 roku. Reżyser tego filmu był między innymi współrezyserem amerykańsko-japońskiego filmu wojennego "Tora! Tora! Tora!" z 1970 roku, opowiadającego o ataku na Pearl Harbor (Kinji Fukasaku wyreżyserował japońską część filmu). Tak w nawiasie mówiąc, jest to jeden z moich ulubionych filmów wojennych, choć bezlitośnie się zestarzał, to dla mnie jest ocena 10/10. Dzięki filmowi "Battle Royale" zabłysnęła gwiazda japońskiej modelki Chiaki Kuriyamy, która w 2003 roku pojawiła się w filmie "Kill Bill" w rezyserii Quentina Tarantino. Film "Battle Royale" zrobił na mnie ogromne wrażenie. Już pierwsza śmierć na wyspie sprawiła, że musiałem zbierać szczękę z podłogi, a potem było jeszcze lepiej-gorzej. Jak skończyłem oglądać film, to miałem "karpia" na twarzy. Film był świetny, ale ze względu na drastyczne sceny, dałem mu "tylko" ocenę 7/10. Film tak mi rozwalił mózg i zrył banię. Ale powiem Wam, że książka jest o wiele lepsza od filmu. To, co pokazano na ekranie, to jest zaledwie ułamek tego. 

Autor książki Koushun Takami niedawno obchodził swoje 53 urodziny. Urodził się 10 stycznia 1969 roku (kiedy to zaczynam pisać, jest 13 stycznia 2022) w mieście Amagasaki, znajdującym się w Prefekturze Hyogo. Na początku lat 90 został on absolwentem Uniwersytetu w Osace, gdzie studiował literaturę. W latach 1991-1996 pracował w jednej z agencji informacyjnych, gdzie redagował wiadomości. Powieść "Battle Royale" została już napisana w 1996 roku już po opuszczeniu agencji informacyjnej, ale przez trzy lata nikt nie chciał jej wydać. Ciekawe czemu? W 1997 roku wziął on udział w konkursie literackim Japan Grand Prix Horror Novel i ze swoim "Battle Royale" doszedł nawet do finału, ale w ostatniej rundzie jego powieść poległa. Ale w końcu, w kwietniu 1999 roku udało się wydać powieść "Battle Royale", która z miejsca stała się bestsellerem. Zaledwie rok później została nakręcona ekranizacja tej powieści, o której wspominałem powyżej. Później powstały chyba jeszcze dwie części filmu, ale podobno to była straszna kaszana. Ponadto zaczęto wydawać na podstawie powieści komiksy manga, oraz filmy anime, lub o podobnej tematyce. Niestety później Toshun Takami nie wydał już nic innego. 

***

Ja tutaj pitu-pitu, ale może zajmijmy się konkretami. 


Kiedy przyjechała do mnie książka i jak ją rozpakowałem, a pamiętam, że była bardzo starannie zapakowana, ukazała mi się ta oto gruba "kobyła". Grubością może dorównywała powieści "To" Stephena Kinga. Trzeba przyznać, że książka jest gruba i liczy sobie nieco ponad 770 stron. Pierwsze co sobie pomyślałem... a nie będę cytował. Ale na szczęście druk w tej książce nie jest najmniejszy i szybko się ją kartkuje. Formatowo nie jest to duża książka. Kartka ma format trochę mniejszy od standardowej kartki z zeszytu A-5 jakich używało moje pokolenie w szkole. 

Wydaniem tej książki na rynek polski zajęło się wydawnictwo Vesper. To polskie wydanie tej powieści miało swoją premierę 26 maja 2021 roku. Przekładu na język polski dokonała pani  Urszula Knap, natomiast autorem ilustracji jest pan Maciej Kamuda. Powieść składa się z 772 stron i podzielona ona jest na 5 części i 79 rozdziałów (80 licząc z epilogiem). Według portalu Lubimyczytać.pl przeczytanie tej powieści powinno zająć nieco ponad 12 godzin. Sama książka jest oprawiona w twardą okładkę, co bardzo lubię. Na okładce widzimy obrazek autorstwa pana Macieja Kamudy z dziewczyną dzierżącą w swoich dłoniach katanę (miecz samurajski), a poniżej widzimy tytuł powieści. A wszystko to jest okraszone takim krwisto-czerwonym kolorem. 

***

<center>**Fabuła (bez spoilerów**</center>

Fabuła książki trochę nawiązuje do dystopijnego świata, znanego chociażby z powieści "Rok 1984" Geoege'a Orwella. Akcja powieści rozgrywa się w 1997 roku, w alternatywnej rzeczywistości, gdzie Japonia zwyciężyła w II Wojnie Światowej i stworzyła twór (masło maślane) zwany Republiką Wielkiej Azji Wschodniej. Oczywiście jest to totalitarne państwo rządzone przez "wielkiego brata" to znaczy Wodza , gdzie na przykład zakazana jest muzyka rockowa, a państwo stosuje politykę izolacjonizmu, niczym Korea Północna. Począwszy od 1947 roku, co roku we wszystkich prefekturach losowanych jest pięćdziesiąt 3 klas gimnazjum , których uczniowie zmuszeni są do śmiertelnej walki na śmierć i życie (masło maślane). Zwykle odbywa się w to tak, że niby jadą na szkolną wycieczkę. W autokarze uczniowie są usypiani gazem, a później budzą się na jakiej maleńkiej opuszczonej wysepce, gdzie są zmuszani do morderczej gry. Bohaterami powieści jest 42 uczniów klasy 3 B w Gimnazjum Miejskiego w Shiroiwie, w prefekturze Kagawa, którym przyjdzie zmierzyć się na małej wysepce Okishima w tej samej prefekturze. 

Zostają oni poddani morderczej grze zwanej "battle royale". Zasady gry są proste. W przeciągu 3 dni mają się powybijać, bo w przeciwnym razie wszyscy zginą. Przy życiu ma pozostać jeden uczestnik. Jeżeli w czasie doby nie zginie żaden uczestnik, wszyscy zginą. Żeby uczestnicy nie ukrywali się, wyspę podzielono na sektory, kwadraty od A1 do J10 niczym w szachach. Co jakiś czas (chyba co 2 godziny) komputer znajdujący się w budynku dowodzenia grą, losuje obszar zakazany, w którym nie mogą przebywać uczestnicy gry, ponieważ zginą. Cztery razy na dobę, o 6 godzin, emitowane są przez głośniki komunikaty ilu uczestników zostało, kto zginął w przeciągu tych 6 godzin. Każdy z uczestników gry ma zamontowaną na szyi obrożę, która skanuje funkcje życiowe uczestnika, podaje jego pozycję na mapie i tym podobne. Kiedy uczestnik będzie próbował zdjąć obrożę z szyi, albo znajdzie się w zakazanym sektorze, obroża eksploduje. Ponadto wyspa dookoła jest patrolowana przez wojskowe statki, więc ucieczka z wyspy jest mało opłacalna. Każdy z uczestników przed wyruszeniem go gry, wybiera sobie jeden z plecaków czy toreb podróżnych. W każdej z nich jest prowiant, mapa wyspy, kompas i losowa broń. Może to być zarówno karabin maszynowy jak i tłuczek do mięsa. Powodzenia, niech wygra najlepszy. 

***

<center>**Takie tam moje dywagacje na temat książki**</center>

Powiem Wam, że powieść tą pochłonąłem praktycznie jednym tchem. Udało mi się ją ukończyć w 4 lub 5 popołudni, żeby nie czytać za jednym razem. Według portalu Lubimyczytać.pl książkę tą można ukończyć w nieco ponad 12 godzin. Bardzo podobało mi się to, że na początku książki trochę przybliżono uniwersum, później w samej powieści przybliżono więcej szczegółów. Ponadto umieszczono mapę wysypy, która kształtem przypomina romb "kopnięty" w prawą stronę, a powierzchnia tej wyspy to obszar około 2,5 km kwadratowych. Ponadto też na początku wymieniono listę uczniów, 42 uczestników gry, 21 chłopaków i 21 dziewczyn z imienia i nazwiska, ale ciężko jest ich wszystkich spamiętać kto jest kto, kto z kim trzyma. Na szczęście przy każdym nazwisku napisano numer uczestkinka, by pewnie łatwiej zapamiętać. Ponadto na końcu każdego rozdziału jest krótka informacja w nawiasie kwadratowym, na przykład **[Pozostało 40 uczestników]** i tak dalej. Chociaż nie jest to łatwa powieść w odbiorze, czytało mi się ją z zapartym tchem. Jak już chyba wcześniej napisałem, czcionka w tej powieści nie jest drobna, dzięki czemu książkę tą szybko się kartkuje. Ponadto też autor książki stara się wtopić w psychikę uczestników gry, przedstawiając ich punkt widzenia, przedstawia dylematy moralne bohaterów, czy posunąć się do morderstwa najlepszej "psiapsiółki", z którą się znamy od dzieciństwa, czy ona zabije nas i tym podobnych. Wśród uczniów, którzy od początku gry zaczynają się dzielić na małe grupki (niektórzy wybierają grę samotnie) zaczynają się pojawiać dylematy moralne, każdy zaczyna myśleć o sobie, zaczynają się pojawiać teorie spiskowe. Niektórzy nie mają takich dylematów i od razu zaczynają eliminować przeciwników. Ponadto też powieść ta jest przenośnią sytuacji w jakiej znalazła się Japonia w latach 90. Otóż w tamtym czasie Kraj Kwitnącej Wiśni znalazł się w małej recesji, w małym kryzysie. Wtedy młodzi ludzie urodzeni na początku lat 70 i wchodzący w dorosłe życie, podobnie jak było w Polsce na początku lat 90, nie mieli perspektyw rozwoju. Nazwano ich "straconym pokoleniem", podobnie jak było w Polsce po przemianie ustrojowej. Można powiedzieć, że uczestnicy "programu" Battle Royale byli taką przenośnią ówczesnej sytuacji japońskiej młodzieży, bez perspektyw, pozostawionej samej sobie. 

 
Słyszałem takie zdania, że powieść "Igrzyska śmierci" (oryginalny tytuł "The Hunger Games") napisane przez Suzanne Collins i wydane 14 września 2008, jest plagiatem "Battle Royale". Osobiście "Igrzysk śmierci" nie czytałem (i nie mam zamiaru), więc nie chcę się wypowiadać w tym temacie.

Ale czytałem opinie, że "Igrzyska śmierci" nie są plagiatem "Battle Royale", a jedynie mogły być inspirowane tą powieścią. Z resztą sama powieść "Battle Royale" nie jest oryginalna, gdyż na pewno była inspirowana inną powieścią wydaną 20 lat wcześniej, w 1979 roku. Tą powieścią jest "**Wielki marsz**" (tytuł oryginalny "The Long Walk") mało znanego pisarza Richarda Bachmana, który też używał pseudonimu **Stephen King** (sarkazm). Może ktoś kojarzy gościa. Napisał takie powieści jak "Lśnienie", wcześniej wspominane "To", kontynuację "Lśnienia" - "Doktor sen", "Zieloną milę", "Skazanych na Shawshank" i wiele innych. Podejrzewam, że twórca "Squid Game" też mógł się inspirować "Wielkim Marszem" Stephena Kinga... to znaczy Richarda Bachmana. W książce "Wielki marsz" chodzi o to, że setka młodych mężczyzn staje do zawodów, w których może wygrać tylko jeden. Reguły zawodów są takie, że uczestnicy startują o 9:00 rano i muszą iść bez przerwy z prędkością nie mniejszą niż 6 km/h. Każde zatrzymanie się lub spowolnienie marszu powoduje upomnienie. Trzy upomnienia i zawodnik odpada z gry. W jaki sposób? W taki sam jak w "Squid Game", czyli kulą w łeb. Ponieważ marszu pilnują uzbrojeni żołnierze. Po godzinie marszu bez upomnienia, poprzednie upomnienie jest kasowane zawodnikowi. Zawody się kończą kiedy padnie przedostatni uczestnik. Wszystko jest transmitowane w telewizji niczym reality show, wokół trasy są zgromadzeni kibice jak podczas wyścigu kolarskiego. Swoją drogą nie chcę wiedzieć skąd Stephen King brał inspiracje, ale mogę się domyślać. Pewnie sięgają one krajów Azji wschodniej z drugiej połowy lat 30 XX wieku, oraz końcówki 1944 i pierwszej połowy roku 1945 w Europie. Tam też Japończycy i Niemcy organizowali takie marsze. Jeśli ktoś nie czytał "Wielkiego marszu", to gorąco polecam. 

Przede wszystkim różnica pomiędzy obiema powieściami jest taka, że "Igrzyska śmierci" są skierowane bardziej dla młodszego czytelnika, natomiast "Battle Royale" jest już skierowane dla osób 18+. Naprawdę nie brakuje tutaj sugestywnych opisów bestialstwa, mordu, ocierających się o elementy gore (mięsko, flaczki, kosteczki, etc...), oraz krwi która wręcz "tryska" z książki na czytelnika. To nie jest książka dla dzieci. 

Jak dla mnie, jest to największe zaskoczenie roku 2021 i daję tej książce ocenę 10/10 (sam się dziwię). Na pewno do niej wrócę nie raz. Jest dużo lepsza od ekranizacji z 2000 roku. 

Popularne posty z tego bloga

Przeczytane: „451° Fahrenheita” - Ray Bradbury (1953, 2018) - Wydawnictwo Mag

Cursed Tomb (2023) [Commodore 64] - Protovision

Lester (2023) gra Commodore 64 - Knifegrinder