Ostatnio obejrzane: Squid Game (2021) - Netflix (Uwaga! Spoilery!)

Uwaga! Mogą być spoilery! Osoby, które nie oglądały serialu, proszone są o opuszczenie sali! 


Od kilku tygodni wiele się mówi o fenomenie platformy Netflix, a mianowicie o południowo koreańskim serialu "Squid Game", który osiąga rekordy popularności i oglądalności na świecie. Chyba każda osoba posiadająca internet i social media w telefonie widziała chociażby parę zdjęć z fragmentami serialu, z ludźmi ubranymi w ponumerowane zielone dresy i grupę zamaskowanych ludzi ubranych w różowe kombinezony i z figurami geometrycznymi na czarnych maskach. Tuż po premierze serialu zdążyłem się zorientować, że będzie to coś na przykładzie filmu "Battle Royale", teleturnieju "Takeshi Castle" w połączeniu z grą "Fall Guys". Swoją drogą niedawno przeczytałem książkę "Battle Royale" i muszę przyznać, że jest świetna, o wiele lepsza niż filmowa ekranizacja z 2000 roku, tylko muszę napisać jej recenzję i nagrać do kącika książkowego. Swoją drogą byłem sceptycznie nastawiony do tego serialu i nie chciałem iść za głosem ludu jak owca (na rzeź), ale kilka osób, które znam z życia realnego chwaliło ten serial i polecało, więc postanowiłem go obejrzeć. Znowu trzeba było odnawiać abonament Netflixa, po lipcowym oglądaniu seriali "Resident Evil: Infinite Darkness" i "High Score", będę nagrywał filmowe recenzje, których i tak nikt nie obejrzy. Choć nie nastanawialem się na fajerwerki i nastawiałem się na mocnego średniaka na ocenę 6/10 jak to było w przypadku filmu "Battle Royale". 

"Squid Game" jest to południowokoreański serial sensacyjny, który łączy w sobie elementy thrillera czy nawet horroru (bez zdarzeń nadprzyrodzonych i fikcyhnych stworów), dramatu, czarnej komedii, a nawet filmu kryminalnego. Pierwszy sezon serialu (choć nie wiadomo czy powstanie drugi) liczy sobie 9 odcinków, których długość liczy średnio nieco ponad 50 minut. Najkrótszy odcinek trwał około 40 minut, a najdłuższy odcinek który pamiętam, liczył sobie chyba 61 minut. 
Serial miał swoją premierę 17 września 2021 roku na Netfliksie i z miejsca stał się przebojem. Twórcą serialu, scenarzystą i reżyserem jest Hwang Dong-hyuk, a produkcją serialu zajęło się koreańskie studio Siren Pictures Inc.

Twórca serialu wpadł na pomysł jego kakręcenia w okolicach 2009 roku po przeczytaniu japońskich komiksów manga typu "Battle Royale" z lat 2003-2005, "Liar Game" (2005-2015) czy "Gambling Apocalypse: Kaiji." (1996-), ale na początku nikt nie chciał zrealizować tego projektu. 

Filmowanie serialu trwało od czerwca do października 2020 roku. W tym musiano przerwać zdjęcia na miesiąc przez podobno jakąś epidemię. A jak tak się bali, to mogli grać w maseczkach. Dobra, już bez jaj. Serial był nagrywany w jednym ze studiów filmowych znajdujących się w mieście Daejeon położonym w centrum Korei Południowej, około godziny pociągiem od Seulu. Natomiast wyspa na której znajduje się arena, nazywa się Seongapdo, która znajduje w chrabstwie Ongjin, na Morzu Żółtym, w północnozachodnim obszarze Korei Południowej tuż przy granicy z Koreą Północną. 

Serial miał największe wejście w historii Netfliksa i podobno okupował czołowe miejsca na listach przebojów w 90 krajach. Już nawet w grach wideo powstały modyfikacje naśladujące ikoniczną grę z pierwszej konkurencji, czyli "Światło zielone, światło czerwone" z tą ogromną robotyczną lalką, czyli odpowiednik gry "Raz dwa trzy, Baba Jaga patrzy". 

Oczywiście tuż po premierze nie obyło się bez kontrowersji. Podobno w rodzimej Korei Południowej Netflix został pozwany za zwiększony ruch w internecie. Podobno w wielu szkołach na całym świecie dzieci bawią się już w gry z tego serialu, oczywiście nie w hardkorowej wersji. Swoją drogą kto normalny daje swojemu dziecku oglądać takie rzeczy, jak serial jest od 16+. Gdyby to był rok 1995-1996 kiedy miałem 12-13 lat, to miałbym pooglądane. Z resztą swojemu dziecku też bym nie pozwolił oglądać tego serialu, dopóki nie skończy odpowiedniego wieku.

Tytułowe Squid Game jest to coś w rodzaju gry typu battle royale, teleturnieju typu "Takeshi's Castle" czy gier typu "Fall Guys The Ultimate Knockout". W grze jest ogromna wygrana wynosząca prawie 46 miliardów wonów, co po przeliczeniu na polskie wynosi 149 milionów złotych i około 39 milionów amerykańskich dolarów. Ale jest drugi haczyk tej gry. Karą za odpadnięcie z gry jest... śmierć uczestnika. Wśród konkurencji są : "Światło czerwone, światło zielone" (odpowiednik naszej "Raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy"), wycinanie figur geometrycznych w ciasteczkach Dalgona przy pomocy igły, przeciąganie liny, gra w kulki, spacer po szklanym moście i w finale tytułowa gra w "Kalmara", koreańskiej gry, której zasady wyjaśniono na samym początku serialu. 



Głównym bohaterem serialu jest dobiegający do 50-ki mężczyzna Seong Gi-hun (którego zagrał aktor Lee Jung-jae), który pracuje jako szofer i któremu 10 lat wcześniej powinęła się noga, a teraz ma ogromne długi. Rozwiódł się z żoną, z którą ma 10 letnią córkę, a teraz mieszka ze starszą matką, która choruje na cukrzycę. Gra na wyścigach konnych aby zarobić na życie. Ponadto ścigają go lichwiarze za długi. Nagle na stacji metra z "pomocą" przychodzi mu tajemniczy mężczyzna w garniturze (grany przez Yoo Gonga, głównego bohatera filmu "Zombie Express" lub "Pociąg do Busan"), który wręcza mu tajemniczą wizytówkę z kwadratem, trójkątem i okręgiem, a z tyłu z numerem telefonu. Nie można powiedzieć, że tajemniczy mężczyzna go namówił, a raczej zachęcił, ponieważ udział w grze jest dobrowolny. 

Jeśli ktoś się zdecyduje, dzwoni pod podany numer, umawia się i następnie zostaje zabrany furgonetką prowadzoną przez człowieka w dziwnym różowym uniformie i z czarną maską na twarzy. Tutaj osoby te są gazowane gazem usypiającym, tak jak było w" Battle Royale", po czym budzą się w nieznanym miejscu, ubrani w zielone dresy z numerami od 001 do 456. Po chwili przychodzą dziwni ludzie ubrani w różowe kombinezony i czarne maski z białymi figurami geometrycznymi. Zostają poinformowani o grze, że przez 6 dni będą uczestniczyć w 6 konkurencjach, w grach znanych z dzieciństwa, a Ci którzy zostaną wygrają ogromne pieniądze. Potem przychodzi podpisanie umowy i zrobienie zdjęcia. 


456 całkiem obcych sobie osób (choć niektóre wcześniej znały się z cywila) staje do tajemniczej gry, w której główną nagrodą jest około 45 miliardów wonów (ok 149 milionów złotych). Do gry tej głównie wybierani są ludzie z ogromnymi długami i którzy mają przysłowiowy nóż na gardle. 

W umowie zawarte są tylko 3 punkty. Pierwszy mówi, że zawodnik nie może odejść przerwać gry. Drugi punkt mówi, że jeśli zawodnik nie wypełni zadania, zostanie wyeliminowany (i to dosłownie z tego życia.). Trzecia zasada mówi, że zawodnicy mogą przerwać grę, ale na zasadzie demokratycznego głosowania, czyli większość głosów przeciw i przerywamy grę. 


Następnie zawodnicy są prowadzeni przez różnokolorowe pomieszczenie, przypominające taki dziecięcy zamek czy tor przeszkód i trafiają na plac pierwszej konkurencji. I tutaj zaczyna się rzeźnia, dosłownie i w przenośni. Może na tyle.


Wśród zamaskowanych też panuje chierarchia i pewne zasady. Kwadraty to coś w rodzaju kierowników, trójkąty to żołnierze, a okręgi to zwykli pracownicy. Nie mogą oni pokazywać swoich twarzy, gdyż grozi to śmiercią. Młodsi rangą nie mogą się odzywać do starszych bez pozwolenia. 


Wszystko jest monitorowane niczym w Big Brotherze, a wszystko obserwuje tajemniczy typ w czarnym płaszczu i w czarnej masce, ktoś w rodzaju Mistrza Gry. Do tego słucha sobie muzyki klasycznej i popija drogim alkoholem w jeszcze droższej szklance. 


              UWAGA BĘDĄ SPOILERY! 


Serial porusza uniwersalny i ponadczasowy problem ludzkiej chciwości i dążenia do osiągnięcia bogactwa, niekoniecznie dbając o swoją godność osobistą i do czego jest zdolny człowiek w ostateczności. Bohaterami serialu jest grupa 456 obcych sobie ludzi (chociaż część znała się z cywila wcześniej), których sytuacja życiowa przypięła do ściany i mają ogromne długi, ewentualnie nie mają nikogo lub niczego i nie mają już gdzie wracać i nie mają nic do stracenia. Mamieni drobną wygraną przez cwaniaczka z metra (granego przez głównego bohatera filmu "Zombie Express" aka "Pociąg do Busan") i szansą wygrania ogromnych pieniędzy, decydują się na udział w tajemniczej grze, ale na początku nie wiedzą jak wysoka jest cena za udział. Każda z tych osób ma swoje powody aby wygrać. 


Oprócz naszego bohatera mamy uciekinierkę z Korei Północnej której udało się uciec z młodszym bratem, ale jej matkę złapano w Chinach i deportowano; drobnego gangstera; maklera giełdowego, któremu powinęła się noga; imigranta z Pakistanu, który przybył do Korei z żoną i małym dzieckiem za chlebem; starszego mężczyznę z guzem mózgu i demencją, któremu nie zostało wiele życia; ludzi którym mafia zagroziła usunięciem organów wewnętrznych i sprzedaniem ich na czarnym rynku, oraz ponad 400 innych powodów. Ludzie ci pod pretekstem niewinnych gier z dzieciństwa i po ukończeniu pierwszej konkurencji ("Światło zielone, światło czerwone" odpowiednik naszego "Raz dwa trzy, Baba Jaga patrzy") zostają poddani próbie woli i czy rzeczywiście chcą dalej w to grać. Nawet dochodzi do głosowania czy przerwać grę i udaje się to. Jednak przyparcie do muru i beznadziejna sytuacja materialna zmusza, że większość graczy wraca do dalszej gry, nawet kosztem swojego życia. 


Jak to bywa w dużym skupisku ludzkim, dochodzi do zawierania chwilowych sojuszy i do konfliktów. Ludzie zawierają grupy aby zwiększyć swoje szanse na wygraną. Niestety zdarzają się gnidy, które z chciwości nie cofną się do najgorszych zachowań, aby tylko wygrać. Nie będę mówił kto. Często żeby przejść daną konkurencję trzeba wykazać się cwaniactwem i sprytem, a przede wszystkim trzeba mieć sporo szczęścia. Ponadto dochodzi do złamania regulaminu gry i potajemnej współpracy pomiędzy żołnierzami (trójkątami a nawet kwadratami) a graczami, tak aby ci na górze się nie dowiedzieli. Chodzi o nielegalne sekcje zmarłych uczestników i sprzedawanie ich organów wewnętrznych "na boku", aby góra się nie dowiedziała. Jak twierdzą Ci zamaskowani, oni też są ludźmi. Niestety czynnik ludzki zawiódł. 

Ponadto tutaj mamy wątek kryminalny. Do organizacji przenika młody policjant, który kilka lat temu stracił brata w tej tajemniczej grze i który udając zwykłego pracownika (maska z kółkiem) zaczyna infiltrować tę organizację, aby dowiedzieć się co się stało z jego starszym bratem i wszystko udokumentowuje. 


Jakby tego było mało, mamy tutaj podział ze względów materialnych: na biednych czyli graczy i bogatych, tych którzy się bawią oglądając te igrzyska śmierci i nierzadko obstawiając niemałe sumy pieniędzy na zwycięzcę. Pod koniec serialu pokazane jest jak na wyspę przybywa grupa tak zwanych VIP-ów, zamaskowanych i obrzydliwie bogatych ludzi (głównie Europejczyków lub Amerykanów z północy, czyli ludzi rasy białej), którym się chyba nudzi i p....... w główkach od nadmiaru pieniędzy, że przybywają na miejsce i oglądają to "na żywo" nierzadko obstawiając niemałe sumy pieniędzy na graczy, jak na konie podczas wyścigów. Do tego posługują się językiem angielskim, jedzą wykwintne jedzenie i popijają drogim alkoholem, głupio sobie żartując z graczy. W serialu dowiadujemy się, że gry te są prowadzone przynajmniej od 1999 roku i że istnieją "edycje" w innych krajach, nie tylko w Korei. Mam tylko nadzieję, że serial nie da jakichś głupich pomysłów bogatym snobom i nic im się w główkach takiego nie urodzi, bo w tym świecie wszytko jest możliwe. Wcale bym się nie zdziwił gdyby w realnym świecie... Dobra, nieważne. 🤫🤐


Jeśli chodzi o sam serial, to jest spoko. Bardzo dobrze zrealizowany pod względem technicznym, tylko sama treść mi się mniej podoba. Podobny problem miałem z filmem "Battle Royale", bo to fajny film, tylko ta bezsensowna przemoc. Nie lubię jak w filmach ludzie się mordują, giną niewinne ofiary, nie lubię bezsensownej przemocy w filmach. Stąd pewnie dałem "Battle Royale" "tylko" ocenę 6/10. Ze "Squid Game" będzie chyba podobnie. To całkiem niezły serial, nie jest crapem, ale do "Obywatela Kane'a" jeszcze trochę mu brakuje. Nie rozumiem tego fenomenu tego serialu, że tak ludzie się nim zachwycają. Jest spoko i tyle. Ale też wiadomo każdy ma inny gust. Jedni go wychwalają pod niebiosa, inni uważają go za straszne crapiszcze. Ja bym tak stanął po środku. Chociaż... Jest coś w tym serialu takiego, że mam ochotę "tam" wrócić i obejrzeć go jeszcze raz. Ja staram się oglądać filmy, że tak powiem na chłodno, jako bezstronny widz, bez emocji, bez wcielania się w sytuacje bohaterów (po prostu bez empatii), ale w niektórych sytuacjach w tym serialu nie mogłem. Wiem, że postacie z serialu to obcy mi randomy, osoby których nigdy w życiu nie spotkam i teoretycznie ich los był mi obojętny, ale przy śmierci niektórych miałem ochotę się rozpłakać, czy ze złości rozwalić telewizor (zwłaszcza na jedną postać, ale nie będę spoilerować). 

Ja mam jeszcze inny problem z dalekowschodnimi filmami jak z Japonii, Chin czy Korei. Chociaż jako dzieciak wychowałem się na VHS-ach z chińskimi filmami kung-fu i kung-fu z elementami fantasy, głównie z lat 80, 70 i pewnie starszych. Nie lubię czasami ich gry aktorskiej, zwłaszcza jak się denerwują, bo oni tak... za bardzo dramatyzują. Zwłaszcza Japończycy. Zawsze mnie to denerwowało i rozśmieszało jednorodzinne. Kto oglądał dalekowschodnie filmy, powinien wiedzieć o co mi chodzi. 

"Squid Game" umieściłbym na miejscu dla takich mocnych średniaków, gdzieś pomiędzy oceną 6-7/10, ale chyba będę się skłaniał do tej wyższej oceny, bo jednak coś w nim jest. Ogląda się to z zapartym tchem, nie ma tutaj miejsca na nudę, ani razu się tutaj nie wynudziłem, no może trochę w 2 odcinku. Ponadto nie brakuje tutaj zaskakujących plot twistów, choć podejrzewałem jedną osobę o to. Nie brakuje też nawiązań do innych dzieł popkultury, ale też nie będę zdradzał. 

__________________________________________
Zdjęcia: ©® Netflix 

Popularne posty z tego bloga

Przeczytane: „451° Fahrenheita” - Ray Bradbury (1953, 2018) - Wydawnictwo Mag

Cursed Tomb (2023) [Commodore 64] - Protovision

Lester (2023) gra Commodore 64 - Knifegrinder