Przeczytane: Stanisław Lem - „Bajki robotów” (1964) - Wydawnictwo Cyfrant




https://woblink.com/ebook/bajki-robotow-stanislaw-lem-3985u

Początek roku 2024 zacząłem od lektury książek Stanisława Lema. Z twórczością tego pisarza chciałem się zaznajomić od bardzo dawna, ale wiadomo (jak sam mówił Stanisław Lem w rozmowach ze Stanisławem Beresiem, że życia braknie aby wszystkiego przeczytać) nie samym czytaniem książek i odchamianiem się człowiek żyje. Ciągle życie w biegu, praca, obowiązki w domu, inne zainteresowania oprócz książek i brakuje czasu. Możnaby zacząć słuchać audiobooków,  ale to nie jest to samo co czytanie (przynajmniej w moim wypadku). Od razu chciałbym zaznaczyć, że nie jestem żadnym „lemologiem” i zdaję sobie z tego sprawę, że pisarz ten ma swoich fanatycznych wyznawców, którzy pewnie znają jego biografię i stworzone przez niego uniwersa na pamięć. Ja dopiero zaczynam swoją przygodę z tym autorem i na szczęście nie jestem fanatykiem żadnego z twórców tak zwanej popkultury oraz żadnego stworzonego przez niego z dzieł. Po prostu lubię czytać książki. I jak ktoś liczy na zawiłe doktoranckie artykuły pełne filozofii, to niech sobie dalej odpuści czytanie, bo niczego takiego tutaj nie znajdzie.

W pierwszej kolejności chciałbym opisać książkę „Bajki robotów”, ponieważ jest to chyba jedna z najlżejszych książek Stanisława Lema i skierowana bardziej dla młodszego czytelnika i wszystkim początkującym bym chyba polecił zacząć czytać Stanisława Lema od „Bajek robotów”, a później od „,Cyberiady”, bo próg wejścia do tych utworów nie jest wysoki. Choć sam autor był krytycznie nastawiony do „Bajek robotów” i cenił je niżej od „Cyberiady”, która w późniejszych wydaniach była wydawana w wydaniu zbiorczym razem z „Bajkami robotów”. Pamiętam ze szkoły podstawowej, że „Bajki robotów” były lekturą w którejś klasie (6 albo 7) razem z „Opowieściami o pilocie Pirxie”, ale nie były chyba lektury obowiązkowe tylko uzupełniające, bo nie pamiętam żebyśmy je omawiali. Pamiętam, że te lektury bardzo mi się spodobały, choć w szkole nienawidziłem czytać, bo to było pod przymusem. Choć nie powiem, takich „Krzyżaków” czy „Quo Vadis” świetnie mi się czytało, choć nie przepadam za Henrykiem Sienkiewiczem, czy nawet „Lalkę” Bolesława Prusa, „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego czy nawet „Makbeta” Williama Szekspira. Ale do brzegu, wróćmy do Stanisława Lema.

Ciężko w to uwierzyć, ale książka ta w tym roku będzie obchodzić swoje 60-lecie wydania. Pierwszy raz cykl „Bajki robotów” ukazał się w 1964 roku dzięki Wydawnictwu Literackie. Później pozycja ta była wielokrotnie wznawiana, a po wydaniu „Cyberiady” w 1965 roku i podobnej ich tematyce, obie te książki były wydawane zbiorczo w jednym tomie. Ja sobie zakupiłem wydanie tej książki w postaci e-booka na Woblinku. Jest to wydanie wydane przez Wydawnictwo Cyfrant w 2012 roku ze zdjęciem Stanisława Lema na okładce. Ja posiadam wydanie drugie, poprawione. Chociaż wiem, że jakoś w zeszłym roku wyszło chyba nowe wydanie „Bajek robotów". Na stronie tytułowej książki widzimy Stanisława Lema stojącego przy stosie książek. Zdjęcie to pochodzi z okolic roku 1970 i pochodzi z prywatnego archiwum pisarza. Projektem graficznym okładki zajęła się pani Anna Maria Suchodolska. W książce wykorzystano także ryciny autorstwa pana Daniela Mroza. Ponadto tę samą okładkę książki i ryciny umieszczono w „Cyberiadzie”.


”Bajki robotów” składają się z 15 krótkich opowiadań, których akcja rozgrywa się głównie w odległej przyszłości w kosmosie, ale i też w przeszłości (jedno opowiada o powstaniu Wszechświata). Większość z tych opowiadań nie jest ze sobą ściśle powiązana, choć jest kilka wyjątków. Trzy ostatnie opowiadania znalazły się później w „Cyberiadzie” i opowiadają o konstruktorze Trurlu i jego przyjacielu Klapaucjuszu. Są to opowiadania: „Jak ocalał świat” o tym jak Trurl wynalazł maszynę robiącą wszystko na literę N; ośmiopiętrową maszynę do liczenia, którą Trurl obraził, bo nie potrafiła dodać do siebie 2+2 i wychodziło jej 7 i która go potem goniła żądajac przeprosin; oraz „Wielkie lanie” opowiadające o maszynie do spełniania życzeń, którą Trurl wysłał na przeszpiegi do Klapaucjusza i w której wnętrzu się schował.

Opowiadania rozgrywają się głównie w odległej przyszłości po prawie całkowitym wyginięciu (lub ucieczce) ludzi w nieznane rejony wszechświata, którzy są tutaj nazywani „bladawcami”. Przede wszystkim bohaterami są głównie antromorficzne, inteligentne i... żywe roboty, które wyglądem i zachowaniem bardzo przypominają ludzi. Rodzą się, starzeją, umierają, odczuwają potrzeby takie jak sen czy głód, mają swoją świadomość i uczucia, ale także umierają. Choć akcja tych opowiadań rozgrywa się głównie w przyszłości w odmętach kosmosu na różnych planetach, to światy, na których żyją bohaterowie przypominają głównie czasy średniowieczne znane z baśni. Mamy tutaj królestwa rządzone przez królów, którzy często bywają despotami czy nawet erotomanami, mamy księżniczki, rycerzy (elektrycerzy), a nawet smoki. Sama konstrukcja opowiadań przypomina baśnie, które zostały przekształcone na klimaty futurystyczno-kosmiczne. Każda z tych baśni niesie ze sobą jakiś morał i przesłanie, a większość z nich kończy się happy endem, choć nie brakuje opowiadań z mniej szczęśliwym zakończeniem.

Sam język przedstawiony w tych opowiadaniach jest mistrzostwem świata. Stanisław Lem był mistrzem w tworzeniu neologizmów, których często używał w „Bajkach robotow” i „Cyberiadzie” oraz innych utworach. Lem operował słowami z ogromną łatwością. Ba, ja bym stwierdził, że stworzył własny język, który łączył staropolskie wyrazy ze słowami o zabarwieniu futurystycznym z dziedzin kosmosu, robotyki, cybernetyki i tym podobnych. Ponadto Stanisław Lem czytał dużo zachodniej literatury technicznej i w swoich utworach przewidział takie urządzenia jak: czytniki e-booków, smartfony/tablety, internet, chmurę , fake newsy, wirtualną rzeczywistość, RoboCopa (a raczej cybernetyczne wstawki do ciała np protezy kończyn), chat GPT czy nawet samochody autonomiczne. Na tę chwilę nie przeczytałem wszystkich utworów Stanisława Lema i być może przewidział jeszcze więcej.

Same „Bajki robotów” są krótkie, bo w wersji cyfrowej zajmują około 180 stron, natomiast w wersji fizycznej książka ta zajmuje niewiele więcej, bo około 200 stron. Przeczytanie tej książki rozłożyłem sobie na dwa popołudnia, choć spokojnie można ją przeczytać w jeden dzień. Czy to jest najlepsza książka Stanisława Lema? Stanisław Lem twierdził, że nie. Nie mnie to oceniać. Mnie tam się podobało. Zastanawiam się nad maksymalną oceną, bo przynajmniej na 9/10 ona zasługuje. 

Popularne posty z tego bloga

Przeczytane: „451° Fahrenheita” - Ray Bradbury (1953, 2018) - Wydawnictwo Mag

Cursed Tomb (2023) [Commodore 64] - Protovision

Lester (2023) gra Commodore 64 - Knifegrinder